Dlaczego on mnie zdradził? / Dlaczego ona mnie zdradziła?

Z tymi romansami to jest tak, jak w tym dowcipie, gdzie facet wstał rano i wypełzł ze swojej nory, drapiąc się po jajach i spodziewając się, że ten dzień będzie odrobinę lepszy niż setka chujowych za nim.

Pewne przesłanki ku temu były, bo tego dnia były jego urodziny. Miał nadzieję, że żona da mu prezent (może nawet zegnie się do berła). Oczywiście, nawet nie złożyła mu życzeń. Za to kompletnie spierdoliła jajecznicę. Dzieci nie oderwały łbów od komórek. Ale po nich to się nawet za dużo nie spodziewał.


Facet, wkurwiony, poszedł do pracy.  Ale gdy jego sekretarka powiedziała: ”Dzień dobry, szefie, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO” zrobiło mu się odrobinę milej. Kiedy więc przyszła około 18 i spytała czy może ma ochotę wyskoczyć do baru i zrobić drina, szybko się zgodził. Bo tego właśnie potrzebował. Szybkiej najebki, aby zapomnieć.


Drin za drinem, ona zaproponowała, by wpaść do niej na chwilę. Facet może i trochę się zdziwił, ale pomyślał, że skoro ślubna lodów już nie kręci, to trzeba się stołować na mieście. Poszedł. Przy drzwiach powiedziała, że na chwilę pójdzie do sypialni, ale zaraz będzie z powrotem. Po kilku minutach wyszła, niosąc ogromny tort urodzinowy. Obok stała jego żona, dzieci, przyjaciele oraz współpracownicy. Wszyscy śpiewali : „STO LAT, STO LAT!”



A on, kurwa, po prostu siedział na tej kanapie… Nagi. Zakładając prezerwatywę.



xxx


I jak ktoś stwierdzi, że ten dowcip nie trzyma się kupy, to ma we mnie śmiertelnego wroga, bo dowcipy nie po to są, aby trzymać się kupy, tylko śmieszyć i żerować na najprostszych instynktach.



A w tej historii szefa i jego sekretarki znajduje się sporo prawdy. I zaraz to udowodnię.


Dlaczego mężczyzna zdradza?


Mężczyźni to taki dziwny gatunek, który sens swego życia odnajduje przez pracę. I taki facet zapierdala w firmie po 10 – 12 godzin. Siedzi za tym biurkiem. I się stresuje. Co mu tam dziś nie wyszło. Bo w korpo zawsze coś nie wychodzi. Zawsze coś ktoś zjebał. I się spina. Mięśnie mu się spinają. Cały jest ponapinany. Jego życie to praca. Jego hobby to praca. Nie jest w stanie zrobić nic innego. Nic nie czuje. Kompletnie. Ma tylko zadania do wykonania.


I w organizmie dzieją mu się dwie rzeczy. Albo ma niski poziom testosteronu i kutas mu nie staje, albo normalny, a za to wysoki poziom prolaktyny, więc dymać mu się nie chce lub wzwodu nie ma. (Natomiast zaczyna przechodzić laktację.)



I jego kobieta zaczyna narzekać, że nie ma seksu. “Dlaczego nie ma seksu? Czy Tobie na mnie już nie zależy?” A on zaczyna dopisywać ten seks do swojego grafiku, bo przecież nikt nie może być niezadowolony. Czyli: odprowadź dziecko do szkoły. Zrób raport. Zawieź samochód do warsztatu. Poćwicz na klatę. Albo przygotowania do maratonu. Albo crossfit. No i zerżnij swoją laskę, żonę czy kogo tam masz, w pozycji na rozgwiazdę. I on zjawia się w domu wieczorem, zjebany po odhaczeniu tej całej listy i widzi swoją kobietę w dresie i niby wie, że musi, ale z trudem osiąga półwzwód. Zamiast tego siada więc przed kompem i na porn hubie w trzy minuty załatwia temat. Na własną rękę. Bo tu jest w końcu zrelaskowany. W swoim naturalnym środowisku: chuj, biurko i komputer.



Kryzys mu więc w związku narasta, bo jak to mawiał mój kolega Kogut: “Kobiecie odpierdala, jak nie ma bolca”. Jak ktoś Koguta nie lubi, bądź go to sformułowanie do głębi uraża, to może sobie zacytować mądrość ludową: „kobieta która w nocy jęczy, w dzień nie warczy”.  



