Jak odbudować zjebany związek? Część 2.
O tej kobiecie przeczytałem w sieci jakiś czas temu. Ona była jeszcze piękną trzydziestoletnią, on już nie. Przyszedł do niej pewnego dnia i wyrzygał: „Jestem nieszczęśliwy. Bla. Chcę spróbować czegoś nowego. Męczę się. Bla. Nie wiem dokąd zmierzam. Bla.” „Myślałem o tym dużo”. – powiedział. „Życie jest krótkie. Bla, bla.” Później przeszedł do liryki: „Taki związek jest jak rozbita szklanka. Lepiej ją wyrzucić, niż ranić się, próbując poskładać ją z powrotem. Bla. Bla. Bla. Chcę się wyprowadzić. Bla.”
Kobieta spojrzała na niego i nie powiedziała: „Spadaj! Obcasy w moich szpilkach są większe niż twój kutas.” Nie powiedziała też: „Lubię chuje, lecz niestety są przymocowane do mężczyzn.” Nie powiedziała, bo mieli razem małe dziecko. Bo znała go i kochała. I bała się być sama.
Spokojnym tonem – chociaż była bardzo daleka od bycia spokojną – wyjaśniła: „Chcesz więcej swobody? To weź sobie więcej swobody. Nie interesuje mnie, co robisz wieczorami. Chcesz wychodzić? Wychodź. Chcesz poznawać nowe osoby (patrz: 25-latki o ponadnormatywnym rozmiarze biustu)? Poznawaj. Po prostu bądź dyskretny, ale się na razie nie wyprowadzaj. Muszę coś wymyślić, jak o tym powiedzieć naszemu synowi.”
Mężczyzna zdziwił się. Zdziwił się, ale się zgodził. I przez kilka miesięcy wyglądało to tak, że mieszkał z nimi, bawił się z dzieckiem, a wieczorami znikał. Zrzucił kilka kilo, kupił sobie nowy samochód i dużo nowych ubrań. Nie wiedział tego, co wiedziała ona.
Że mężczyźni tęsknią za młodością. Za uczuciem, kiedy mijasz kobiety i każda może być tą, która się w tobie zakocha. Za nowym związkiem, nową kobietą, nową poduszką. Ale po pewnym czasie problemy pozostają te same, mimo, że cipka jest inna. Że umawianie się z nowymi osobami, zwłaszcza po długiej abstynencji, przypomina jedzenie tortu z dużą ilością kremu. Pierwszy kawałek jest doskonały. Ale później, z każdą kolejną łyżką zaczyna ci się chcieć rzygać. Że w pewnym momencie mężczyzna wstaje, patrzy na nagie ciało obok (które trochę zna) i osobę, która jest w nie obleczona (której nie zna w ogóle) i czuje lęk i niesmak. I zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno decyzja o rozstaniu miała sens.
I on pewnego dnia wrócił do domu, wyciągnął kosiarkę i po prostu przystrzygł trawnik. Ona odetchnęła z ulgą, bo wiedziała, że jeśli facet strzyże trawnik przed domem to raczej się nie wyprowadzi. Bo uważa, że to jego dom.
Wiele kobiet słuchając tej historii mówi, że one nigdy na coś takiego by się nie zgodziły. Że jak facet chce spierdalać, to niech spierdala, tam są drzwi a na koniec mogą jeszcze poprawić celnym kopem w dupę. Ale znam też przypadek, kiedy on powiedział jej – prześlicznej, szczupłej blondynce – że ma kogoś. I później pół tygodnia mieszkał u żony, a drugie pół u kochanki, z niewielkimi korektami w jedną bądź druga stronę. Spał z żoną, budził się rano, jadł w domu śniadanie, żegnał się z dziećmi i jechał do tej drugiej. Obie wiedziały o sobie.
Żona płakała, robiła awantury, dziko się z nim pieprzyła, robiła mu loda, a on ciągle twierdził, że nie może się zdecydować. Liczyła, że się opamięta i zostanie z nią, ale on i tak po roku odszedł do tej drugiej.
Czasami nie ma łatwych rozwiązań.
[image error]
Photo by ahmed mando/CC Flickr.com
Zmarnowałaś mi życie, dziwko
Pierwszy rok związku jest, powinien najlepszy, bo ludzie się jeszcze nie znają i chce im się udawać. Później pojawia się irytacja. Następna jest złość. A potem obie strony trzaskają się zdechłymi karpiami po gębie. Dochodzi do sytuacji, gdy neutralne słowa brane są za obelgi. On powie: „Deszcz pada.”, a ona to zrozumie jako: „Zmarnowałaś mi życie, dziwko.”
Ona siedzi w tej kuchni pół dnia aby zrobić mu coś specjalnego do jedzenia, na sobie ma już gorset, na dupie stringi, które strasznie wrzynają się w tyłek, ale bardzo ładnie go podkreślają, na nogach są pończochy (koleżanki określają całość przedsięwzięcia jako ‘pracę nad związkiem’), a on wchodzi do tej kuchni i pyta wkurwiony co tu wszystko tak upierdolone i jeżeli ona myśli, że on to będzie sprzątał, to ją pojebało. Poziom uczuć negatywnych do partnera skoczył bowiem do takiego poziomu, że byle gówno jest w stanie doprowadzić ich do furii.
