Wielowątkowa i arcyciekawa opowieść o życiu wikingów na przełomie pierwszego tysiąclecia. Uległem fascynacji historią Halderd, doceniając urodę narracji i zdolności Autorki w rekonstrukcji ducha tamtych czasów.
Szczególna wartość książki Elżbiety Cherezińskiej polega na tym, że uczyniła ona bohaterami nie bezwzględnych wojowników, miesiącami przebywających na łupieżczych wyprawach z dala od domów, lecz dzielne i dumne kobiety.
Pierwszą część cyklu, „Sagę Sigrun”, odsłuchałam chyba dwa lata temu i ta przerwa w sumie przysłużyła się czytaniu „Ja jestem Halderd” – pamiętałam główne wydarzenia dziejące się pomiędzy rodami, ale i dawałam się odrobinę zaskoczyć – „o, no rzeczywiście”, „ach, no tak!”. Oczywiście nie jest to opowieść, której siła polega na niespodziance, ale dzięki temu może wciągnęłam się jeszcze bardziej.
Bo wciągnęłam się szalenie i nie mogłam od opowieści odkleić. Częściowo ją czytałam, częściowo słuchałam i uważam, że ten drugi sposób zdecydowanie się Północnej Drodze przysłuży – to opowieści wręcz stworzone do tego, by czytać je na głos. Jeśli czytane chwilowo brzmią ciut topornie, to wysłuchiwane już idealnie, kłaniam się więc autorce, bo co może lepiej świadczyć o uchwyceniu języka sag i pieśni lepiej? I mówię to ja, która dramaty wolę czytać niż oglądać na scenie. Przez książkę się płynie, niczym łodzią wikińską po zburzonym morzu i wiele tych nawiązań do dzieł bardów tamtego czasu jest na miejscu. Nie tylko, jeśli chodzi o odtworzenie realiów, w których żyła Halderd, ale i samej struktury powieści. Bohaterki Cherezińskiej są niczym bohaterowie pieśni o wojownikach, którzy byli najdzielniejsi i najwaleczniejsi i naj… Tak więc Sigrun była najpiękniejsza, najszlachetniejszego serca, najcudowniejszą była żoną, a teraz Halderd jest mądrzejsza niż wszyscy jarlowie Północy, bardziej przewidująca, najwspanialsza, a do tego najpiękniejsza, najbardziej pożądana… Mnie to nie przeszkadza, taka jest konwencja i tak, jak w przypadku Sigrun, czytelniczka czyta między wierszami, a ma jeszcze dodatkowo pierwszą książkę cyklu, żeby widzieć, gdzie Halderd ma niepełną opowieść, gdzie to wszystko nie składa się w taką idealną całość.
Historia Halderd jest oczywiście bardziej mroczna zimna i brutalna niż opowieść Sigrun, mnie podobały się obie i pięknie się nawzajem dopełniały. Co mi się więc nie podobało? Za dużo Einara, którego po prostu nie lubię i niestety – nie poczułam tego olbrzymiego uczucia między Halderd a nim, które kazało jej tak wiele ryzykować i tyle poświęcić. Może już później, kiedy miało przerodzić się w głębszą miłość to tak, ale na samym początku? To oczywiście kwestia subiektywna, ale większą postokroć chemię Halderd miała ze swoim młodym wodzem. Zabrakło czegoś właśnie w tych samych początkach poznawania się Halderd z Einarem, a że na tym wisi właściwie cała historia, to trochę spory brak. Za mało, mimo wszystko Szczury. Rozumiem, że ma to pozostać postać tajemnicza (jak tłumaczy autorka, a czego ja do takiego aż stopnia nie kupuję), ale litości. Nie podobała mi się też sama końcowka. Oczywiście rozumiem, że to powieść historyczna, rozumiem cały zamysł. Ale zakończenie jej w takim momencie, z tak rozłożonymi akcentami wywołała we mnie frustrację i zniechęcenie. Nie musiało tak być.
Oczywiście, będę czytać dalej, choć najchętniej przeskoczyłabym część trzecią, co mnie obchodzi Einar, na boga? (Sic) Podoba mi się Północna Droga jako seria dopuszczająca do głosu kobiety, wolałabym więc, żeby tak było dalej. Szkoda.
Po przygodzie z Sagą Sigrum wziąłem drugi Tom Północnej Drogi z zaciekawieniem, co się w niej wydarzy i jaką linią pójdzie autorka w tej powieści. Zastanawiam się czy poprawi się swoje błędy poprzedniej części. Miałem nadzieję, że skupi się bardziej bardziej na kwestiach wiary, wikiongów, walk i ich zwyczajów, i będzie trochę mniej wizyt w alkowie głównej bohaterki, jak to bywało w przypadku Sigrum.
