Baskonia to kraj, który niełatwo znaleźć na mapie. Położona na pograniczu Hiszpanii i Francji, została boleśnie doświadczona przez historię – jednym z jej najdramatyczniejszych momentów było bombardowanie Guerniki. To region zwykle kojarzony z organizacją terrorystyczną ETA i często nieodróżniany od Hiszpanii.
Miłość do Baskonii zaczęła się u Katarzyny Mirgos od euskary – języka Basków. Potem objęła kulturę, zwyczaje, kuchnię i przede wszystkim ludzi. Ta miłość jest zapisana w książce. Gure to osobisty przewodnik po historii tego niezwykłego kraju, jego polityce, wierzeniach i współczesnym życiu. Znajdziemy tu między innymi fascynujące opowieści o dawnych mitach i towarzyszącej im religijności, wstrząsające opisy kradzieży dzieci oraz analizę baskijsko-katalońskich relacji i rodzenia się odrębnej tożsamości. Mirgos odczarowuje Baskonię i sprawia, że natychmiast chcemy pakować walizki i wyruszać w podróż, żeby spróbować prawdziwej baskijskiej porrusaldy.
Potężne rozczarowanie :( Na pewno nie można odmówić autorce wiedzy na temat historii, tradycji i kultury Kraju Basków. Ale jako reportaż to zupełnie nie działa. Mnóstwo informacji podanych w sposób chaotyczny, często bez kontekstu pozwalającego je zrozumieć. Styl jakim książka jest napisana jest po prostu męczący, z kanciastymi zdaniami, do tego momentami absurdalnie akademicki - z przywoływaniem tytułów cytowanych książek w trzech językach oraz przypisami do stwierdzenia, że w Kraju Basków wszędzie widać góry. Sporo fragmentów, rozmów z ludźmi, które są po prostu nudne (np. ta w prestiżowej restauracji). Wiele rozdziałów kończy się złotymi myślami rozmówców autorki, którzy przeważnie wygłaszają banały typu "historia ETA to historia o miłości i nienawiści". Niestety obraz podziałów w baskijskim społeczeństwie rysowany przez autorkę nie jest dużo głębszy. Więcej dowiemy się o tradycyjnym nabiale, niż o dzisiejszej sytuacji politycznej. Co oczywiście jest dozwolone, ale dobrze o tym wiedzieć zanim zacznie się czytać.
"Gure. Historie z Kraju Basków" to dla mnie bardzo interesująca książka o miejscu w pewnym stopniu mi bliskim. Czytając ją, przypominałam sobie własną wędrówkę po tej części Europy. Miałam przed oczami charakterystyczne flagi wywieszone na balkonach czy uśmiechniętych i pomocnych Basków. Tematyka poruszona w książce była po prostu ciekawa, często dla mnie nowa i zaskakująca.
Z drugiej strony przeszkadzała mi w tej pozycji pewna powtarzalność. Katarzyna Mirgos zaczynała jakiś temat, pokrótce o nim opowiadała, przechodziła do innego zagadnienia a następnie znów wracała do tego pierwszego. W mojej głowie tworzyło to zwyczajny chaos. Sięgając po tę książkę, chciałam swoją wiedzę uporządkować. Nie do końca mi się to udało.
Myślę, że autorka śmiało mogłaby stworzyć dłuższe i bardziej dopracowane rozdziały, które wyczerpywałyby poszczególne zagadnienia. Może dzięki temu nie odbiegałyby one aż tak bardzo od podstawowego tematu danego rozdziału.
Mimo pewnych niedociągnięć książka zdecydowanie warta przeczytania. Wiedza o Baskach jest bardzo powierzchowna, dzięki lekturze możemy ją pogłębić i uzupełnić najważniejsze luki. W dobie, gdy wielu Polaków uczy się hiszpańskiego, spojrzenie na kulturę tego kraju z perspektywy mniejszości etnicznej może dać zupełnie nowe spojrzenie na Półwysep Iberyjski i jego mieszkańców. Niektóre fragmenty książki są świetnie napisane i bardzo wciągające, np. te o kradzionych dzieciach, czy o relacjach baskijsko-katalońskich.
