Czarownica nie może wymarzyć sobie lepszego życia. Kate Hallander wreszcie ma u boku ukochanego Jonathana, a dzięki nowym przyjaciołom, w spokoju zgłębia tajniki swojej magicznej mocy. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie wstrząsające wieści z Jaaru.
W tajemniczych okolicznościach, tuż przed swoim ślubem z księciem ferów, znika Fione ỳl Maas. Oznacza to, że Kate oraz Strażnicy Żywiołów znów będą mieli ręce pełne roboty. Poszukiwania zaginionej ferini zaprowadzą ich do serc dwóch, odwiecznie walczących ze sobą krain, Elphame i Tir-na-Nog. Po drodze czeka ich jednak otwarcie wielu drzwi, za którymi czają się liczne niebezpieczeństwa, a kręta ścieżka z każdym krokiem będzie się wydawać bardziej zawiła.
Smoki, wiedźmy i krwiożercze demony – świat Jaaru staje się coraz mroczniejszy. Kto stoi za porwaniem Fione? Co odkryją Strażnicy, przechodząc przez kolejne bramy? I dlaczego Babcia Annwynn wciąż zachowuje się jak zwichrowana dziwaczka?
Adam Faber dzieli niewielki pokój z czarno-białym kotem i mnóstwem zmyślonych i niezmyślonych przyjaciół. Jeśli któryś z nich upiera się, by zadręczać go swoją historią, zrzuca z biurka zalegające papiery i zaczyna pisać - koniecznie czarnym długopisem. W Jaar wierzy naprawdę.
Nie polubiłem się za bardzo z Jaarem. Czy 'Siedem bram' coś zmieniło?
Zacznę od tego, że lektura bardzo mi się dłużyła. Ocena wynika z faktu, iż książka jest lepsza od pierwszej części i trochę uratowało ją zakończenie. Było tutaj trochę dobrych rzeczy. Nie ma tylu nawiązań do elementów religijnych, które tak bardzo przeszkadzały mi w poprzednich częściach. Są natomiast duże inspiracje Harrym Potterem, Władcą Pierścieni czy Niezgodną, niektóre wydarzenia są łudząco podobne. Ale czy to źle? Według mnie trochę tak, jednak uważam, że to jest lepszy kierunek, w którym powinna iść fabuła. No i dobre zakończenie, które przełamało swój schemat i było poprowadzone trochę żywiej. Oczywiście w plusach należy wspomnieć również piękną okładkę.
Fabuła była dla mnie często nielogiczna lub nudna, ale tutaj przyjmuję poprawkę, że mogę być na to za stary. Drażniło mnie również to, że autor wprowadził do historii tylu bohaterów, że czytając nie tylko zapominam kto jest kim, ale nawet nie pamiętam czy to człowiek czy fer. Akcja, która również wprowadza bardzo wiele wątków mogłaby być zastąpiona lepszym poznaniem postaci. Bo jaki jest sens w tym, że na wyprawę wybiera się duża grupa, skoro niektóre główne (sic!) postaci przez ponad 500 stron wypowiadają może 3 zdania... Nie poczułem też prawdziwego zagrożenia z tak zwanej ciemnej strony, które teoretycznie wisiało nad wszystkimi od początku, więc coś chyba poszło nie tak.
Jest lepiej, ale mogło być jeszcze lepiej. Czy warto? Na pewno nie jest to lektura dla każdego. I na pewno te nie jest jeszcze koniec tej historii.
Na bogów przysięgam, ta książka nie wzbudzała u mnie żadnych emocji, była zwykłym fantasy, ale pod koniec czułam, radość, smutek, wściekłość wraz z Kate. I to bardzo poważną wściekłość. NIE N A W I D Z Ę DIANY. Tak samo jak jej matki. 4/5
Ta część była tak bardzo 'nie moja' jak się dało. Nawet miałam dość tych wszystkich nawiązań do HP bo było ich za dużo. Sama fabuła powodowała, że najzwyczajniej w świecie zasypiałam z odpalonym audio - i to trzy razy! Na razie robię sobie przerwę od tej serii, może najdzie mnie kiedyś na jej skończenie.