Jak wspominałem poprzednim razem, to mnie najbardziej razilo, że czytelnik za często był gościem Alkowy Regina i Sigrum. Bo co za dużo to nie zdrowo prawda?
Jeśli się mylę, to proszę mnie poprawić. Pani Elżbieta jednak mnie zachwyciła drugim potem tego cyklu. Napisany jest o wiele lepiej niż pierwszym tom, może to wynikać z tego Halderd, jeśli o mnie potężniejsza, silniejsza w charakterze i ma o wiele więcej cech przywódczych i los są o wiele bardziej doświadczył niż Sigrun. O wiele więcej musiała poświecić, żeby osiągnąć co stało się jej udziałem.
Jest opowieść o silnej kobiecie, która nie podda nikogo jarzmowi, żaden wiking jej nie straszny, a najważniejsze było dla niej szczęście jej synów a w szczególności jednego, którego chcę postawić na czele Norwegii. Czy jej to sie udało, to trzeba sięgnąć po książkę i samemu się przekonać. Polecam serdecznie tę powieść. !
4,5 za zasłoną opowieści o żonie wikinga kryje się historia narodzin i rozprzestrzeniania się chrześcijaństwa, która bardzo do mnie trafiła. Ale o losie.. po jaką cholerę mi historia z perspektywy Einara w tomie trzecim?! Już jako postać poboczna mnie irytował, a co dopiero gdy dać mu więcej miejsca na stronach.
Norwegia, X wiek n. e. Młoda Halderd uczy się w domu wuja jak być przykładną żoną. Jej dobre zamążpójście to jedyna nadzieja dla całej rodziny, która popadła w biedę po zapłacie zadośćuczynienia za zbrodnie starszego brata Halderd. Dziewczyna nie może wybrzydzać, musi przyjąć pierwszego kandydata, jaki się pojawi. Los chce, że jest to Helgi, mężczyzna nie stroniący od alkoholu i pozbawiony manier, ale za to jarl Ynge. Nie tak dziewczyna wyobrażała sobie swoje życie, ale będąc rzuconą w ten męski świat, nie ma wyboru - musi się dostosować. Musi być silna i twardą ręką rządzić swoim nowym domem, bo los nie będzie szczędził jej rzucanych pod nogi kłód...
Dwa i pół miesiąca minęło odkąd skończyłam czytać tę książkę (prokrastynacja rządzi!) i wreszcie nadszedł czas, żebym podzieliła się z Wami moimi wrażeniami z lektury. Wiele jest głosów przyznających tej części miano najlepszego tomu całej serii, samą Halderd zaś określających jako jej najciekawszą bohaterkę. I muszę się chyba z tą opinią zgodzić, bo o ile Sigrun, bohaterka pierwszego tomu, była postacią sympatyczną, wręcz słodką, tak Halderd jest twarda niczym skała nie poddająca się żadnym siłom przyrody i zapada w pamięć znacznie bardziej.
Halderd to typowa silna bohaterka, która bez mrugnięcia okiem podejmuje męskie decyzje i dokonuje poświęceń dla tych, których kocha. Recenzje nazywają ją często wilczycą, która przewodzi watasze i moim zdaniem to bardzo trafne określenie. To ona rządzi Ynge podczas częstych wypraw męża i to ona steruje nim, by zarządzał grodem wedle jej myśli. Gdy Sigrun siedzi wystraszona i zmartwiona w bezpiecznej halli i zwraca się o radę do innych, Halderd działa i osobiście dogląda działań innych. Ta kobieta ma w sobie już nawet nie płomień, ale prawdziwy pożar. Musi go mieć, jeśli chce mieć wpływ na politykę całego kraju, musi być mężczyzną w kobiecym ciele i musi za nic mieć sarkania tych, którzy wypominają jej niewłaściwą płeć.
Życie Halderd nie jest proste - wychowana w biedzie, oddana brutalnemu mężczyźnie, który nie troszczy się o jej potrzeby, wreszcie samodzielnie rządząca grodem. Tutaj pojawia się o wiele więcej dramatycznych wydarzeń, niż w pierwszym tomie, przez co akcja płynie szybciej, a fabuła jest bardziej interesująca. Nie znika jednak fantastyczny styl, jakim posługuje się Pani Cherezińska, a który nadaje tej powieści atmosferę bajania przy ognisku. Ponownie dostajemy doskonały warsztat i mnóstwo opisów tak pięknych, że nie wyobrażam sobie, żeby mogły kogoś znudzić.
