Spotkanie z człowiekiem, który dzieli się swoją mądrością życiową w sposób żartobliwy i nienachalny. Nie ma Polaka, którzy nie znałby tego pięknego głosu. Znaku rozpoznawczego najwszechstronniejszego polskiego aktora, wybitnego w każdym swoim wcieleniu: teatralnym, filmowym, telewizyjnym, kabaretowym. Niezapomniany Pan Kleks, zwariowany pan Piotruś i tragiczny Edyp. Szpicbródka, Franek Kimono i jeden z najlepszych Hamletów w historii polskiego teatru. Aktor wyczynowiec, który zagrał w swoim życiu kilkaset ról, w każdą wkładając całe swoje mistrzostwo. Aktor, który czytając książki o Harrym Potterze, ożywił je lepiej niż hollywoodzkie filmy. Ale to przede wszystkim ciepły, skromny człowiek, patrzący na swoje dokonania z dystansem i przymrużeniem oka. Piotr Fronczewski szczerze opowiada o swoim dzieciństwie na gruzach zburzonej Warszawy, niezwykłej relacji ze 103-letnią mamą, o rodzinie, przyjaciołach, miłości do motocykli, debiucie scenicznym w wieku 11 lat i doświadczeniu starości na scenie oraz poza nią. Ta rozmowa to pasjonująca wycieczka przez najciekawsze momenty historii polskiego kina i teatru ostatniego półwiecza, ale też spotkanie z człowiekiem, który dzieli się swoją mądrością życiową w sposób żartobliwy, nienachalny i budzący szczerą sympatię.
- Gdy Miłosz wrócił w 1993 r. na stałe do Polski, młoda dziennikarka zapytała go w wywiadzie: "Co Pan sądzi o przemijaniu i śmierci?". - I co on na tę głęboką indagację odpowiedział? - "Jestem przeciw". - Ja też. - Amen. - Amen.
Nie wiem, dlaczego męczyłam tą książkę tyle czasu😆 Leżała zaczęta tak z kilka lat, wzięłam teraz z okazji non-fiction november i pochłonęłam ją prawie na raz.
Pan Fronczewski to wyjątkowy aktor, jeden z moich ulubionych. Mam do niego ogromny szacunek, bardzo go podziwiam. Jako człowieka i artystę. Z jego głosem wychowało się kilka pokoleń. Znamy go pod wieloma wcieleniami - Pan Kleks, Franek Kimono, Szpicbródka… Jednak dobrze było poznać Pana Piotra Fronczewskiego jako po prostu człowieka.
W wywiadzie mówił również o tym jak doszedł do miejsca, w którym jest teraz. Było tez nieco anegdot z życia aktorów poza kulisami i nieco życia prywatnego. Tu mały minus - za dużo szczegółów:/
Wywiad prowadzony przez Marcina Mastalerza był w bardzo dobrej formie, luźnej, przyjaznej do czytania.
Jest to niezwykle zaskakujący wywiad rzeka, zwłaszcza jeśli ktoś kojarzy Fronczewskiego głównie z jego ról komediowych. Choć sam aktor jest niezwykle dowcipny, lubi opowiadać o rzeczach, wobec których ma czułe wspomnienia. Porusza jednak poważne tematy, z biegiem książki, wręcz coraz poważniejsze. I wydaję mi się, że w pewnym sensie chcąc go rzeczywiście choć odrobinę lepiej poznać, trzeba trochę dostosować się do rytmu człowieka, który znajduje się w konkretnym miejscu w swoim życiu, wiele ma już za sobą, niewiele myśli o przyszłości. I tak jak rola pozostaje z aktorem chwilę po spektaklu, tak po zamknięciu książki zostaje z nami ogromna fala melancholii.
Jedyny zarzut mam tak naprawdę do dziennikarza, który przeprowadzał ten wywiad. Kilkakrotnie nie słucha swojego rozmówcy i tamten musi powtarzać, wielokrotnie natomiast naciska próbując wydusić z niego jakiś skandal, jakąś sensację ze środowisk teatralno-filmowych jego młodości, co choć spotyka się ze ścianą, po jakimś czasie robi się potwornie sztuczne i irytujące. Jakby siedział tam paparazzi a nie dziennikarz. Zdarza się też, że używa pustych słów, wygląda to jakby przerywał swojemu rozmówcy i ucinał historie, o których tamten chce opowiadać, co po prostu wychodzi na aroganckie zachowanie.
„Ja, Fronczewski” to wywiad rzeka przeprowadzony przez Pana Mastalerza. Czy dobrze, że aktor zapisze się na kartkach historii? O tym za chwilę!…
Pan Fronczewski wspomina młodość, życie zawodowe, jak i to prywatne. Mówi, w jakich okolicznościach poznał żonę, o ich relacji. W wywiadzie nie zabrakło również anegdot- szczególnie dotyczących Gustawa Holoubka, współpracy z Teatrem Syrena, ale nie tylko. Co ciekawe, mówi czego brakuje współczesnych kabaretom. Wydaje mi się, że ma rację. Każdy z nas pamięta tytułowego Dudka albo Jasiu wężykiem. Aktor ma także coś, czemu bardzo się poświęca. Widać, że motocykle to pasja Pana Fronczewskiego- mógłby o nich mówić godzinami, oczywiście w sposób taki, jak na człowieka inteligentnego przystało.
Książka lekko napisana, niewymagająca wiele od czytelnika, przywołująca u niego wspomnienia ale jakże wartościowa dla mojego pokolenia. Mam nadzieję, ale nie wiem czy wątłą, że wywiad ten nie pozwoli historii na zapomnienie o tym aktorze. A jak będzie? Na szczęście tego się nie dowiem…