Męcząca jest jednak pewna powtarzalność: niektóre zagadnienia (np. dzieci z plecakami) są poruszane w kilku rozdziałach, czasami będąc głównym tematem, czasami tylko wspominane, czasami znów tłumaczone czytelnikowi od nowa, podczas gdy słyszeliśmy o nich już kilkukrotnie. Wydaje się czasem, że poszczególne rozdziały były pisane niezależnie od siebie, a potem poskładane w losowej kolejności. Struktura pozycji mogłaby więc być nieco przebudowana, bardzo chaotycznie mieszają się ze sobą kwestie polityczne, językowe, społeczne, osobiste przygody autorki oraz teksty o charakterze bardziej turystycznym. Książka zyskałaby nieco na uporządkowaniu tych wielu krótkich rozdziałów w 5-6 dłuższych i nie odbiegających tak od głównych tematów.
Osobnym problemem jest przytaczanie badań naukowych. Mam wrażenie, że język polski nie radzi sobie jeszcze z akademickim żargonem. Pozycji napisanych w ramach doktoratów i habilitacji nie da się czytać. Dlatego potrzebne są pozycje takie jak ta, które będą, powołując się na przeprowadzone badania, opisywać czytelnikom świat językiem pozbawionym żargonu. Taka była ambicja autorki, w praktyce często wychodzi to sztucznie, ale to obecnie chyba szerszy problem języka polskiego.
Całkiem sympatyczne historie i anegdotki, z których naprawdę sporo można się dowiedzieć. Sympatia autorki do Basków i ich kultury sprawia oczywiście, że wszystkie kontrowersyjne sprawy "rozstrzygane są" zgodnie z ich punktem widzenia, ale w ogóle nie przeszkadza to w lekturze. Nic nadzwyczajnego, ale fajnie przeczytać.
Rozdziały napisane bardzo chaotycznie, autorka ma dużą wiedzę o kraju (i języku, o czym nie pozwala nam zapomnieć ani na chwilę), ale nie do końca umie ją przekazać.
Katarzyna Migros z pewnością zebrała materiał na świetną i spójną książkę - ale to nie była ta książka (choć „Gure” z pewnością było ciekawe).
Dużo się można dowiedzieć o kulturze i codziennym życiu Kraju Basków - ale przez brak kontekstu w niektórych miejscach i ogólny brak spójności (czy jakiegoś jednego argumentu spinającego książkę) pozostaje niedosyt w kwestiach polityczno-historycznych. Dla czytelnika zupełnie niewtajemniczonego w książce brakowało potrzebnych wyjaśnień kontekstualnych, a czytelnik bardziej zapoznany z Krajem Basków by się zawiódł niedopowiedzeniami i brakującymi niuansami.
Książka jest napisana tak, jakby autorka chciała udowodnić że ona NAPRAWDĘ!!! zna język baskijski i kulturę Basków. Książka jest pełna niepotrzebnych tłumaczeń słówek (które czasem są po baskijsku a czasem po hiszpańsku) - na przykład zdanie „Oburzenie opinii publicznej wywołało początkowe zakwalifikowanie czynu nie jako gwałtu (hiszp. „violación”) a jako wykorzystania (hiszp. „abuso”)”. Albo zdanie o baskijskich śniadaniach - „Cola Cao jest dla Basków synonimem kakao, być może także dla reszty Hiszpanii” - przecież Cola Cao jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek w całej Hiszpanii i pewnie też poza jej granicami? Tak jak inni komentujący zauważyli dużo rozdziałów książki właściwie jest o wszystkim i o niczym, pomieszanie z poplątaniem.
Pomimo że autorka (a przynajmniej większość jej rozmówców) ma wyraźne preferencje pro-niepodległościowe, co oczywiście jest w porządku, brakowało mi też perspektywy anty-niepodległościowej. Właściwie jedyna istotna „postać” pro-niepodległościowa to Hiszpańskie służby GAL, a przecież to zupełnie nie oddaje charakteru i opinii przeciętnego mieszkańca. Uzupełnienie książki o ten punkt widzenia dałby nam ciekawą perspektywę i myślę bardziej realistyczny obraz baskijskiego społeczeństwa.
Katarzyna Migros zebrała naprawdę ciekawy materiał i widać w książce i pisaniu pasję do tematu. Ale niestety wydaje mi się że wydawnictwo niedostatecznie ją pokierowało w procesie pisania - bo gdyby ten feedback się pojawił to „Gure” byłoby fantastyczną pozycją dla wszystkich miłośników Hiszpanii i jej kultury.