Przeczytałam 400 stron a dalej nie dałam rady strasznie się nudziłam świat fantastyczny okej ale postacie średnie . Naprawdę próbowałam ją przeczytać ale pomyślałam sobie że mam tyle ciekawych książek do przeczytania że nie będę się z tą męczyć miesiącami 2/5 ✨ ⭐
Mimo najszczerszych chęci trzeci tom Kronik Jaaru nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Przede wszystkim cała wyprawa przez siedem bram wydała mi się zupełnie bez sensu, kiedy drużyna bohaterów mogła się tam po prostu teleportować, zaoszczedzając w ten sposób mnóstwo czasu, którego i tak mieli mało. Dalej nie potrafię wyobrazić sobie mapy Jaaru, zresztą nie wiem czy jest to w ogóle możliwe, skoro wszystko się najwyraźniej cały czas przemieszcza i zmienia, co jest z kolei tłumaczone zawsze magią, która sama w sobie nie jest dokładnie wyjaśniona. Książka była zdecydowanie zbyt rozwleczona. Problem z przypasowaniem serii do danej grupy odbiorców dotyczy i tej części: jest to historia napisana językiem dla dzieci z niektórymi treściami, które nadają się dla czytelnika starszego.
Myślę, że jestem troszeczkę za stara na tę książkę, czytanie strasznie mi się dłużyło. Wiem jednak, że książka jak na swój gatunek jest bardzo dobra. :)
Jeśli mieliście okazję poznać dwa pierwsze tomy „Kronik Jaaru”, to na pewno macie zarówno wyrobione własne zdanie o tej serii, jak i oczekiwania w stosunku do jej kontynuacji. Ze mną nie było inaczej – po świetnym „Czarnym amulecie” (który podobał mi się bardziej niż „Księga Luster”) byłam przekonana, że trzecia część co najmniej utrzyma poziom poprzedniczki, a może nawet okaże się od niej znacznie lepsza. Właśnie z taką myślą zaczynałam lekturę „Siedmiu bram”. Po przeczytaniu opisu przewidywałam, że akcja powieści wciągnie mnie od samego początku i (podobnie, jak w przypadku pozostałych tomów) nie pozwoli odłożyć książki na bok. Już po kilku rozdziałach widziałam, że nie do końca moje oczekiwania zostaną spełnione, ale niestety z biegiem czasu okazało się, że nie tylko w tym aspekcie.
Pierwszy problem, jaki miałam z tą historią nie wynika z jej wad, ale z moich prywatnych upodobań. Nie miałam jeszcze okazji pisać o tym na blogu, ale musicie wierzyć, że nie lubię motywu drogi w powieściach. Nie znalazłam jeszcze książki, w której by mi się on spodobał i z tego powodu staram się nie sięgać po zbyt wiele historii, w których gra on dużą rolę. Sytuacje, w których bohaterowie przez większą część akcji podróżują, nie budzą we mnie żadnych emocji oprócz postępującego znużenia. Niestety (dla mnie, ale rozumiem, że wielu osobom może to przypaść do gustu), w trzecim tomie „Kronik Jaaru” postacie przez wiele stron wędrują przez kolejne krainy w ściśle określonym przez siebie celu, napotykając na przeróżne próby i przeszkody. Mimo że nie jestem ogromną fanką samego tego zabiegu, to muszę docenić to, co wprowadził do całej opowieści autor dzięki jego zastosowaniu.
Przede wszystkim udało mu się jeszcze bardziej rozbudować i tak już obszerny świat przedstawiony. Bohaterowie trafiają do różnych miejsc i mają kontakt z kolejnymi magicznymi miejscami i niezwykłymi stworzeniami. Nasza wiedza na temat całego Jaaru ulega znacznemu poszerzeniu. Wydarzenia, które obserwujemy podczas lektury, mają miejsce w przeróżnych regionach tej krainy, między innymi w mrocznym Tir-na-Nog, z którym w poprzednich tomach nie mieliśmy zbyt dużej styczności. Autor zasypuje nas ogromem informacji zarówno na temat magii obecnej w tym świecie, jak również skomplikowanych tradycji oraz sytuacji politycznej. Widać, że Adam Faber ma ogromną ilość pomysłów, które stara się wprowadzić do swoich powieści i z całą pewnością w kolejnych tomach jeszcze więcej z nich zrealizuje.
