Dlaczego wszystko cię wkurwia?
Ile razy w swoim życiu przez swój gniew dojechałeś kogoś na kim ci ponoć zależy najbardziej na świecie? Tak było? To możesz czytać dalej.
BMW nie potrzebuje kierunkowskazów
Mój kumpel stał na Orlenie.
Dobry kumpel. Taki do rany przyłóż. Zawsze pomoże. Zdenerwowanego, to, powiem szczerze, widziałem go ostatnio na lekcji matematyki ponad 20 lat temu, kiedy dostał trzecią pałę z rzędu (na ironię zakrawa to, że później studiował ekonomię, a teraz zajmuje się głównie liczbami). No, ale nasza nauczycielka matematyki, pani G., minęła się z powołaniem (szczęśliwsza byłaby na kasie w McDonaldsie, bo nie możesz wytłumaczyć komuś czegoś, czego sam nie rozumiesz).
Godzina 19. Cały dzień zapierdalania za nim. Cały wieczór zapierdalania przed nim.
Kumpel płaci za paliwo, widzi przez szybę, że samochód ma upierdzielony jak nieszczęście, więc dodaje: “A wie pan, jeszcze myjnię poproszę.” Gość z obsługi nabija myjnię, kolega bierze kartę, aby zapłacić za tę myjnię zbliżeniowo, a tu nagle drętwieje. Bo czuje, że ktoś z tyłu się na niego kładzie. Napiera. Stacja benzynowa pusta niczym centrum handlowe w niedzielę z zakazem handlu. Ścisku, znaczy się, nie ma.
Kolega gejem nie jest, a zresztą nawet jeśli by był, to facet za nim nie do końca w jego typie. Owszem, dobrze ubrany, owszem całkiem zadbany, ale jednak koło 60-ki. Czyli, co by nie mówić, nie jego segment. Więc zamiast uśmiechnąć się słodko, puścić oko, czy choćby wypiąć klatę, kumpel pyta uprzejmie: “Co się pan na mnie tak kładzie?” Kolo za nim, od razu widać, wkurwiony, przestał się kłaść, ale teraz sapie i skwierczy niczym mentos wrzucony do coli. Widać, że czuje się dotknięty. Bo kolega nie dość, że nie zoptymalizował swoich ruchów (dwie transakcje zamiast jednej, wpierw paliwo, później myjnia, zamiast od razu paliwo i myjnia), to jeszcze nie przeprosił, ani nawet loda mu nie zrobił.
Twarz facetowi już pociemniała (ewentualnie krawat pod szyją był zaciśnięty za mocno), nozdrza zagrały, żyłka zaczęła mu pulsować na szyi tak, że co bardziej wprawne oko mogłoby by mu zmierzyć puls (wysoki).
– A co? – wypluł.
– Ma pan jakiś problem? – zapytał kumpel.
– Nie. Nie mam żadnego! – wrzasnął tamten.
Patrzyli na siebie. Furia spadła im nagle czerwoną płachtą na oczy. Brakowało pół sekundy. Jednego gestu, aby rzucili się na siebie uderzając pięściami. Tak, żeby bolało. Tak, żeby usta pękały jak miażdżone wiśnie. Bez względu na konsekwencje.
Kumpel z trudem, naprawdę z trudem, się opanował. Później nerwy ukoił klasycznie: pięćdziesiątką koniaku. A jeszcze później mi powiedział, że była to jedna z najcięższych prób jakie miał w życiu. Nie podejść do gościa i mu nie wklepać.
60-latek wsiadł do BMW i odjechał z piskiem opon. I teraz jest pytanie: dlaczego ten pacjent w BMW tak się zdenerwował?
Nie dlatego, że mój kumpel nie zapłacił za paliwo i myjnię od razu w jednym rzucie. Ten starszy mężczyzna był wkurwiony dlatego, że obcy człowiek nie spełnił jego planów. Nie spełnił jego oczekiwań.
To oni. Ja jestem, kurwa, najmądrzejszy
Ja się łatwo wściekam.
Są takie osoby, które mają naturalny luz w kroczu. I nie chodzi mi o to, że są łatwe do przelecenia. Chodzi o to, że do ciężkich problemów podchodzą spokojnie. Bez presji.