(I podaje nieprzypaloną jajecznicę).



Dla kobiety brak seksu w związku to oznaka, że coś w tej relacji się zesrało od podstaw. Zaczyna więc robić różne chaotyczne rzeczy, jak na przykład awantury o tematy totalnie z dupy wyjęte. Dlaczego nie przymocowałeś tej półki, bądź znowu zostawiłeś ślady pasty na umywalce?


Efekt jest prosty: ona jest coraz bardziej podkurwiona, on wraca coraz później do domu. A tu w pracy nagle pojawia się ładna koleżanka. Jest zawsze świetnie ubrana, zawsze dobrze umalowana, wygląda, jak panie z zespołu Serebro (jak ktoś nie widział, to niech sobie zobaczy, dla mnie najładniejsza jest Olga Sieriabkina, a jak nie chce zobaczyć to niech nie ogląda). 



 Ale to nie wszystko. W tym dowcipie, który cytowałem na początku sekretarka jest miła. I – suprise, suprise – to, kurwa, działa. Jak jesteś w domu opierdalany, a w pracy ładna laska cię pochwali i na dodatek z niczego nie robi problemów, to od razu robi się z ciebie Kazio Marcinkiewicz. I zaczyna się flirt, budowanie napięcia, więc ona wygląda jeszcze lepiej. Bo się stara, bo długo wybiera ciuchy, bo kupuje dla niego bieliznę. Ona nie ma dla niego żadnych zadań, nie ma żadnych pretensji. Więc nagle okazuje się, że ten kutas jednak staje i to staje mu bardzo. Na koniec siedzi więc na tej kanapie, naciąga prezerwatywę i ma nadzieję, że nikt jednak nie wpadnie z przyjacielską wizytą złożyć mu życzenia.


Dlaczego kobiety zdradzają?


A z tym to już jest jak z pewną zagadką: Co ma osiem nóg i jedno oko?



Nie. Nie gąsienica.



Odpowiedź brzmi: dwa krzesła i pół ryby



Że dowcip bez sensu? Nie, to pytanie było bez sensu. Kobiety zdradzają tak samo często jak mężczyźni, a nawet częściej. Tylko mówią o tym dużo mniej. I złapać jest je trudniej. I robią to z podobnych przyczyn, co wyjaśnię na przykładzie kuzyna mojego kumpla.



Kuzyn miał żonę i dwójkę dzieci. I wrócił pewnego dnia wcześniej, i ją znalazł, jak robiła loda jakiemuś aktorowi z ‘Na Wspólnej’.



Nie na kanapie. Na kolanach.



Miesiąc później wszyscy siedzieli na imprezie rodzinnej i laski z familii kumpla skomentowały, że „oczywiście szkoooda, że go zdradziła, ale one ją rozumieją! Bo ona cały czas była sama, a on w pracy. Z chłopa żadnego pożytku”. Mój kumpel się wkurwił, że jak to, tak łatwo usprawiedliwiać kurestwo?! “Wszystkie dupy są takie same!” – zawył.


Usiłowałem mu wytłumaczyć, że to jest bardzo pouczająca lekcja życiowego okrucieństwa. Bo tak naprawdę te wymagania kobiet wobec mężczyzn sprowadzają się do dwóch rzeczy: chcą trochę ich czasu i chcą ich uwagi. Chcą czuć, że są dla nich ważne. Reszta to dekoracje.



Ta ładna koleżanka z pracy dlatego godzi się pobawić bombkami kolegi z pracy, bo w domu ma zazwyczaj faceta, któremu już się starać nie chce. Tylko burczy. Który tnie na konsoli w t-shircie, w samych gaciach, ciągnąc przy tym browara. I mówi: ale mogłabyś trochę schudnąć? Dupa ci urosła. 


A kolega z pracy jest jak święto. Zawsze w garniturze. Zawsze zadbany. Zawsze uśmiechnięty. Podkręca ją mailami. Idą razem coś zjeść, gdzie on mówi jak ona pięknie wygląda. Rano, ona stojąc przed szufladą zastanawia się więc jakie majtki i jaki stanik dla niego założyć. Bo wie, że będzie je zdejmowała. A w weekendy wybierze takie, które dobrze wyglądają na zdjęciach, jakie będzie mu wysyłała.



Oboje widzą siebie tylko w najlepszej wersji demo. Być kotem, wyglądać zawsze pięknie.


