Ojoj, idą bolesne zmiany w kolejnym programie lojalnościowym. Trudniej zasłużyć na odlot
Jakiś czas temu w bankach modne były karty płatnicze, dzięki którym można taniej lub za darmo podróżować samolotami. Im częściej używasz takiej karty, tym więcej masz punktów (zwykle zwanych milami), które z kolei da się wymienić na bilety lotnicze. Znam asów, którzy tak intensywnie wachlowali swoimi kartami, że raz na kilkanaście miesięcy za darmo lecieli sobie np. do Azji albo do którejś ze stolic europejskich. A raz na dwa-trzy lata taki bonus trafiał się niemal każdemu użytkownikowi (no, może poza tymi, którzy włożyli swoje karty na dnie szuflady). "Lotnicze" karty były więc jedną z najbardziej "rentownych" form programów lojalnościowych. Latanie za grosze to w końcu nieco bardziej podniecający pomysł na nagrodę, niż patelnia. Za używanie kart płaciły w ten sposób Raiffeisen Bank (mial wspólną kartę z WizzAir), mBank, Citibank i Diners Club (w ramach programu Miles and More wspólnie z LOT-em i Lufthansą).
Czytaj też: Nagrodzą nie tylko za zakupy? Payback szykuje kontratak
Niestety, czasy lotniczych kart zdają się powoli dobiegać końca. Z wspólnego biznesu z linią lotniczą wycofał się Raiffeisen (Wizz wydaje teraz kartę przedpłaconą wspólnie z Euronetem , tym od bankomatów), potem "wymiękł Citibank (zamienił program Miles and More na konkurencyjny, w którym bierze udział British Airways, ale przelicznik punktowy jest w nim znacznie mniej korzystny). Nota bene klientów Citi próbował przechwycić w locie mBank :-). W czwartek zaś dotarł do mnie komunikat mBanku o zmianach, które od stycznia szykuje posiadaczom kart kredytowych Miles and More . Od początku przyszłego roku żeby "zarobić" jedną milę na swoje konto trzeba będzie jeszcze intensywniej wachlować plastikiem. W przypadku zwykłych kart Miles and More jedna mila będzie przysługiwała za 6 zł zakupów (dziś jest to 5 zł), zaś w przypadku kart typu premium - 4 zł (do tej pory było 3 zł).
To oznacza, że aby "zarobić" na bilet lotniczy trzeba będzie wykręcić jakieś 20-25% więcej obrotów na zakupach . A i to nie wszystko, bo niemal jednocześnie - a dokładniej od połowy września tego roku - liczbę potrzebnych do zdobycia nagrody mil zwiększył także sam operator programu, czyli Miles and More . O ile do tej pory lot krajowy gratis (a w zasadzie nie całkiem, bo w cenie opłat lotniskowych) przysługiwał za 25.000 mil, to teraz limit podniesiono do 30.000 mil. Loty w granicach Europy "podrożały" z 30.000 mil do 35.000 mil. Co to konkretnie oznacza dla klientów mBanku? Ano o ile na starych zasadach do biletu na lot europejski wystarczyło 150.000 zł obrotów na karcie (albo 90.000 zł w przypadku karty premium), to teraz będzie to 210.000 zł (lub 140.000 zł w przypadku karty premium).
Skoro przeciętny posiadacz tej karty wyciska zapewne nie więcej, niż 3.000 zł obrotów miesięcznie, to średni czas ciułania mil na bilet lotniczy wydłuży się o jedną trzecią (w tym przykładzie: z niecałych czterech do prawie sześciu lat, przy wyższych obrotach kartą będzie to mniej). A jeszcze trzeba pamiętać, że standardowo punkty w Miles and More są po trzech latach anulowane jeśli uczestnik programu ich nie wykorzysta na jakąś nagrodę. Można więc gonić króliczka i nigdy go nie dogonić. Albo wymieniać punkty na "słabsze" nagrody, jak np. noclegi w hotelach (np. kilka dni w Barcelonie za 20.000 punktów), czy tańszy wynajem samochodów. Gorsze przeliczniki zafundowane uczestnikom programu przez Miles and More uderzają też w drugiej obok mBanku firmy oferującej lotnicze karty, czyli Diners Club. Tu już od dawna przelicznik wynosi 1 mila za 5 zł wydane kartą (ale trzeba pamiętać, że nie jest to karta dla każdego, warunki przyznania są dość wyśrubowane).