Ja taki nie jestem. Ja się siłuję. Walczę. Stresuję. Kiedy mam coś do załatwienia spoza mojej strefy komfortu to już dzień wcześniej, tydzień wcześniej, mam spinę. I robię to, co mam do zrobienia, ale to mnie dużo kosztuje.
Po prostu jedną z cech mojego charakteru jest wewnętrzny niepokój. Niepokój, który gdzieś tam mnie drąży. Ale i napędza. To nie moja wina. Tak jestem ukształtowany. Takie miałem doświadczenia w przeszłości. I teraz muszę sobie z tym jakoś poradzić. Tyle, że najłatwiejszym sposobem na to poradzenie było się wściec się. Wkurwić.
Oczywiście, zawsze się znalazło jakieś wytłumaczenie.
Jakaś racjonalizacja.
To oni są winni.
To oni. Nie ja.
To oni zachowali się bez sensu.
Wszyscy są idiotami – tylko ja jestem mądry.
Że to pojebane? A tak, zgadzam się całkowicie.
[image error]
Gniew bierze się z różnych rzeczy.
Przez większą część mojego życia oczekiwałem, że wszystko co robię będzie doskonałe. Że ogarnę wszystko. Że jestem perfekcyjną maszyną stworzoną do tego, aby dać ze wszystkim radę i nikogo nie zawieść.
Nasze życie ma przypominać smartfony. Mamy przełączać się błyskawicznie między aplikacjami (dom, praca, kariera, sukces, impreza, sport, doskonały seks) i nie zwalniać. Nie wieszać się. Nie mieć żadnych lagów. Umieszczać zdjęcia na Fejsie z każdego etapu.
Uśmiech. Jestemzajebsitymkoleżkądbającymorozwójosobistytomójemięśnieatomójmózg.
Tyle, że ja zmieniając kolejne aplikacje, czasami już nie wytrzymywałem. I nity ze zbroi mi puszczały, a para buchała mi przez hełm. Bo wymagałem od siebie coraz większej szybkości reakcji.
Niby, każdy kuma, że nikt nie jest doskonały. I nikt nie ogarnie wszystkiego. Ale, to by była porażka, prawda? Więc kiedy ktoś się ciebie pyta, co u ciebie jedyne co masz ochotę odpowiedzieć to: jestem zmęczony.
Bo tak jak pisałem niedawno – w miarę upływu czasu nasza energia spada. A spraw do załatwienia jest coraz więcej. Czujesz się jak żongler, któremu cały czas dostarczają kolejnych piłek do podrzucania. A w pewnym momencie, żeby nie było za łatwo, ktoś podpala ci dupę, a w usta wkłada racę, której nie możesz wypluć.
Gniew wypływa z braku naszej radości życia
Życie polega na traceniu. Tracimy dziewczyny, później kobiety, tracimy członków rodziny obserwując, jak umierają. Tracimy przyjaciół, tracimy znajomych, tracimy pieniądze. Tracimy marzenia, tracimy plany, tracimy kolejne pasje. Tracimy włosy, tracimy zdrowie, tracimy pamięć, tracimy talent. Za tym przychodzi świadomość, że już nigdy nie będzie się miało 25 lat i nie będzie się głupim i beztroskim.
Miałaś zawsze, iść za głosem serca. Miałaś leżeć z nim na dachu i rozmawiać całą noc.
„O kometach i serialach, że uciekniemy stąd”
A tu co? A tu budzisz się codziennie obok człowieka, którego nie kochasz. Komunikacja sprowadza się do komend: “Kup chleb. Wynieś śmieci. Gdzie idziesz?” A później jest awantura, że pietruszka zamiast koperku. I trzeba to jakoś odreagować.
Miałem osiągnąć coś. COŚ. A jestem w pracy, której nie lubię. Ale jest kredyt na mieszkanie. Kredyt na samochód. I co ludzie powiedzą. Pojawia się żal i nie wiadomo co z nim zrobić. Rekompensatą są zakupy. Karta się grzeje. Ludzie kupują wszystko, a nie mają tak naprawdę nic. Zakupy i gniew.