Ponownie również dostajemy powieść bardzo porządną pod względem merytorycznym - autorka nie opowiada nam bzdur, tylko rzetelnie przytacza fakty związane z historią Norwegii i wierzeniami Wikingów. Oczywiście trochę fikcji musi tutaj być, jednak jest to fikcja nie kłócąca się z przekazami historycznymi. Dzięki temu książka ma również walor edukacyjny - możemy poznać życie codziennie Wikingów od kuchni, a to dla mnie stanowiło jedną z największych zalet tej opowieści.
Jak już wspominałam, dużo się tutaj dzieje, Halderd staje przed coraz to nowymi wyzwaniami, co sprawia, że czytelnik po prostu nie może się nudzić. Niestety, tak jak w przypadku poprzedniego tomu, nie ma tutaj wyraźnie zaznaczonego punktu kulminacyjnego. To po prostu opowieść o życiu jednej kobiety z dawnych czasów. Pojawia się za to nowy element i jest to element nadprzyrodzony. Halderd towarzyszy Szczurka, służka biegła w runach i rzucaniu uroków. Przez całą powieść dyskretnie przewijają się mikstury i proste zaklęcia. Być może dla niektórych będzie to stanowiło wadę, ale dla mnie było bardzo ciekawą częścią opowieści.
Słowem podsumowania, to bardzo dobra książka i bardzo dobra seria. Poparte solidnym przygotowaniem opowieści o Norwegii w czasach Wikingów podbiły moje serce i z pewnością niedługo sięgnę po kolejny tom. Jego tytuł sugeruje, że po raz pierwszy będziemy mieć do czynienia z opowieścią z perspektywy mężczyzny i jestem bardzo ciekawa jak Pani Cherezińska poradzi sobie tym razem. Póki co dwa pierwsze tomy tego cyklu mogę Wam polecić z czystym sumieniem, co niniejszym czynię.
Podobało mi się bardziej niż pierwszy tom. Życie Halderd jest dla mnie dużo ciekawsze. Przede wszystkim, jest tu więcej krwi, zdrad oraz cierpienia. Strach o dzieci, małżeństwo bez miłości oraz wszystko, co spotyka główną bohaterkę przeżywałam jako czytelnik razem z nią. Widziałam jak zżerana przez ambicję i napędzana pogmatwanymi przepowiedniami kombinuje by syn zaszedł jak najdalej. Obserwowałam również moment gdy najlepsze czasy skończyły się dla Halderd. Po prostu wciągnęłam się i tyle. Zarzuty mam podobne jak do pierwszego tomu i stanowczo są to sceny erotyczne. Na szczęście jest ich o wiele mniej niż w pierwszym tomie, ale są dla mnie opisane tak samo kiepsko. O bitwach dowiadujemy się poprzez rozmowy, a muszę przyznać, że momentami chciałabym znaleźć się bliżej pola bitwy. Nie rozumiem też, dlaczego ktoś uznał, że męska klata na okładce będzie idealna. Mamy opowieść o silnej kobiecej postaci, ale półnagie męskie ciało w futerku wychodzi na prowadzenie. O co chodzi i dlaczego, nie wiem.
This book had a perfect mixture of female empowerment, history and a lot of passion. It follows a heroin who is faced with impossible decisions and situations, she loves and she loses. But she continues with immeasurable strength and wisdom. Most stories only show the great batter field scenes, this gives us a glimpse of what the women did during this time, men's perception of them, their perception of men, and the great influence women had when it as seems just about men. Halderd has survived many things, she has put her goals first, she was ruthless, she wasn't afraid to get what she wanted, and she wasn't ashamed of her lust.
W kontraście do dziwnych scen miłosnych z poprzedniej części tutaj mamy mnóstwo scen gwałtu a później miłosnych. Nie rozumiem też dlaczego autorka poświęciła tak wiele uwagi by zaznaczyć kontrast pomiędzy potężnym i ogromnym "mieczem" jednego mężczyzny a "obślizgłym śledziem" drugiego. Czytelnicy naprawdę dali by radę wywnioskować którego z nich woli główna bohaterka i bez tych opisów. Ale Halderd jest już przynajmniej o wiele ciekawszą bohaterką niż Sigrun, bardziej złożoną i faktycznie ma jakąś osobowość plus nareszcie doczekałam się fabuły, akcji, strategii. Więc jest lepiej.
Super opowiesc. Swietnie napisana seria. Pierwsza z serii przeczytalam historie Sigrun, i bardzo mi sie podobala. Ale historia Halderd jest jeszcze lepsza - Cherezinska arcyciekawie opowiada, podoba mi sie jak roznorodnie urzeczywistnia swoich charakterow i jak trafnie wydobywa ich osobowosc !
Najciekawsza opowieść z całej sagi . Polecam opowieść o Halderd. Autorka mogłaby darować sobie opisy niektórych scenek erotycznych - za bardzo i za dużo, ale to chyba licencia poetica autorki 😉