Kobiety są zwykle niepewne i często wierzą, że wszystko to, co dzieje się na świecie to ich wina. Zazwyczaj, więc, to ona chce ratować związek. Zaczyna od monologu. Zadaje pytanie na które nie ma odpowiedzi, czyli: dlaczego nie jest jak dawniej?
Zresztą mężczyźni nie lubią mówić o związku. To dla nich jak kopulacja z europaletą przykrytą papą.
Dalej sekwencja wydarzeń przypomina już nie film fabularny z TVN –u, ale duńskie kino niezależne. Jego irytacja rośnie. Ona to widzi, emocjonalnie zaczyna jej odpierdalać, więc za chwilę awantura się powtarza. On nie słucha, obieca jej wszystko, aby tylko się zamknęła (na początku, owszem, pomaga seks, bo po seksie przez chwilę jest tak, jak było). On zaczyna uciekać z domu pod byle pretekstem. Pojawia się kolejne paliwo rakietowe do kłótni: „Wolisz kolegów ode mnie.” Ponieważ jej niepokój rośnie, jego irytacja też rośnie. Ona to widzi, nakręca się jeszcze bardziej, a w tle już czeka cycata 20-latka, która oczywiście go utuli i zrozumie.
A dalej?
A dalej chemia tej relacji jest taka, że wszystko może doprowadzić do eksplozji. Później okazuje się, że dwójka osób się rozstała dlatego, że pokłóciła się kto tego dnia miał wyprowadzić psa.
O co mi, kurwa, chodzi?
Serca są jak umowy. Ludzie je łamią, a później idą sobie dalej. A dalej to już mijają się jak nieznajomi, mimo, że wcześniej kochali się ponoć na zawsze.
Zadaj sobie pięć pytań.
1. Czy jesteś z nim/z nią z właściwych powodów?
Więcej czasu czytamy instrukcję obsługi lodówki, niż zastanawiamy się kim jesteśmy i czego chcemy od związku.
Ludzie decydują się na związek, bo są samotni. Bo zżera ich desperacka potrzeba bliskości. Bo czują się nieszczęśliwi. Bo czegoś im brakuje. Bo matka marudzi (A kiedy będziesz mieć dziecko? A dlaczego jesteś sama/ sam?). Bo dobrze razem wyglądają na zdjęciach na Facebooku. Bo inni twierdzą, że są tak fantastyczną parą. Bo wyobrazili sobie partnera, który przykleili zestaw cech, wyjęty prosto z hollywoodzkiego filmu, a teraz łudzą się, że będzie taki naprawdę. Bo są z kimś kto ich nie kocha, a wierzą, że z upływem czasu to się zmieni.
Jeśli uciekamy od prawdy, to żyjemy udając. A prawda jest taka, że nie zmusisz nikogo do tego aby cię kochał, jeśli cię nie kocha. Nie będziesz kochana/kochany tylko dlatego, że tego chcesz. Albo dlatego, że to czujesz, albo wydaje ci się, że to czujesz.
O co mi, kurwa, chodzi?
Chodzi mi o bycie z kimś, kto cię chce. Kto idzie obok ciebie, mimo, że się czasami na ciebie wkurwia. Kto rezygnuje dla ciebie z części swojej wolności i mu/jej to nie przeszkadza. Chodzi o to, aby wracając do domu czuć to samo, co czujesz w sytuacji, kiedy kelner w restauracji przynosi ci w końcu żarcie.
2. Jak traktuje cię osoba z którą jesteś?
Między głową, a sercem jest mniej więcej 50 cm. Ale to w chuj daleka droga.
Ostatnio pewna blond-ruda kobieta (jest bystra i ma ładne usta, a mężczyźni chcą od razu spróbować jak bardzo są smaczne) opowiedziała mi o swojej przyjaciółce Joannie. Joannie nie wolno do niej dzwonić. Nie wolno się z nią spotykać. Joannie zakazał tego jej facet.
Dlaczego zakazał?
Też zadałem sobie to pytanie, ale nie wiem czy odpowiedź przejdzie mi przez instalację. Zabronił, bo….jego przyjaciel pokłócił się z tą blond-rudą kobietą. I Joanna go posłuchała.
Nie o każdy związek warto walczyć, bo niektóre są jak teledysk disco – polo, tylko, że bez muzyki. I smakują jak sushi z Biedronki. Są zimne, gumowe i suche, a jedyne co chcesz zrobić po konsumpcji, to zamknąć się samotnie w łazience. Miłość nie polega na tym, ze się poświęca wszystko, czas, godność, szacunek do siebie, swoje marzenia, pragnienia, cele oraz przyjaciół, aby tylko z kimś być. Jeśli ktoś tak zrobił, to jest chory. A jeśli przy tym uważa, że miłość musi bezwarunkowa, i w jej imię powinno się znosić różne rzeczy, to informuję, że jak ktoś szmaci drugą osobę to jej nie tylko nie kocha, ale też zwyczajnie nie szanuje. A jak jej nie szanuje, to i tak ją/jego zostawi. To, że z kimś jesteś oznacza, że cały czas musisz być dla tej osoby wyzwaniem.