Czytając „Siedem bram” wraz z biegiem fabuły byłam coraz bardziej przytłoczona. W tej części mamy do czynienia z niesamowitą wręcz ilością wątków i bohaterów, których ma mój gust było jednak trochę za dużo. Pojawiło się tyle nowych postaci, że momentami gubiłam się, kto jest kim i do czego dąży. Czytałam dalej z nadzieją, że wreszcie wydarzy się coś, co pozwoli mi poukładać sobie to wszystko w głowie i ogarnąć w pełni, o co chodzi. Niestety, nie doczekałam się. Tym razem zakończenie nie przyniosło mi zbyt wielu odpowiedzi, a większa część wątków pozostała nierozwiązana. Liczę na to, że kolejny tom (na który oczywiście czekam) nareszcie złoży te wszystkie elementy razem i sprawi, że nie będę miała już w głowie takiego zamieszania.
Jeśli chodzi o bohaterów, to moje odczucia są identyczne do tych, które miałam po lekturze „Czarnego amuletu”. Dalej irytuje mnie Kate (i porzuciłam już wszelką nadzieję, że kiedykolwiek przestanie), a sympatię wzbudza Jonathan. Pojawiło się jednak w tej książce parę momentów, w których każda z przedstawionych postaci co najmniej raz zachowała się kompletnie irracjonalnie. W wielu przypadkach byłam w stanie przymknąć na to oko i te „chwile słabości” nie wpłynęły na moją opinię o danej osobie. Jeśli jednak mam wskazać bohatera, który najbardziej mnie zaintrygował, to bez wątpienia była nim Thurisaz. Nie będę Wam mówić, kto to jest, bo przypuszczam, że byłby to spoiler, a ich nie lubimy. Dowiecie się, jak przeczytacie 🙂
Nie miałam okazji przy recenzjach poprzednich tomów za dużo wspomnieć o oprawie graficznej tej serii, więc muszę zrobić to teraz. Okładki wszystkich części są po prostu cudowne i genialnie prezentują się na półce. Moją ulubioną jak na razie jest właśnie ta z „Siedmiu bram” – mogę się w nią wpatrywać bez końca. Zdecydowanie „Kroniki Jaaru” są jedną z najładniej wydanych serii, jakie obecnie są dostępne na polskim rynku i warto je mieć chociaż dla tych niesamowitych okładek.
Mimo że trzeci tom tego cyklu nie spodobał mi się tak bardzo, jak tego chciałam, pod żadnym pozorem nie można go nazwać złą książką. Nawet jeśli ze wszystkich dotychczas wydanych części w moim odczuciu jest najsłabszy, to jednak w dalszym ciągu przedstawione w nim wydarzenia zaskakują i – dzięki wprowadzeniu kolejnych elementów magicznego świata – wciągają czytelnika jeszcze głębiej w świat Jaaru. Odkładam tę książkę na półkę z dozą rozczarowania, ale mam nadzieję, że autor w kolejnych częściach chociaż trochę zrekompensuje mi ten lekki zawód.
