Strach
Szybkie oddalenie się z miejsca niebezpiecznego zdarzenia zwiększa szanse przeżycia. Czyli jeśli usłyszysz wybuch, to biegnij, nie patrząc na nic ani na nikogo. Skoro jakieś zachowanie przez pokolenia dawało statystycznie większą przeżywalność, to siłą rzeczy musiało stać się istotnym elementem strategii przetrwania. Przez miliony lat strach stał się wręcz podstawowym mechanizmem obronnym.
Oczywiście obdarzeni zdolnością abstrakcyjnego myślenia ludzie potrafią wykorzystać czyjś strach do własnych celów. Zarządzanie strachem to od zawsze jedno z podstawowych narzędzi władzy. Nie inaczej jest z terrorystami – to wręcz klasyczny przykład precyzyjnego wykorzystania tego narzędzia. Strach przed dowolną rzeczą jest gorszy niż ta rzecz sama w sobie. A strach przed śmiercią już szczególnie.
Prawdopodobieństwo odniesienia obrażeń w wyniku zamachu terrorystycznego jest tak niskie, że praktycznie wręcz statystycznie pomijalne. Nawet przebywanie w bezpośredniej bliskości miejsca i czasu zamachu nie oznacza, że zostaniemy choćby draśnięci. W ostatnim zamachu na London Bridge i Borough Market zginęło osiem osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. W tym czasie na moście i na bazarze przebywało pewnie około tysiąca ludzi, z których większość nie miała nawet pojęcia, że coś się dzieje. I całe szczęście.
Całe szczęście, bo panika jest gorsza od jej źródła. W Turynie podczas meczu wybuchła petarda, co się zdarza. Przy obecnym napięciu to wystarczyło, by wywołać panikę. Poszkodowanych zostało kilkaset osób.
Wątpię, by islamscy terroryści czytali moje felietony, mogę więc chyba napisać, że jak tak dalej pójdzie, to przygotowanie zamachu będzie dziecinnie proste. Wystarczy petarda lub fałszywa informacja, lub cokolwiek podobnego, a ludzie w panice pozabijają się sami. Jedyne, co konieczne, to stałe utrzymywanie ich w poczuciu zagrożenia.
Można sobie wyobrazić progres, w którym za kilkadziesiąt lat prawo zostanie dostosowane tak, że przestępstwem będzie samo uleganie panice. Na podobnej zasadzie działa dziś określenie przekroczenia granic obrony koniecznej. Nawet jeżeli coś takiego się pojawi, jest to bardzo odległa perspektywa. Rozwiązania trzeba więc szukać gdzie indziej.
Nie oglądam telewizji, chyba że jestem u kogoś, kto ogląda. Wtedy muszę i nie jest to przyjemne doświadczenie po wielu latach bez telewizora. Niedawno w ten sposób przez godzinę, może dłużej, byłem zmuszony oglądać pewien kanał informacyjny w okresie, kiedy nieszczęśliwie dla mediów nie działo się nic szczególnego. Nie udało się akurat skręcić żadnej sztucznej afery (czyt. wrobić kogoś), nie udało się odgrzać starej sensacji, tworząc „nowy wątek w sprawie”. W tej totalnej posusze i tak narracja była prowadzona w taki sposób, jakby za moment gdzieś obok coś miało wybuchnąć.
Bez podkręcających poczucie zagrożenia mediów informacyjnych terroryzm by nie zniknął, ale jego skuteczność psychologiczna byłaby niska. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że terroryści i media informacyjne funkcjonują w silnej symbiozie. Odnoszę czasem wrażenie, że jeśli gdzieś wydarzy się zamach, w redakcjach zaczyna się radosne podniecenie i liczenie przyszłych zysków.
Żyjemy w świecie, w którym nic nie jest tym, czym się wydaje na pierwszy rzut oka. Media informacyjne nie służą informowaniu społeczeństwa o czymkolwiek, lecz są maszynami przetwarzającymi nasz strach w pieniądze. Jeśli przypadkiem w głównym bloku informacyjnym w prime timie pojawi się relacja z takich np. targów książki, to znaczy, że nieszczęśliwie tego dnia nie wydarzyło się nic strasznego.
Niełatwo można zmienić ten stan, bo sama natura mediów wolnorynkowych wymusza maksymalizację zysków. Zyski zależą od uwagi odbiorców, a tę najłatwiej zdobyć, posługując się strachem. Negatywne emocje są zdecydowanie bardziej atrakcyjnym bodźcem, i to wcale nie dlatego, że jesteśmy źli czy zepsuci dobrobytem. Unikanie zagrożeń to cecha wbudowana głęboko w nasze umysły i decydująca o przetrwaniu.
Strach to ciekawy element strategii przetrwania od milionów lat. To bodajże najstarszy algorytm prognostyczny, w jaki zaopatrzono mózgi naszych protoplastów, nim ci jeszcze wypełzli na ląd. Dzięki temu nie musimy dać się ugryźć wężowi, żeby wiedzieć, czym to skutkuje. Dlatego właśnie po usłyszeniu odgłosu wybuchu tłum biegnie w przeciwnym kierunku, zanim ktokolwiek zastanowi się, czy to ma sens.
Czy strach jest zły? Zdecydowanie nie, jeżeli tylko kontroluje go rozsądek. Szybkie zmiany cywilizacyjne wymuszają stałe korekty naszych zasad bezpieczeństwa, bo biologiczna ewolucja jest o całe rzędy wielkości zbyt powolna. Codziennie wielokrotnie przełamujemy nasz strach i przyzwyczailiśmy się do tego. Odwracamy się tyłem do nieznajomych, wchodzimy do ciasnych wind, stoimy na peronie pół metra od wjeżdżającego pociągu. Codziennie też świadomie unikamy niebezpieczeństw, przed którymi zwykły, pierwotny strach nas nie chroni: zmieniamy hasła dostępu do kont, zapinamy pasy w samochodzie, instalujemy bezpieczniki w sieci elektrycznej.
Strach funkcjonuje poniżej świadomości, zresztą jedna z teorii podaje samą świadomość jako mechanizm ewolucyjny pozwalający wyłączyć strach, kiedy staje się on szkodliwy. Sam bezmyślny instynkt nie pozwala wskoczyć zwierzęciu do rwącej rzeki, co ma sens. Jednak w przypadku zbliżającego się pożaru lasu instynkt nakazuje ucieczkę, czyli powstaje sprzeczność. Wybór mniejszego zła to wcale nie taki prosty proces i tu pojawia się świadomość, która decyduje, który ze strachów należy przełamać, nim będzie za późno na cokolwiek. Wiele wskazuje na to, że to właśnie strach całkiem dosłownie uczynił nas istotami świadomymi. Co więcej, wydaje się robić to nadal, bo jest przecież najsilniejszym bodźcem do działania.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
