Men in Black 3
Faceci w Czerni po raz trzeci. Jeśli oglądaliście poprzednie dwie części, wiecie, czego się spodziewać. Nowa część jest mniej więcej o tyle gorsza od drugiej, o ile druga była gorsza od pierwszej. To wciąż o poziom wyżej, niż średnia współczesnego kina.
Film o dziwo ma sensowną fabułę i konsekwentnie prowadzoną akcję. Zaczyna się od brawurowej ucieczki Borisa, hipergroźnego galaktycznego przestępcy, z księżycowego więzienia. Boris odsiadywał tam wyrok za próbę przeprowadzenia ataku swoich pobratymców na Ziemię. Uniemożliwił mu to agent K (Tommy Lee Jones), który nie dość, że aresztował Borisa, to jeszcze umieścił na orbicie ziemskiej osłonę, która przekreśliła plany ataku. Stało się to ponad czterdzieści lat temu, dokładnie 16 lipca 1969 roku, w dniu startu statku Apollo 11, co ma spore znaczenie dla akcji. Pierwszym, co robi Boris, jest odnalezienie wehikułu czasu i cofnięcie się do owego dnia, by zmienić bieg historii. Pierwszym, co robi Agent J (Will Smith), by do tego nie dopuścić, jest cofnięcie się o dzień wcześniej.
MiB3 oglądałem w 3D, czego nie lubię. Na szczęście wygląda na to, że producenci już przestali się zachłystywać możliwościami technicznymi, przy których obok popcornu i coli w bufecie trzeba się było zaopatrywać w torebki chorobowe. Tutaj 3D jest kolejnym elementem sztuki a nie wodotryskiem. Jednak w tym filmie wszystko jest podporządkowane efektownym pomysłom. Cofnięcie się w czasie wymaga na przykład skoku z wieżowca, a pościg za groźnym przestępcą najlepiej przeprowadzić na jednokołowych motocyklach. Nie pytajcie, dlaczego.
Fajny film akcji, z inteligentnymi dialogami, licznymi nawiązaniami do popkultury, pomysłowymi scenkami, zabawnymi gagami. Słowem, przyzwoita rozrywka, o której zapomina się zaraz po wyjściu z kina.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
