Jutro Brexit? Koniec świata? Pięć rzeczy, które musisz wiedzieć, zanim wykopiesz ziemiankę

W czwartek mieszkańcy Wielkiej Brytanii zdecydują w referendum o tym, czy chcą nadal być w Unii Europejskiej. W ostatnich dniach bukmacherzy częściej obstawiali, że zwolennicy ostrego cięcia rzeczywistości nie uzyskają większości, ale... mówimy przecież o narodzie, który ma kierownicę po lewej stronie, więc można się po nim spodziewać wszystkiego :-). Straszenia Brexitem jest w ostatnich dniach co niemiara (straszą również goście pokroju George'a Sorosa, którzy zwykle na straszeniu zarabiają miliardy). Mam nadzieję graniczącą z pewnością :-)), że wykopaliście już sobie ziemiankę za miastem, kupiliście zapas mąki na trzy tygodnie i będziecie obserwować świat z punktu widzenia kreta ;-). Dla tych, którzy nie zdążyli zaszyć się w bezpiecznym miejscu mam informację: Wy jeszcze zdążycie wykopać sobie ziemiankę. Ale zanim to zrobicie, musicie wiedzieć kilka rzeczy.



UNIA TO NIE PIASKOWNICA.. . Szczerze pisząc nikt do tej pory nie wyjaśnił jak miałoby wyglądać wychodzenie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Bo Unia to nie piaskownica. Nie można zabrać zabawek i po prostu sobie wyjść. To plątanina umów, zależności, traktatów... Trzeba na nowo ustalić zasady ruchu granicznego (kto potrzebuje wiz do Londynu, a kto nie), wzajemnego opodatkowania dochodów, stopień swobody przepływu kapitału pomiędzy Wielką Brytanią i krajami Unii, zasady dostępu obcokrajowców do brytyjskiego rynku pracy itp. Brytyjczycy nie musieliby już płacić składek do unijnego budżetu, ale rozplątanie wszystkich zależności - głównie gospodarczych - łączących Unię i Londyn byłoby trudne i zajęłoby kilka lat (eksperci mówią, że od decyzji do wyjścia z Unii upłynęłyby najmarniej dwa lata). Nawet jeśli Brytyjczycy postanowią wypisać się z Unii, to świat się nie zawali, a przynajmniej nie zawali się od razu. A jeśli postanowią się nie wypisywać, to... tym bardziej się nie zawali. 



Czytaj też: Po ile będzie euro w wakacje? Kupować dziś, czy się wstrzymać?



...ALE GDY W PIASKOWNICY ZROBI SIĘ WIĘCEJ MIEJSCA... Co nas to obchodzi? No, może poza tymi z nas, którzy otrzymują przelewy od członków rodziny pracujących w Anglii (rocznie podobno do Polski płynie w ten sposób 3 mld funtów)? Wyjęcie z Unii Europejskiej dużego kraju może oznaczać turbulencje - np. spadek wymiany handlowej z tym krajem (będziemy wysyłać do Wielkiej Brytanii mniej naszych mebli) - ale z drugiej strony może się okazać, że część inwestorów, nie trawiąc posiadania inwestycji w kraju leżącym poza Unią, przeniesie się np. do Polski. Bo Polska, jak powszechnie wiadomo, w Unii jeszcze jest i Unię wciąż kocha. Jeśli w piaskownicy zrobi się więcej miejsca, to i możliwości "zabawy" będzie więcej - to paradoksalnie może być szansa dla Polski na przyciąganie inwestycji. Chyba, że kilka największych krajów należących do Strefy Euro postanowi zmontować sobie "unię deluxe" i wtedy my będziemy w tej piaskownicy, ale... bez zabawek.



STRACH MA WIELKIE OCZY, ALE... JEST KRÓTKOWIDZEM. Poszukiwanie przez inwestorów bezpiecznej "poczekalni" dla pieniędzy na krótką metę może oznaczać turbulencje. Być może w górę pójdą notowania dolara (niektórzy mówią, że będzie kosztował tyle, co euro) i franka (to ostatnie oczywiście nie ucieszy 550.000 rodzin mających kredyt hipoteczny w walucie obcej). Przez kilka dni lub tygodni   można sobie wyobrazić franka w okolicach 4,5 zł . Posiadacze polskich akcji (czy to bezpośrednio, czy za pośrednictwem TFI lub OFE) będą musieli jeszcze chwilę poczekać na hossę (ale czekają już od pięciu lat, więc luz), bo posiadacze kapitału będą woleli od polskich akcji amerykańskie obligacje , Tyle, że z awersją do ryzyka jest tak, iż ona prędzej czy później ustępuje. Nie da się na dłuższą metę inwestować pieniędzy w instrumenty oprocentowane na zero, prawie zero lub nawet na ujemny procent (tak jest w Szwajcarii). Ostatnio przeczytałem w jednym z giełdowych blogów, że w poprzednich latach tego typu turbulencje po kilku miesiącach dawały inwestorom średnio 18%... zysku. Inwestorzy, którzy przez kilka tygodni są na "zeroprocentowej diecie" wracają wygłodzeni i znów napychają się ryzykiem :-). Pamiętacie szok po "uwolnieniu" ceny franka w styczniu 2015 r.? Wtedy też było gorąco, ale potem kurs wrócił do bardziej rozsądnych poziomów. A stało się to dość szybko.