W zdradzie nie chodzi o seks


I proszę mi tu, kurwa, nie prychać i na monitor nie pluć, bo to nawet nie mój monitor, tylko twój. Ale powtórzę: w zdradzie nie chodzi o seks.



A o co? O głód naszej wyobraźni, która długo nie była zaspokajana. Wyobraźni tego, jak wygląda ta druga osoba nago, co do nas czuje, czy o nas myśli. Ba, chodzi nie o pocałunek, ale wyobrażenie sobie, jak ten pocałunek wygląda.


Nie chodzi tu o sam akt wsadzenia. Chodzi o teatr, który go poprzedza. Zdarza się zresztą, że samo tarcie naskórka o naskórek ludzie odnajdują jako skrajnie rozczarowujące. Że niby powinno być ekscytująco, a było przeciętnie.


Bo zdrada to tęsknota za tym jak to było kiedyś. Chodzi o tęsknotę za intensywnością. Chodzi o tęsknotę, aby poczuć, że się żyje.


I teraz można sobie zadać najważniejsze pytanie:


Jaka była motywacja tej zdrady?


Ludzie zdradzają z różnych powodów.



Bo się zwyczajnie zakochali. Głupio. Szaleńczo. Na oślep.



Bo chcą odejść.


Bo czegoś im brakuje w związku, ale z różnych przyczyn to, co jest w tej relacji powoduje, że chcą w niej nadal być.


Bo chcą być złapani przez partnera, który ich nie słucha, albo chcą się na nim zemścić.


Bo mają okazję, aby się puścić i aż ich kolana grzeją.



Tak naprawdę jednak romans/zdrada to sygnał ostrzegawczy, jak syrena w elektrowni atomowej, tuż przed wybuchem. Jest oznaką głębszej choroby. W nas. Jest jak maść, która ma zlikwidować zewnętrzne oznaki infekcji, jak lek homeopatyczny na chorobę kryjącą się gdzieś głębiej. Znaczy się, na pewno jest miło, ale raczej twoje problemy się zwiększą niż zmniejszą.


[image error]

Zdrada to tak naprawdę sygnał, mówiący do osoby, która się puszcza: “Czy naprawdę wykorzystałeś to, co dostałeś w swoim życiu? Czy nie spierdoliłaś przypadkiem czegoś, koleżanko, kolego? Czy nie czujesz braku satysfakcji z powodu swojej pracy, życia osobistego? Czy nie czujesz, że w życiu coś ci nie wyszło, a teraz szukasz czegoś, co to przykryje (czytaj: inny penis, inne cycki na całe zło?).



Romans bierze się z deficytów, które wyrabialiśmy w sobie latami. Bo facet na przykład uważa, że za mało podymał w swoim życiu i to go gdzieś tam dręczy. Bo w korporacji ma target. Tu też chce wyrabiać liczby. I widzi, że mu się plan, tfu, rozporek nie domyka.



Romans bierze się z zaniedbań w związku, które narastały latami. Zdrada nie zaczyna się w momencie, kiedy ściągasz z kogoś majtki. Zaczyna się wcześniej. Od dojebek. Od przemocy psychicznej. Od olewania tej drugiej osoby. Od pogardy.  Od myśli: „co ta kretynka znowu wymyśliła”, po: „jak mogłam się związać z takim debilem”. 



Romans wreszcie bierze się z wysoko zawieszonej poprzeczki. Kiedyś małżeństwo było kontraktem. Jak ojciec rozmawiał z synem na temat narzeczonej, którą mu ustawił, to wyglądało to tak:



– Jak ona wygląda? – pyta syn ojca.

– Jest bardzo, bardzo piękna – odpowiadał rozmarzony ojciec.

– A co, widziałeś ją? – syn był zaskoczony.

– Oczywiście, że nie – odpowiadał ojciec. – Ale widziałem dwie kamienice które ma w posagu oraz na dodatek 10 tys. rubli!

– Faktycznie jest przepiękna – w odpowiedzi rozmarzył się syn.



