Wielodzietna matka feministka, zwolenniczka wolności wyboru, domagająca się szacunku dla każdej decyzji. Wychowuje troje dzieci, jedno z niepełnosprawnością. Nie pasuje do żadnego schematu, wyprowadza z równowagi konserwatystów i osoby progresywne. Walczy z szeroko rozumianym systemem – opieki medycznej, pomocy społecznej, przekonaniami innych ludzi. Daje odpór piętnującym słowom niektórych lekarzy i pielęgniarek, oceniającym spojrzeniom urzędników i przechodniów, systemowej przemocy państwa wobec osób z niepełnosprawnością.
Magdalena Moskal pisze o wszystkim, co pozostaje wciąż poza sferą zainteresowania mediów, instytucji oraz państwa: o pracy opiekuńczej, o trosce, o mentalnym i emocjonalnym obciążeniu matek. Tekst utkany jest z zapisu doświadczeń i lektur, w których autorka szuka tropów do interpretacji swojego położenia. W końcu zaczyna widzieć siebie jako tricksterkę wywracającą – bo nie ma innego wyjścia – zastany porządek.
To książka pełna czułości i miłości, ale też złości i determinacji.
Redaktorka i nauczycielka akademicka. Pracowała w wydawnictwie Czarne, wydawnictwie M i w wydawnictwie Znak oraz jako rzeczniczka prasowa w Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki. Prowadzi zajęcia na edytorstwie UJ. Publikowała w „Dwutygodniku”, „Nowej Europie Wschodniej” i nieregularniku reporterskim "Non/Fiction". Jest matką trójki dzieci.
Biedna pani Moskal odwaliła kawał dobrej, mega potrzebnej wszystkim nam roboty. Erudycyjne i intymne eseje o byciu w rodzinie, w polskiej rodzinie, w rodzinie z dzieckiem z innością i to nie jedna. Dużo pokarmu dla rozważań własnych.
Książka, która otworzyła mi głowę na wiele zagadnień i zburzyła zastany w niej porządek, tak aby poukładać wszystko na nowo, z większą wrażliwością. Zostaje ze mną na dłużej.
Lektura książki „Emil i my. Monolog wielodzietnej matki” była dla mnie niezwykle ważna, otwierająca, inspirująca. Dziękuję Ci za ukazanie tej części świata, o którym mówi się za mało - za przedstawienie swojego punktu widzenia na pracę opiekuńczą, emocjonalne obciążenie matek, troskę, a także wypunktowanie dziur i luk w lewicowym, często bańkowym myśleniu.
„Emil i my” nie jest tylko książką o matce wychowującej niepełnosprawne dziecko. To niezwykle erudycyjny esej, naszpikowany (ale nie przytłoczony) wieloma literackimi nawiązaniami, odwołaniami do literatury naukowej, statystyk. Jest tu też miejsce na bezsilność, złość, przemęczenie, ale w przeważającej części jest to opowieść o matce walczącej - z systemem, z niesprawiedliwością. O lepszy świat dla Emila i dla wszystkich dzieci, które już na starcie nie mają równych szans.
Magda cytuje Krystynę Strączek z książki „Mamy z innej planety”: „Jakkolwiek bowiem bezczelnie i absurdalnie by to nie brzmiało we współczesnym merkantylnym, indywidualistycznym i nastawionym na sukces świecie - nasze niepełnosprawne dzieci powinny cię odrobinę obchodzić, zdrowy obywatelu (…). Ta książka powstała po to, byś mógł nas wysłuchać. Czy można być lewicującą feministką, a jednocześnie matką trójki dzieci, w tym jednego z niepełnosprawnością, co skazuje rodzinę na tak zwany koszyk społeczny państwa? Przeczytajcie książkę Magdy - Wasz świat nagle poszerzy się o nowe horyzonty.
„Emil i my. Monolog wielodzietnej matki” to bardzo ważna książka. Opowiada o rodzinie, macierzyństwie - Magdalena Moskal jest mamą trójki dzieci, w tym jednego z niepełnosprawnością. Na kartach tej książki autorka dzieli się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami na temat pracy opiekuńczej, życiu w czasach pandemii, nieodwracaniu oczy czy walce z systemem. To była ważna i przejmująca lektura, która otwiera oczy i zmusza do refleksji. Bardzo inteligentna i świetnie napisana. Jest tu też masa odniesień do literatury.
Jeśli cenicie „Żeby umarło przede mną”, „Obumarłą” czy „Nie przywitam się z państwem na ulicy”, to „Emil i my” również będzie dobrym wyborem. Bardzo polecam!
w pierwszej połowie było dużo naprawdę świetnych i bardzo celnych myśli i pytań, to od połowy ta książka była praktycznie o niczym (na pewno inaczej to się czyta, jeśli doświadczyło się macierzyństwa).
bardzo specyficzny ton autorki i o ile go naprawdę rozumiem i jestem w stanie zaakceptować, chociaż do mnie akurat nie trafia, to mam wrażenie, że tutaj pracę nad książką skopał edytor. bardzo fajnie, że autorka przytacza tyle źródeł, ale sposób w jaki to jest wprowadzone jest po prostu nienaturalny i nie czyta się tego tak dobrze, jakby można było.