Czytaj też: Z polskim kontem w Londynie? Bank przyjazny podróżnikom



Czytaj też: Tylko udają bank, ale za to jak! Niski spread, tani przelew do Anglii... 



KTO SZYBKO STRACI, KTO DUŻO ZAROBI? Najbardziej odczuwalnym dla większości Polaków krótkoterminowym skutkiem ewentualnego Brexitu może być czasowe osłabienie notowań złotego w wyniku niechęci inwestorów do podejmowania jakiegokolwiek ryzyka w inwestowaniu (a zatem wycofywania kapitału m.in. do USA). Droższe euro - ale tylko wtedy, gdyby jego cena utrzymała się wysoko przez dłuższy czas - to wyższe ceny elektroniki, a drogi dolar - podbija ceny paliw. Kto wybiera się na wakacje za granicę może spotkać się z sytuacją, w której biuro podróży zażąda dopłaty do ceny wycieczki. I to nawet jeśli została zarezerwowana już dawno temu (będzie to możliwe, o ile do wyjazdu pozostało więcej, niż 60 dni - takie zastrzeżenia znajdują się w regulaminach wszystkich największych biur podróży). Przez pewien czas wyższe będą też raty kredytów hipotecznych w euro i frankach. Wygranymi w tej sytuacji mogą być ci, którzy trzymają część swoich oszczędności w dolarach, albo zainwestowali w złoto, które w niepewnych czasach teoretycznie powinno drożeć.



[image error]



Kliknij baner i zapisz się do zabawy! Szczegóły konkursu i warunki uczestnictwa: tutaj



NIE BĘDZIE BREXITU? NIE BĘDZIE CZWÓREK :-). Wielka Brytania może pokazać drogę innym krajom, które też mają dość "dyktatu Brukseli" (np. Hiszpanii, czy Grecji, która już prawie z Unii wyszła, bo Niemcy nie chcą jej umorzyć długów). Można nie lubić cioci Angeli, ale w sąsiedniej piaskownicy zabawki trzyma w garści wujek Władimir. A on prędzej czy później zaproponuje nam udział w swojej Unii Euroazjatyckiej. Wtedy ziemianka rzeczywiście może się przydać :-). Co prawda w dzieciństwie mówiono mi (pewnie dlatego, że do 20-go roku życia mieszkałem w Poznaniu ;-)), że "Azja zaczyna się już za Kutnem", ale od tego czasu zbudowano kilka dworców i autostrad. Na wschód od Kutna też ;-). A ja od 20 lat mieszkam w Warszawie ;-).Z tego punktu widzenia lepiej, żeby Brytyjczycy jednak nie sprawdzali jak to jest bawić się poza piaskownicą. Zwłaszcza, że wcale tak źle nie mają, bo nie należą do Strefy Euro i sami ustalają sobie stopy procentowe. Mimo wszystko większe jest prawdopodobieństwo, że Brytyjczycy nie skoczą na główkę. A jeśli nie skoczą, to frank znów będzie bez "czwórki" z przodu :-). A euro przestanie denerwować tym, że jego kurs składa się z samych czwórek ;-). I tylko rząd nie może mieć nadziei, że znów będzie mógł sprzedawać obligacje po 2% (dziś ich rentowność sięga 3,6%). Ale może to i lepiej :-).



Długoterminowe konsekwencje ewentualnego rozwalania Unii Europejskiej mogą być niefajne, ale krótkoterminowe zawirowania mają to do siebie, że są... krótkoterminowe. Inwestorzy szybko dojdą do wniosku, że referendum to jedno, w fizyczne "wyspawanie" wielkiej Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej potrwa kilka lat i niekoniecznie będzie oznaczało pełną separację. Bierzemy więc tabletki na uspokojenie i czekamy aż się wszystko się ustoi. Na dłuższą metę musimy brać pod uwagę scenariusz, w którym inwestorzy zagraniczni - ci, od których chcemy zasysać kapitał - nie będą już patrzyli na nas jak na "wschodzącą gwiazdę wielkiej Unii Europejskiej".ale jak na średniej wielkości kraj poza strefą euro, położony zbyt blisko Rosji. Tyle, że to wcale nie jest takie złe. Szczerze pisząc to nawet wolę w sytuacji, kiedy żyjemy na własny rachunek i jesteśmy wyceniani tak, jak na to zasługujemy, niż żeby było tak, jak z Grecją, której pożyczano kasę bez opamiętania, bo jest częścią potężnej strefy euro. Jeśli będziemy rozsądnym, dobrze zarządzanym krajem, niespecjalnie zadłużonym i z dobrym podejściem do inwestorów (Boże, co ja bredzę? ;-))), to niezależnie od tego czy Unia przetrwa, będziemy atrakcyjnym miejscem do inwestowania i zarabiania pieniędzy. Czy konie z Wiejskiej mnie słyszą?

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 22, 2016 00:03
No comments have been added yet.


Maciej Samcik's Blog

Maciej Samcik
Maciej Samcik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Maciej Samcik's blog with rss.