Potem małżeństwo zostało przekształcone w związek z miłości, a później miała być nie tylko miłość, ale i epicki seks. Nie dla prokreacji, ale dla rozrywki i budowania bliskości. A teraz żyjemy w czasach, gdzie ludzie opuszczają związki, czy szukają kogoś na boku nie dlatego, że są nieszczęśliwi, tylko dlatego, że mogliby być szczęśliwi bardziej. Zatem nasze wymagania względem partnerów znacząco wzrosły, dlatego zamiast jednego partnera na życie coraz częściej jest dwóch albo trzech. Pytanie, czy jednocześnie czy po sobie. Jak to kiedyś powiedziała psychoterapeutka Esther Perel:


„Kiedyś monogamia oznaczała jedną osobę na całe życie. Teraz monogamia oznacza jedną osobę na raz.”




Jak sobie poradzć po zdradzie?


Tylko w internetowych memach wszystko jest jasne i proste. “O miłość się walczy”, “Ten sam partner bez zdrad aż po grób”, “Żony są w domu, a kurwy za płotem”, “Wszystko się zmieni w twoim życiu, jeśli tylko trafisz na właściwą osobę, bo będziesz chciał być jej wierny a ona będzie wierna tobie.”


Odpowiem filozoficznie jako autor trzech książek i czwartej prawie właśnie skończonej: chuja, tam, chuja.



Bo w życiu często jednak bywa tak, że ta osoba jest może właściwa dla ciebie, ale ty nie do końca jesteś właściwą osobą dla niej. I życie rzadko jest tak cudownie czarno-białe, że możemy podjąć bardzo trudną decyzję i od razu poczuć się z nią dobrze.



Chcę zatem na koniec tego – już i tak zbyt długiego – wywodu powiedzieć cztery rzeczy.


Rzecz pierwsza.


Zdrada to sytuacja, kiedy na stoliku leży wiele rzeczy nagromadzonych przez lata. I ktoś nagle podchodzi do tego stolika i kopie go, wywracając cały. Wszystko trzeba ułożyć na nowo. I pierwszą reakcją kiedy to wychodzi na jaw jest: zostawić to i uciec. Wywalić go/ją ze swojego życia.



Związki, które są już wcześniej na krawędzi, zazwyczaj się wywracają. Większość związków jednak jakoś się po tej zdradzie wcześniej czy później podnosi. A o tym czy rozstawać się czy nie, pisałem tu i nie będę się powtarzał.


Rzecz druga.


Nie warto babrać się w anatomicznych detalach: jak było ci z nim w łóżku, bądź jak długiego ma. To nic nie wniesie. Poza bólem.



To, że ktoś raz czy dwa spruł się na boki nie przekreśla tego, jakim jest człowiekiem. Nie przekreśla tego, jaką jest matką ani jakim jest ojcem, czy można na niego liczyć, czy jest odpowiedzialna/odpowiedzialny i czy będzie nas wspierał w razie problemów.


Rzecz trzecia.


Zdrada to info dla obu stron w związku: to, co było, nie sprawdziło się.



To oprócz bólu jednak szansa rozpoczęcia czegoś na nowo. W końcu uczciwego postawienia sytuacji, co nie grało w związku. Czego brakuje jemu, czego brakuje jej.


Rzecz czwarta.


To, że ktoś będzie przypominał w chwilach słabości: “A ty się puściłeś z nią/z nim”, płynie z bólu osoby zdradzonej. Ale skoro to kogoś boli, to znaczy, że ciągle kocha i że ciągle tej osobie zależy. (Czyli milutko, jak cholera.) To, że strona zdradzana chce o ten związek walczyć jest oznaką miłości. Że wkurwiona jak żbik stoi jednak obok, czasami płacze, czasami wyje, ale mimo to nie poddaje się i chce coś z tym zrobić, to jest właśnie prawdziwe uczucie.


xxx


I na koniec. Zanim się z kimś zwiążesz, kurwa, pomyśl. Nie chujem. Nie macicą. Żeby czerpać przyjemność z wierności, trzeba być poukładanym samemu ze sobą. 



Dzisiejsze związki mają w sobie od początku podskórne, bezczelne, skrywane poczucie tymczasowości.



Czy biorąc kota, bierzesz pod uwagę, że oddasz go komuś jak ci się znudzi albo będziesz chciał kupić nowego?



Nie, prawda? Wobec kota deklarujesz współistnienie, aż jedno z Was nie zemrze. Nawet jak kot będzie stary, brzydki i wyliniały. A Ty jeszcze brzydszy/brzydsza. Tak samo powinno się robić ze związkami.



To STO LAT, STO LAT! I wnośmy tort.


[image error]


Photo by Christopher Campbell on Unsplash

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 16, 2018 00:13
No comments have been added yet.


Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.