Biorąc pod uwagę, że lotnicze karty są dość drogimi "zabawkami" - np. w mBanku wydanie zwykłej karty kredytowej Miles and More kosztuje aż 100 zł, a cieszącej wyższym przelicznikiem karty premium aż 300 zł (Diners Club pobiera aż 350 zł opłaty) - coraz mniej korzystne przeliczniki stawiają pod znakiem zapytania ich atrakcyjność. Nawet biorąc pod uwagę 2000 mil powitalnych dystans potrzebny do zebrania nagród w postaci gratisowych lotów staje się kosmiczny. A wymogi związane z taką kartą są spore. Żeby w mBanku nie zapłacić aż 200 zł rocznej opłaty za używanie plastiku "lotniczego" w wersji standardowej trzeba nią wykręcić 240 transakcji albo 18.000 zł. Generalnie więc można chyba mówić o powolnych dorzynkach lotniczych kart.
Czytaj też: MasterCard zmienia swój program lojalnościowy. Będzie bolało
Powody tej sytuacji są chyba oczywiste. Z jednej strony banki mniej zarabiają na transakcjach kartowych, więc mają dużo mniejszą determinację, by oferować klientom duże korzyści za wachlowanie kartą. Z drugiej zaś strony w branży lotniczej też jest nielekko, głównie z powodu rosnącej konkurencji tanich linii, rosnących kosztów związanych z bezpieczeństwem oraz zalewającego świat terroryzmu. Mniejsza atrakcyjność dotyka zresztą nie tylko "lotniczych" programów lojalnościowych. Jakkolwiek punktowe programy lojalnościowe w polskich bankach są i pewnie jeszcze przez jakiś czas będą, to lojalność klientów banki będą chyba w niedalekiej przyszłości budowały na rabatach za zakupy przyznawanych z wykorzystaniem smartfona, geolokalizacji i znajomości profilu konsumenckiego konkretnego klienta.
OBEJRZYJ CZWARTY ODCINEK "KASOWNIKA SAMCIKA". W kolejnym odcinku mojego cotygodniowego wideocyklu głównym tematem są internetowi złodzieje twoich pieniędzy. Jakie sposoby stosują, żeby wyczyścić ci konto? Jakich zasad bezpieczeństwa przestrzegać, żeby sobie poszli?
A poniżej trzeci odcinek "Kasownika Samcika", w którym przedstawiałem sprytne sposoby na oszczędzanie. W poprzednich odcinkach było m.in. o studiowaniu, pracowaniu, czy zaciąganiu kredytu hipotecznego. Poza poradami finansowymi w każdym wydaniu solennie obiecuję czerstwy żart prowadzącego :-)), ciekawostkę o pieniądzach oraz finansowy trik Samcika. Żeby nie przegapić kolejnych odcinków - zapraszam do subskrybowania kanału YouTube "Subiektywnie o finansach"
(NIE)BEZPIECZNE POŁOWY. W ramach sprawdzania czy jest dla naszych pieniędzy jakaś alternatywa dla 1% z bankowego depozytu udałem się na ryby. Myślałem, że najgorsze będzie starcie z giełdowymi rekinami, ale nie - cios przyszedł z najmniej oczekiwanej strony. A więcej wstrząsających klipów pod tym linkiem
A TERAZ... CHŁOŃ SUBIEKTYWNOŚĆ TAK JAK LUBISZ. Subiektywność jest multifunkcyjna i się często dyslokuje ;-). Można ją spotkać tu i tam. W internecie, mediach społecznościowych, na wideo, w prasie, książkach oraz na spotkaniach, odczytach, konferencjach - wszędzie tam, gdzie mówi się o pieniądzach.
Blog "Subiektywnie o finansach" codziennie, od ponad siedmiu lat, zapewnia niezbędną dawkę wiedzy o Waszych pieniądzach. Prześwietlanie produktów finansowych, ekskluzywne wiadomości o nowych produktach oraz piętnowanie skandalicznych praktyk i interwencje w Waszych sprawach. Dołącz do niemal 200.000 czytelników i codziennie zaglądaj na samcik.blox.pl, nowy wpis wpada tu zwykle tuż po godz. 9.00. Jeśli chcesz wiedzieć jeszcze więcej i ze mną podyskutować, zostań fanem blogu na Facebooku (jest nas już 35.000!), na Twitterze (tu wraz ze mną rządzi blisko 10.000 followersów). Zapraszam też do bezpośredniego kontaktu mejlowego: maciej.samcik@gazeta.pl. Postaram się odpowiedzieć na każdy e-mail, choć nie obiecuję, że odpowiem szybko ;-).
Maciej Samcik's Blog
- Maciej Samcik's profile
- 3 followers