Przeczytałam z radością, i momentami nawet wzruszeniem, bo o Kraju Basków w Polsce nie mówi się dużo, więc jako osoba absolutnie zakochana w tym miejscu, bardzo się cieszę, że książka powstała. Mam jednak spory problem z jej chaotycznością, co z resztą wspomina kilka zamieszczonych tu recenzji. Interesuję się Euskadi od lat, więc nie było w książce zbyt wielu nowych dla mnie informacji, a mimo to, czytając, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że pewne wątki nie są domknięte, a inne wracają po kilka razy, jakby przypadkiem. Widać, że autorka ma dużą wiedzę i wiele ciekawych historii z życia, jednak przeplatanie tego wszystkiego w ten sposób mnie nie przekonuje. Szczególnie, kiedy pomyślę, że będą to czytać osoby, które o historii i zróżnicowanej kulturze Hiszpanii, a tym bardziej tego regionu, niewiele słyszały i, zamiast poczuć się zaproszone do tego świata, zwyczajnie się pogubią.
W sumie to szkoda, z każdej strony widać miłość autorki do Kraju Basków, i czuć że posiada ona wielką wiedzę na ten temat, która w połączeniu z jej doświadczeniem antropologicznym mogłaby dać bardzo ciekawy opis regionu (w co autorka momentami stara się wejść, jednak niestety każde próby szybko się kończą przejściem na bardziej "dziennikarskie" tematy). Niestety jednak mamy do czynieniem z książką, która do końca nie wie czym czy woli być luźnym reportażem czy systemową analizą konfliktu i kultury baskijskiej, w skutku czego dostajemy produkt, którego każdy rozdział jest czymś innym przez co ciężko odnaleźć jakąś wiążącą substancję a książka niestety jest wszystkim a zarazem niczym. Szkoda, aczkolwiek nie jest to książka, którą od razu należy spisać na straty i ewidentnie widać drzemiący w niej potencjał.
Gure to książka na granicy reportażu i opowieści z podróży. Mi czytało się ją fantastycznie i jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy autorki, zaangażowania i dania głosu historiom, które u nas nie były znane. Można ją nazwać chaotyczną, ale dla mnie jest to bardziej przekrój najważniejszych tematów regionu, który pozwala go nam lepiej zrozumieć, poznać ludzi i ich losy. Szkoda, że niektóre tematy nie były bardziej rozwinięte, ale zasadniczo książka daje dobry obraz Kraju Basków i jego mieszkańców. Polecam.
Książka dla fanów historii. Ja chyba odnajduje się bardziej w reportażach, w których trzymamy się np historii kilku osób. Autorka pisze tak jakby potykała się o krótkie historie żyć ludzi napotkanych na wakacjach. Jest dużo powtarzania się, skakania miedzy opisywaniem historii i dat a stereotypami na temat Hiszpan i Basków. Bardzo irytowały mnie baskijskie słowa wkładane co dwie linijki do tekstu bez podanych tłumaczeń a czasem z wąskim kontekstem. Nie czułam się jakbym była zaproszona przez autorkę do grupy odbiorców tej książki, a reportaże czytam niemal codziennie.
Zbior informacji i anekdot o Kraju Baskow, glownie skupiajacych sie na czesci po stronie hiszpanskiej. Ciekawy reportaz, szczegolnie dla tych, ktorych wiedza o Kraju Baskow jest mocno ograniczona (tzn. dla mnie). Jest to dosyc przyjemny reportaz, najczesciej poruszajacy historie lekkie, ale zachaczajacy rowniez o ta trudniejsza historie tej czesci Europy - glownie historia ETA. Ogolnie polecam, szczegolnie dla nowicjuszy w temacie.
Mieszkam całkiem niedaleko Kraju Basków i może właśnie dlatego obraz przedstawiony przez autorkę wydał mi się mocno powierzchowny. Dodatkowy minus i kilkukrotne powtarzanie tych samych informacji w różnych rozdziałach. Nic moc.
3,5 całość szybko się czyta, ale pozostaje wrażenie jakby był to rodzaj pamiętnika autorki, a nie reportażu czasami czytanie relacji jest po prostu nudne