Za dzieciaka byłem przymuszany do wyjazdów z rodziną, bo przeca bachora solo nie zostawią, jeszcze sobie śniadanie zrobi, czy inne szaleństwo. Potem ojciec z wujasami wynajmowali łajbę, pili browara i robili przechyły. Ciotki piszczały a ja nawet nie mogłem się porządnie wyrzygać. Ze strachu.
Marzyłem o chwili, kiedy nie będę musiał nigdzie jeździć, o dorosłości. I co? Też do dupy. Człowiek se siedzi. Czeka przy tym monitorze, aż się coś zdarzy w internecie. Tylko Koko zatwittuje, że jeździ na longbordzie. A mi się longbord jedynie z surferami kojarzy, z czasów sprzed
dużej fali i krótkiej deski, bo obejrzałem dokumenta na Planete. I nie wiem, jak się na tym jeździ bez wody. I też strach.
Tylko praca mi już została. Jaki żal.
Published on August 15, 2011 07:28