Na Kate i jej przyjaciołach ciąży olbrzymia odpowiedzialność. Zostało im powierzone bardzo ważne zadanie. Pytanie tylko czy nastolatkom uda się mu sprostać. Pomimo całego zamieszania związanego z kamieniem wydawało się, że życie Kate powoli wraca do normy. Jest w szczęśliwym związku i udaje jej się coraz lepiej panować nad magicznymi zdolnościami. Okazuje się jednak, że to tylko cisza przez burzą. Niedługo przed ślubem Fione zostaje porwana. Aby ją odzyskać, Strażnicy wyruszają w podróż przez siedem Bram, podczas której będą musieli stawić czoło wielu zagrożeniom. Po przeczytaniu drugiej części Kronik Jaaru byłam bardzo ciekawa tego, jak potoczą się losy bohaterów. Podobało mi się to, że w Siedmiu Bramach dużo lepiej poznajemy Jaar. Autor rozwija świat, który mogliśmy zobaczyć w Księdze Luster. To oraz baśniowy klimat powieści to niestety jedyne rzeczy, które mogę zaliczyć do plusów tej części. Przede wszystkim główny wątek podróży przez Bramy jest mi zupełnie obojętny. W dużej części jest przewidywalny i nie interesowało mnie to, jak zakończy się wyprawa pomimo tego, że bardzo lubię bohaterkę, którą porwano. Cała książka bardzo mi się dłużyła. Kolejnym minusem jest naiwność przyjaciółki głównej bohaterki, Mel. W momencie w którym powiedziano jej, że może zostać wielką wiedźmą wyłącza się u niej myślenie i robi wszystko, o co tylko zostanie poproszona. Następnym negatywnym dla mnie aspektem jest pokazanie relacji Kate i Jonathana. Wiemy, że są w związku ale zupełnie tego nie czuć. Oprócz dosłownie kilku scen mogliby być równie dobrze zwykłymi znajomymi. Ostatnim już minusem jest dla mnie duże podobieństwo do Harrego Pottera w niektórych scenach. Cały wątek Wielkiego Pana, który jest na pograniczu śmierci, a Zakon stara się przywrócić mu dawną świetność jest ewidentnym nawiązaniem. Myślę, że jest do dobra lektura dla dużo młodszego czytelnika. Pomimo tego, że trzecia część mi się nie podobała będę kontynuowała czytanie serii. Mam nadzieję, że następne tomy będą bardziej przypominały pierwsze dwa. Książkę otrzymałam za punkty na portalu Czytam Pierwszy.
Główna bohaterka, Kate Hallander, staje się coraz bardziej dojrzałą i pewną swoich umiejętności wiedźmą. Ma wokół siebie swoją pierwszą miłość, przyjaciół i fera, który gotowy jest wesprzeć ją w każdym przedsięwzięciu. Lecz coś złego wisi w powietrzu, a zniknięcie siostry Fiona jest tylko początkiem wędrówki ku nowemu... Do krainy ludzi docierają złe wieści z Jaaru. Otóż niespodziewanie, na miesiąc przed planowanym ślubem, znika bez śladu Fione - ferini z Elphame. Wszyscy mobilizują się, aby odnaleźć siostrę Fiona. Za namową babci Annwynn wyrusza grupa poszukiwawcza składająca się ze Strażników kamieni na czele z Kate. Zaczyna się fascynująca, pełna niebezpieczeństw i wyzwań podróż przed Siedem bram, która ostatecznie zaprowadzi naszych bohaterów do Tir-na-Nog, Cienistej Krainy, zupełnego przeciwieństwa słodkiego Elphame. W międzyczasie jesteśmy świadkami odrodzenia się przedwiecznego zła, do którego niechcący przyczni się zazdrosna o magiczne zdolności przyjaciółka Kate, Mel. Nigdy nie spodziewałabym się takiego obrotu sprawy! To bardzo ciekawa pozycja, jeśli chodzi o cały cykl Kronik Jaaru. Przede wszystkim dlatego, że możemy wyruszyć z bohaterami w podróż pełną wrażeń i poznać lepiej magiczny świat. Ludy i stworzenia jakie go zamieszkują nie zawsze są przyjaźnie nastawione, jednak współnie nasza grupa przyjaciół stawia czoła