Ostatnio byłem w centrum handlowym. Na poziomie plus jeden stała blondyna w typie reklam Simple, obładowana reklamówkami z kartonu. W kartonach pełno zakupów. Stała ze starannie zrobionym makijażem, te torby dookoła niej, a ona machała rękami i ryczała na 8-latka, opierdalając go z góry na i dół. Tyradę zakończyła: “Jesteś jak twój ojciec”.
On na koniec miał łzy w oczach. Chciał, aby ktoś go przytulił. Ona też. Zwyczajnie sobie nie radziła. Tylko to dziecko wiedziało czego mu brakuje. Ona nie.
[image error]
Wściekłość rodzi samotność
Rzeczą, do której jest się trudno przyznać jest to, że gniew jest… przyjemny. Ta eksplozja furii, jest odprężająca. Wrzeszcząc, cisnąc klakson, czujesz jak rośnie twoja potęga, wydaje ci się, że odzyskujesz kontrolę nad sytuacją.
Ja bardzo lubię wysokoobrotowe silniki. Takie, w których przekracza się 6 tys – 7 tys. obrotów, czujesz kopnięcie w plecy i jedziesz coraz szybciej. Ale gniew to podróż po autostradzie cały czas na drugim biegu. Żadne auto tego nie wytrzyma. Żaden silnik nie da rady. Ani ja. Ani ty.
Gniew jest kurewsko samotnym uczuciem. Rodzi pustkę wokół nas. Bo jeśli ludzie widzą, że płaczesz, to zazwyczaj chcą ci pomóc. Jeśli widzą, że jesteś zaniepokojony, to co robią? Usiłują cię uspokoić. A co robią, kiedy widzą, że jesteś wkurwiony? Spierdalają najdalej jak to tylko możliwe.
Co mi pomogło?
Ostatnio w liście ktoś mnie zapytał, czy czuję się czasami nieudacznikiem. To dobre pytanie.
Czy marnuję swoje życie, bo nie jestem Albertem Einsteinem? Czy marnuję swoje życie, bo już nie wystąpię w reprezentacji kraju, nawet pierdolonym curlingu?
To moje życie. I moje błędy. Ludzie na pewno mają pomysł jak powinienem je przeżyć. Ale ja mam swój.
Ludzie nie będą spełniać naszych oczekiwań. Właśnie dlatego, że są ludźmi. Bo niektórzy z nich to złamasy. A ktoś ma po prostu słabszy dzień. Zresztą, dlaczego mieliby robić to, co chcesz? Kim jesteś? Wonder Woman? Bruce Wayne? Zenek Martyniuk?
Życie jest tak skonstruowane, że tracimy czasami kontrolę nad wszystkim. Wszystko się sypie, wszystko się pierdoli. I nikt nie jest w stanie tego opanować. Ani urodą, ani mięśniami, ani głową. Dupą też nie. Owszem, życie polega na traceniu. Ale jest jednak pełne do momentu, kiedy coś z niego dostajemy w zamian. Kobieta rozstaje się powoli z urodą, obserwuje jednak jak dorasta jej dziecko i coś wielkiego i gorącego wybucha pod jej sercem kiedy na nie patrzy.
Pojawiają się nam zmarszczki, ale zyskujemy doświadczenie.
Nie mam już 25 lat. Ale wyglądam lepiej niż wtedy, kiedy miałem 25 lat. Nie można sobie odmawiać pewnych rzeczy, tłumacząc tego wiekiem. Nie można odmawiać sobie miłości. Nie można odmawiać sobie szaleństwa. Że nie wypada? Nie wypada być z kumplami, mieć flaszkę i wypić ją sam.
Owszem pewnych rzeczy już nie osiągnę. Można tylko iść dalej, jakoś zagłuszyć tą stratę i zbudować w tym miejscu coś nowego. Zamiast wybuchnąć, staram się stanąć twarzą w twarz z czymś, co jest dla mnie niekomfortowe. Z czymś, co mnie przeraża.
Z niepokojem.
Smutkiem.
Cierpieniem.
Wstydem.
Ze świadomością, że nie mam kontroli nad czymś, a przecież powinienem mieć.
Zamiast się wkurwiać, staram się, aby moje zachowanie, moje cele, sprawiały, że będę kawałek bliżej do mężczyzny, którym chcę być.
Tyle dziś mam do powiedzenia.
[image error]
Photo by Gabriel Matula on Unsplash
Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
