Zawód pośrednika
Mam swój prywatny ranking zawodów, które uważam za godne szacunku albo wręcz przeciwnie. Do pierwszych zaliczam m. in. lekarza, nauczyciela, rakarza, scenarzystę i prostytutkę, do drugich rzecznika prasowego, telemarketera, akwizytora, księdza i właściciela biura tłumaczeń. Chociaż tak do końca nie wiem, czy właściciel biura tłumaczeń to zawód, gdyż definicja „fachowe, stałe wykonywanie jakiejś pracy w celach zarobkowych” w ogóle do tego zajęcia nie przystaje. To znaczy zgadza się, że w celach zarobkowych, ale o pracy trudno mówić, raczej o żerowaniu na cudzej.
Żerowanie na cudzej pracy jest zajęciem nieetycznym. Etyka wprawdzie w naszym kraju ustąpiła miejsca katolicyzmowi, więc można postępować nieetycznie, byleby powołać się na wyznawanie katolicyzmu, bo zdaniem wyznawców tegoż z definicji uświęca to naruszanie międzyludzkich norm, ale pewni ludzie do zachowań etycznych zobowiązani są prawem. Do takich należy tłumacz przysięgły, bo to jest zawód zaufania publicznego. Toteż nieźle się zdziwiłem, kiedy dostałem zapytanie w sprawie przetłumaczenia dokumentu z języka szwedzkiego na polski od właścicielki biura tłumaczeń, która przedstawiała się jako tłumacz przysięgły języka angielskiego. Dlaczego się zdziwiłem? Bo rolą tłumacza przysięgłego jest tłumaczenie dokumentów, a nie sprzedaż cudzych tłumaczeń. Posługiwanie się prestiżowym tytułem w dosyć mętnej działalności jest nie do przyjęcia Pośrednictwo tłumacza przysięgłego języka angielskiego między osobą chcącą przetłumaczyć dokument z języka szwedzkiego a tłumaczem przysięgłym języka szwedzkiego jest całkowicie zbędne. Tłumacz angielskiego nie wnosi żadnej wartości dodanej, niczego klientowi nie ułatwia, nie ma ani uprawnień, ani wiedzy, żeby korygować moje tłumaczenie (tym bardziej, jeśli przekład jest w drugą stronę). Bierze prowizję de facto za zatajenie przed klientem, że ten mógłby udać się bezpośrednio do tłumacza języka szwedzkiego. Nazywając rzecz po imieniu, jest to albo kradzież zlecenia i oddanie go za odpowiedni okup, jeśli prowizja zostanie wykrojona z normalnej stawki tłumacza szwedzkiego, albo naciągnięcie klienta, jeśli prowizja zostanie do tej stawki doliczona.
Zgłasza się do mnie sporo osób z dokumentami angielskojęzycznymi. Bierze się to stąd, że angielski w Szwecji praktycznie funkcjonuje jako drugi język urzędowy, Szwedzi zakładają, że tak jest też w innych krajach, i dokumenty wystawiają często po angielsku w przekonaniu, że w tym języku zostaną przez urząd zagraniczny przyjęte. Klienci z kolei zakładają, że dokumenty ze Szwecji są po szwedzku i w ogóle na nie nie patrząc (takie musi być wyjaśnienie, bo nie wierzę, by było aż tylu ignorantów niepotrafiących rozpoznać, że dokument jest po angielsku), przychodzą z nimi do mnie. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mógłbym wykorzystać tę sytuację, znaleźć sobie jakiegoś tańszego tłumacza angielskiego, jeszcze takiego, który mi tłumaczenie przywiezie (ostatnio w jednym biurze tłumaczeń usłyszałem, że są tacy, kiedy na pytanie, czy przywiozę im tłumaczenie, odparłem, że to chyba żart) i zarabiać na tym, że klient jest nieprzytomny. Po pierwsze czułbym się mocno niekomfortowo, bo to tak, jakbym brał od ludzi pieniądze za udzielenie odpowiedzi na pytanie o godzinę albo o drogę, a po drugie uważam, że cwaniackie zachowania tłumaczowi przysięgłemu nie przystoją. Zamiast tego informuję klienta, że na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości ma kompletną listę tłumaczy przysięgłych, gdzie znajdzie właściwego pod kątem swoich potrzeb (na przykład blisko jego miejsca zamieszkania), i odradzam udanie się do biura tłumaczeń, wskazując, że podroży mu to znacznie usługę, a w zamian nic dokładnie nie dostanie, bo przecież bez różnicy, czy zadzwoni i pojedzie do biura, czy zadzwoni i pojedzie do tłumacza.
Jeśli już pani tłumaczka musi sobie dorabiać przez kradzież zleceń kolegom po fachu, to powinna mieć na tyle wstydu, by robić to po cichu. To znaczy nie afiszować się ze swoim tytułem przysięgłego, bo pośrednicząc między klientem a tłumaczem nie w tej roli występuje. Czy jak pójdzie dorobić sobie do agencji towarzyskiej, to będzie przedstawiała się jako tłumacz przysięgły, licząc, że przez to złapie więcej klientów, których będzie rajcowało, że prześpią się z tłumaczką? Nie. Chociaż akurat w tym przypadku wykonywałaby uczciwą pracę, więc przeciwwskazania byłyby jakby mniejsze.
Paweł Pollak's Blog
- Paweł Pollak's profile
- 3 followers