nawet największym przeciwieństwom. Odkrywają swoje zdolności, zacieśniają więzy przyjaźni. Niestety u celu podróży będą musieli opowiedzieć się za którąś ze stron, a wybór nie będzie podyktowany jedynie sercem, ale i rozumem. Siedem bram różni się od poprzedniej części tym, że cały czas coś się dzieje, jesteśmy w drodze z bohaterami i podczas równie burzliwego końca podróży. Naprawdę mimo ponad 500 stron objętości, książkę można dosłownie połknąć w jeden wieczór - tudzież noc. Jeśli jeszcze się zastanawiacie nad lekturą Kronik Jaaru, to polecam, przy tej części na pewno nie będziecie się nudzić! www.czytampierwszy.pl
Przez fakt, że ostatni nazbierało mi się dużo książek przeczytanie Siedmiu bram zajęło mi nieco ponad miesiąc. Chociaż większą część przeczytałam w ciągu ostatnich dwóch dni. Z mojego punktu widzenia Adam Faber ma bardzo przyjemny styl, z którym treść książki nieco nie współgra. Jednak może to wynikać również z faktu, że w poprzednich tomach bardziej czuło się to, że książka może zostać pozytywnie odebrana i przez młodszego i starszego czytelnika, który ma ochotę na właśnie takie klimaty. Tutaj troszkę to odeszło. Duża ilość bohaterów sprawiła, że wracając do tej książki po jakimś czasie, zapomniałam, kto jest kim, co do czego się ma. Z pozoru historia jest prosta, ale im dalej w las, tym bardziej ścieżka fabuły zakręca i rozgałęzia się, czego myślę wynikiem jest zapowiedziana przez autora ilość tomów. Im dalej zagłębiałam się w całość, tym bardziej miałam wrażenie, że jednak lepiej bawiłabym się przy Kronikach Jaaru choćby te dwa lata temu. Siedem bram jednakże z plusów ma nie tylko przyjemny styl autora, świat i historia tutaj mocno się rozwijają i nabierają nowych wymiarów. Poznajemy lepiej naszych bohaterów, ale jednocześnie ma się wrażenie, że nawet jeśli pierwszoplanowi bohaterowie są nawet dobrze rozwinięci, to ci drugoplanowi, tacy jak Diana, zaczynają zlewać się z tłem. Siedem bram nie jest złą książką, ale zmierza bardziej z zamiarem trafienia w gustach osób, które już coś tam czytały, ale jeszcze nie za dużo. Czekam jednak z niecierpliwością na czwarty tom, ponieważ jestem ciekawa, co tam Adam Faber wymyślił.
Ostatnio magia zdominowała moje recenzje! Chyba przejadły mi się obyczajówki, bo coraz chętniej sięgam po powieści z wątkami fantastycznymi. Jako że Kraina Jaaru wciąż ma przed nami wiele tajemnic, dziś pora na tom trzeci! Zapraszam!
Wydawać by się mogło, że wszystko jest tak, jak być powinno. Kate nareszcie ma u swojego boku ukochanego Jonathana, z kolei w Jaarze szykuje się niemała uroczystość. Jednak tę sielankę prędzej, czy później musiało coś przerwać. W tajemniczych okolicznościach tuż przed swoim ślubem, zniknęła Fione ỳl Maas! Kto za tym stoi? Strażnikom przyjdzie zmierzyć się z wieloma mrocznymi istotami i otworzyć niejedne drzwi, by się tego dowiedzieć.
Tak, wspomnę o tym po raz trzeci, uwielbiam wizualną stronę tej serii. Naprawdę jest na co patrzeć, bo wydanie jest wprost przepiękne. Gruba okładka, magiczna ilustracja oraz bardzo wygodny do czytania druk. Przyjemność sprawia już samo trzymanie tej książki w rękach, a potem… jest już tylko lepiej.
Widać wyraźnie, że nasza bohaterka nieuchronnie dojrzewa. Nie ma już śladu po roztrzepanej dziewczynce, Kate powoli staje się młodą kobietą, coraz bardziej świadomą swojej magii i roli. Oczywiście momentami wciąż zdarza jej się podjąć mało rozsądne decyzje, ale jest teraz o wiele bardziej wyważona.