Najlepszym testem, jaki można sobie zrobić w związku jest pytanie: a pozwoliłabyś/pozwoliłbyś, aby tak cię traktował twój najlepszy przyjaciel? Czy pozwoliłabyś, aby twoja przyjaciółka wsadziła ci świeczkę w dupę?
Raczej nie, prawda? Patologii się nie ratuje. Z patologii się spierdala. I nie ma znaczenia, że patologia później płacze, albo przeprasza, albo obiecuje poprawę, albo wmawia, że to twoja wina, albo przekonuje, że się na to „zasłużyło”, albo zawistni ludzie chcą zniszczyć wasz związek.
3. Czy Ty potrafisz dawać?
W związku nie liczy się, jak jest naprawdę. Liczy się, jakie są nasze odczucia. Przeświadczenia. Czy uważamy, ze jesteśmy traktowani dobrze, czy ktoś nas wykorzystuje.
Kiedy związek jest zbalansowany, to nikt nie mówi: „A to ja przedwczoraj ściszałem telewizor.” Bo naturalnym jest, że ty robisz jedno, a osoba z którą jesteś coś innego.
Ale żyjemy w czasach fejkowych. Oczekujemy od drugiej strony doskonałości, bo uważamy, że się nam ona należy, ale sami nie chcemy nic dać w zamian.
A w związku, aby dostawać, trzeba dawać.
4. Czy potraficie jeszcze ze sobą rozmawiać?
Kiedyś przeczytałem, że największym problemem w komunikacji w dzisiejszych czasach jest to, że nie słuchamy, by zrozumieć. Słuchamy po to, by odpowiedzieć . By zabłysnąć. By zripostować.
Żyjemy w czasach Instagrama i Facebooka, gdy na wszystko nakłada się filtry maskujące rzeczywistość. Gdy nieustająco szukamy aprobaty poprzez lajki. Gdy w przypadku kłopotów nie zwracamy się do ludzi, tylko do urządzeń, do telefonu, albo do laptopa.
Do seksu można znaleźć aplikację. Do związku już nie.
Ktoś z kim jesteś tak naprawdę mówi ci o swoich lękach. O swoich słabościach. Pokazuje swoje ja i nie boi się, że go zostawisz. Swoją drogą jeśli kiedykolwiek mężczyzna powie ci szczerze o swoich kompleksach to znaczy, że jest twój.
Że go masz. Że ci ufa. Że wierzy w was.
Jeśli, więc, masz problem w związku, to pierwszą osobą, której powinnaś/ powinieneś o tym powiedzieć nie jest tata, nie jest mama, nie jest kochanka, czy kochanek, nie jest to barman, ani nawet ja.
Jeśli coś ci przeszkadza w związku to powiedz o tym tej drugiej osobie. Jeśli coś cię wkurwia to mów, że cię wkurwia, a nie że ‘złowrogo szumią wierzby’, czy też ‘duch mój na rozżarzone węgle dupą siadł.’ Osoba z którą jesteś ma prawo wiedzieć, kim jesteś. Co ci przeszkadza. Czego pragniesz. Jakie są twoje wartości.
Wystarczy powiedzieć. Nie trzeba wymyślać od razu rozwiązań. Nie trzeba oceniać. Tak długo jak chcesz z kimś rozmawiać, tak długo chcesz z nim być. Reszta to tylko obrączki, mieszkania i kredyty hipoteczne.
5. Czy możesz go/ją dotknąć?
To najprostszy gest. Ale gest, który buduje intymność. Dotyk wewnątrz dłoni. Dotyk karku. Tam pod włosami, gdzie skóra jest wrażliwa. Dotyk ust.
Weź jej/ jego rękę.
Spójrz na nią.
I dotknij.
W przypadku faceta, weź ją na ręce.
Dotyk leczy.
Każdy potrzebuje dotyku. I nawet jeśli uważa, że jest totalnie zajebistą singielką albo singlem, to i tak go świadomie albo podświadomie szuka. Dotyku oraz miłości.
Czy dasz mu/jej swój telefon?
Dzisiejsze związki polegają na tym, że ludzie zdzierają z siebie ubrania, on dochodzi na jej brzuch albo tyłek, ale nie mogą nawzajem dotykać swoich telefonów. Że żyjemy niby razem, ale jednak osobno.
Czy znam przepis na idealny związek? Nie. Ale wiem, że aby być w dobrym związku z mężczyzną trzeba budować razem z nim historię. Zaś by być w udanym związku z kobietą, trzeba dawać jej emocje.
W każdym związku są kłótnie. Lecz nie chodzi o to, że ludzie się kłócą, bo kłócić się będą zawsze. Chodzi o to, jak się wtedy traktują.
[image error]
unsplash.com







Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