Choć wyczuwam coś drażniącego w tonie i jezyku autorki, jej książka jest czymś absolutnie bezcennym dla dzisiejszego społeczeństwa, które chce, albo przynajmniej powinno chcieć, być inkluzywne i otwarte dla rodzin zmagających się z niepełnosprawnością, ba w niektórych kwestiach po prostu wspierające rodziny tak na prawdę, zamiast umywać sobie ręce zasiłkami i transferami pieniężnymi. Dużo ciekawych spostrzeżeń na temat rodzicielstwa jako takiego, pracy jaka za nim idzie i jej, ekhem, bezcenności tzn. bezwartościowości w kapitalistycznym świecie.
Niesamowicie ciekawe. Otwiera oczy na tematy, które każdy widzi, a nie każdy dostrzega. A lekki język jakim zostało to napisane sprawia, że książkę się pochłania.
Zachwyca i przeraża jednocześnie. No i teraz mam całą listę nowych książek do przeczytania, bo autorka była uprzejma odwoływać się do dziesiątek innych książek, artykułów i wykładów. Oburzające
Nie piszę na świeżo, ale strasznie to było mądre, czułe i poruszające ogrom ważnych tematów. O macierzyństwie z perspektywy człowieka, a nie maszyny do wychowywania dzieci. O tym, że bywa różnie i trudno, a świat raczej nie pomaga. Ale można sobie pomóc lekturą i się czegoś nauczyć też, a na pewno uruchomić myślenie.
Ależ mi Pani Moskal zaimponowała tym, co tu zrobiła. Nie spodziewałam się, że dostanę tyle do przemyślenia, dodatkowo z zupełnie innego punktu niż wychodziłam.
Gdy myślę o macierzyństwie pojawiają mi się zwykle przed oczami słowa takie jak poświęcenie, odpowiedzialność, trud. Perspektywa, życia z małym człowiekiem jest mi daleka, zawsze postrzegałam rolę rodzica jako ogrom pracy i wielką odpowiedzialność. Paraliżuje mnie wręcz myśl o popełnieniu błędu, który będzie kosztował przyszłego dorosłego kosztowne wizyty u psychoterapeuty. Ostatnio przeczytałam np. jak w życiu niemowlęcia ważny jest tzw. holding czyli poczucie bezpieczeństwa w objęciach matki i jak brak takowego może skutkować w przyszłości. Książkę pani Moskal pochłonęłam z dużą dozą ciekawości i otwartości.Spodziewałam historii o życiu matki niepełnosprawnego dziecka, dostałam natomiast obraz rodzicielstwa, z każdej możliwej strony i nie tylko ze strony bycia rodzicem, ale również bycia czyimś dzieckiem. Szczerze powiem, że ten fragment był mi szczególnie bliski bowiem do niedawna, miałam tendencja do bardzo niesprawiedliwych ocen, nie dostrzegając istoty czasów i okoliczności. Czytam i słucham historii matek i będąc otwartą na to, że moje perspektywa życia bezdzietnej mieszkanki miasta, nie jest jedyną na świecie i jest masa aspektów, których nie dostrzegam. Nie jest to tylko opowieść matki dla matek, które potrzebują wiedzieć, że gdzieś w świecie ktoś boryka się z podobnymi problemami lub wątpliwościami. Jest to przede wszystkim bardzo ważny i wartościowy głos, nie wysłuchany (o dziwo!) w kraju opierającym swoje wartości na kulcie Matki Polki.
Zastanawiam się mocno nad tą książką, przeczytałam w sumie w jeden dzień, a wątków było całkiem sporo. Napewno jest potrzebna, dla osób absolutnie nie związanych z tematem niepełnosprawności dziecka, będzie świetna. Ja dostałam ją do przeczytania na zajęcia, na studia i jednak będąc już w tym temacie nie jest mocno odkrywcza. Miło, że przywołuje i mówi o wielu innych książkach, wypowiedziach i osobach. Czuć, że autorka zarówno umie mówić o rzeczach ważnych, jak i sama ta książka jest jej poniekąd prywatnym dialogiem ze sobą, przynajmniej ja to tak czuję. Polecam ☺️
Przypadkiem wstąpiłam do księgarni, podniosłam tę niewielką książeczkę o niepozornej okładce ze zwykłego, matowego papieru, przyniosłam ją do domu, otworzyłam i już nie zamknęłam, dopóki kilka godzin później nie dotarłam do ostatniej strony.
Niezwykle intymna i pełna ciepła, jednocześnie bardzo inteligentna i przesycona nieudawaną i nienadętą mądrością. Pozostawiła we mnie ładny rodzaj bólu i dużą dawkę pokrzepienia.
Tak jak zagubiona, zdenerwowana, chaotyczna, niepewna, nierwowa jestem w swoim macierzyństwie, tak bardzo potrzebuję takich lektur. Mądrze, z dystansem, bez lukru i cukru o wychowaniu dzieci. Czasami czytało się to nieco jak pracę magisterską, ponieważ jest wiele cytatów i przypisów, trochę to mi psuło płynność lektury, ale jest również szansa, że sięgnę po któraś z nazwanych książek. Polecam zmęczonym rodzicom.