To już 3 tom opowiadający przygody Kate Hallander i jej magicznych przyjaciół. Fione, siostra bliźniaczka fera Kate, zostaje porwana. Babcia wieszczka jest pewna, że ferini znajduje się w Tir-na-Nog, drugiej części podzielonego świata ferów. Strażnicy Żywiołów wyruszają z akcją ratunkową. Okazuje się jednak, że aby dotrzeć do celu muszą udać się w drogę w zupełnie przeciwnym kierunku, przechodząc przez 7 bram. Podróż ta ma nie tylko doprowadzić ich do Fione, ale również pozwolić zajrzeć w głąb siebie. W drodze napotykają na wiele przeszkód i niebezpieczeństw. Powiem szczerze, że nie do końca rozumiem wszystkie wątki. Tom ten był niezwykle zawiły i zakończenie niewiele wyjaśniło. Od razu sięgnęłam po kolejną część i mam nadzieję, że dowiem się o co chodzi. Uważam, że pozostawienie tak wielu kwestii bez odpowiedzi i rozwinięcia było odważnym posunięciem ze strony autora. Doceniam te odwagę i nieszablonowe podejście do rozwijania fabuły całej serii. Książkę przeczytałam dzięki portalowi Czytam Pierwszy.
Miałam dosyć duże oczekiwania do tej książki po przeczytaniu pierwszej części. Była ona jednak... przeciętna. Nie zawiodłam się, wręcz przeciwnie - bardzo spodobała mi się akcja, i motyw drogi, podróży, ukazujący nam rozterki bohaterów, których łączy jeden cel. Odnaleźć Fione. Zaskakuje, czasem wyciska łzy, albo doprowadza do śmiechu. Perypetie bohaterów, i tych lepiej nam znanych, czy tych, których dopiero poznaliśmy, zapewnią rozrywkę na długie godziny (chociaż zależy dla kogo). Ogólnie książka bardzo mi się podobała, łatwo płynęło się przez historię, a wątki mimo że ciekawe, nie były zbyt skomplikowane, tak żeby nie dało się połapać. Jednak była bardzo zwykła. Według mnie nie ma ona tego "czegoś" co pozwoliłoby jej wyróżnić się na tle innych pozycji. Serdecznie polecam i miłego czytania <3
Pochłonęłam tę książkę w jeden dzień i aż się sobie dziwię, bo to nie była jakaś świetna lektura. Chyba miałam ochotę na coś lekkiego i niewymagającego, ale jednocześnie wciągającego bez reszty.
Wędrówka przez Siedem Bram może i była bez sensu, jak twierdzi wielu czytelników, ale i tak mnie pochłonęła. Kibicowałam bohaterom i śledziłam uważnie ich losy. Byłam ciekawa, kto, gdzie i przede wszystkim dlaczego zabrał Fione. Przygody Kate i jej znajomych były dla mnie satysfakcjonującym przeżyciem. Najbardziej podobała mi się babeczka mieszkająca sobie spokojnie w chatce z ogrodem :D
Zakończenie tego tomu było genialne! Normalnie od razu chwyciłam za kolejną część a to zdarza się raczej rzadko, w szczególności, że pierwszy tom nie przypadł mi do gustu ;)
Książka mi się podobała ale strasznie mi się dłużyła. W niektórych momentach była nudna ale według mnie zakończenie ja uratowało. I niewiem czy tylko mnie ale Diana mnie tak strasznie irytuje już od początku 2 tomu. Oraz także irytuje mnie fakt ze Tom i Darrin są niby w „związku” ale jednak tego nie pokazują. Według jeśli już mają być w tym związku powinnien być on trochę opisany żeby urozmaicić fabułę. Ale zabieram się właśnie za czwarty tom i mam nadzieje na trochę więcej akcji! Milej lektury! <3
„Siedem bram” autorstwa Adama Fabera to książka, której premiery niecierpliwie wyczekiwałam po lekturze fantastycznego „Czarnego amuletu”. Muszę przyznać, że byłam pewna, iż trzeci tom okaże się co najmniej równie dobry jak poprzednik, jeśli nawet nie lepszy. Szybko jednak przekonałam się, że postawiłam poprzeczkę zbyt wysoko. Ponieważ w moim odczuciu „Siedem bram” wypadło trochę słabiej od drugiego tomu. Wszystko przez zbyt dużą ilość bohaterów. Przyznam szczerze, że w połowie książki pogubiłam się kto jest kim i nie do końca wiedziałam o co chodzi. Kilka razy zdarzyło mi się nawet, że musiałam cofnąć się o parę stron lub rozdziałów by przypomnieć sobie kim jest dana postać albo do czego nawiązuje, co było trochę słabe... Uważam, że gdyby Adam Faber zmniejszył ilość bohaterów o połowę to książka ta wypadłaby dużo lepiej i nie dłużyła mi się tak w czytaniu. Ponieważ sama historia tu zawarta była bardzo interesująca. Zwłaszcza, że autor pieczołowicie zadbał o nawet najdrobniejszy szczegół, dzięki czemu Jaar stał się krainą jeszcze bardziej magiczną niż do tej pory.
Jest jednak jedna rzecz, która nigdy chyba się nie zmieni i na pewno mnie nie zawiedzie w przypadku „Kronik Jaaru”. Mianowicie mówiąc chodzi o okładkę, która podobnie jak w przypadku dwóch pierwszych tomów jest wprost zachwycająca. Zapewne nie pierwszy raz się powtórzę, ale Czwarta Strona bezsprzecznie ma jedne z piękniejszych okładek na polskim rynku wydawniczym.
„Siedem bram” to dobra kontynuacja przygód Kate Hallander, która nie raz zaskoczy czytelnika. Niestety książka ta w porównaniu do swojej poprzedniczki nie jest pozbawiona wad, przez co wydaje mi się, że nie każdy znajdzie w niej to czego szuka. Sama jednak nie mogę się doczekać co następnym razem wymyśli Adam Faber, dlatego już teraz wyczekuje czwartego tomu, a Was zachęcam do sięgnięcia po „Kroniki Jaaru”.
Pierwsze dwie części były w porządku, ale jednak mnie nie zachwyciły. Dlatego trochę z obawami sięgnęłam po tę część, która na szczęście okazała się dużo lepsza niż poprzednie.
Dzieje się zdecydowanie więcej, akcja cały czas pędzi. Wciągnęłam się po około 150 i przeczytałam od razu do samego końca.
Trochę przeszkadzały mi historie innych bohaterów. Przez to wiedziałam więcej niż główne postacie, a tego nie lubię. Jednak mimo to 3 tom był najlepszy.
Zachęcona drugą częścią sięgnęłam również po tą, ale niestety do zachwytu mi daleko i kolejnej już raczej nie przeczytam. Straaaasznie się męczyłam. Wprowadzenie tak dużej ilości bohaterów w tej części nie było dobrym posunięciem. Momentami nie wiedziałam kto jest kim i czytanie stawało się tym bardziej bez sensu. Jedynym elementem, który się broni jest postać Babci Annwynn.
1⭐️/5⭐️ Jedyne co mam do powiedzenia, to to, że niezmiernie cieszę się, że skończyłam już tę książkę. Na szczęście nie posiadam kolejnego tomu, więc nie czuję powinności jego przeczytania. Przeczytałam prawie 550 stron, a nawet nie wiem, o czym one były. Ta książka ma tylko jeden dobry moment, oprócz tego jest kompletnie nieprzemyślana.
8/10 Jak na razie najciekawsza i najbardziej przepełniona akcja w porównaniu do poprzednich części. Nie było happy endu co też jest na plus bo aż chce się dalej zagłębiać w historię. Super plot twist z babcią i dobre wprowadzenie do poznania nowej postaci.
Mimo że jestem na to za stara i od początku o tym wiedziałam to jednak nawet dla dziecka by się to nie nadawało. Za dużo imion i przeskoki w akcji są trudne do ogarnięcia, zdecydowanie trudniejsza ale i tak będę czytać następne tomy.