Pokolenie Ikea to opowieść o ludziach, którzy pracują po to, aby spłacać kredyty, rozczarowani rygorystycznym, sprzedanym za namiastki szczęścia życiem.
Jak zabawia się w piątkowy wieczór młody gwiazdor warszawskiej palestry? O czym śni Olga, grzeczna dziewczynka z dobrego domu, codziennie wbijająca się w garsonkę? Za czym tęsknią ludzie w szklanych wieżowcach? Co jeszcze można sprzedać? Czy życie trwa przez dwa tygodnie w roku?
Z rozdziału na rozdział coraz gorsza i bardziej wulgarna. Niestety trafny i przyciągający uwagę tytuł nie pociągnął za sobą równie ciekawych spostrzeżeń na temat życia trzydziestolatków w Warszawie. Autor skupił się jedynie na weekendowych podrywach i przygodnym seksie. Szkoda czasu.
O czym to w ogóle miało być? Narzekania, pierdolenie, brak jakiegoś większego sensu. Mam wrażenie, że to książka napisana przez niewyżytego seksualnie piętnastolatka, a nie prawnika z dużej firmy. I żadna doza dystansu nie pomogła.
Sięgnęłam ze względu na ogromna popularność i rozgłos tej książki w Polsce. Spodziewałam się oczywiście niewyszukanych opisów, ale wszystko to reklamowane jest jako satyra o życiu Millenialsów. I cóż? Dramat dramat dramat. Wulgarna, płytka i nudna. Nie ma w tym najmniejszej wartości, jakiegoś komentarza do aktualnej rzeczywistości - jedynie seksualne podboje autora, których jak raz ciekawa nie jestem ;-)
Pierwszy raz chcę dać książce ujemną punktację. Dawno nie czytałam tak głupiej pozycji. Zaczynajac po sztuczne i bezsensowne dialogi kończąc na irytujących bohaterach, którzy w ogóle nie szanują kobiet.
Według mnie ta książka nie powinna ujrzeć światła dziennego. Zachowania, które są tu pokazane, są zwyczajnie szkodliwe. Momentami miałam wrażenie, że autor promuje kulturę gwałtu. Jestem zdecydowanie na nie.
Książka krótka, a męczyłam się z nią bardzo długo. Zdecydowanie odradzam, bo takiej durnoty już dawno nie czytałam. Nie jestem w stanie znaleźć żadnego plusa tej pozycji.
Sprawnie napisane ale monotematyczne, równie zajmujące i bogate w treści co poniedziałkowe rozmowy przy watercoolerze w korpo (piłeś? ruchałeś? no, to do zobaczenia!). Nie da się szydzić z jakiejś grupy czy zachowań mentalnie będąc w nich zanurzonym, a krytyka schematów myślenia jest żenująca i niezamierzenie śmieszna (ale nie zabawna) kiedy wykonywana dokładnie tymi schematami. Z tego właśnie powodu "Pokolenie Ikea" nie może być szyderą, co najwyżej można tę książkę traktować jako pocztówkę z pewnego świata. Zwłaszcza że jest dokładnie jak pocztówka angażująca i zapamiętywalna (czyli wcale).
Wahałam się w ocenie tej książki, ponieważ z jednej strony pisze o życiu posiadającym powierzchowne, efektowne walory, ale w gruncie rzeczy nie dość, że smutnym, to pozbawionym czegokolwiek głębszego. Z drugiej strony książka jest dość wciągająca i czyta się ją bardzo szybko. Przeczytałam, po drodze się irytując sposobem patrzenia na życie, który mnie razi i z którym nie chcę mieć nic wspólnego, a z drugiej strony było w tym coś pociągającego, coś jak obejrzenie całego bagna, gdy sama nie chcę w nie wpadać.
to było tak bardzo złe Nie wiem w sumie czego się spodziewałam, ale na pewno nie czgoś tak bardzo złego. Pokolenie Ikea kojarzę z fejsbuka i krótkich notek o życiu i kobietach, które wydawały mi się elokwentne i dosadne, dlatego też sięgnęłam po książkę. Która jest rozczarowaniem od początku do końca. Po pierwsze - popieram używanie wulgaryzmów w każdej formie, żeby przedstawione zachowania i sytuacje były bardziej realistyczne. Wszyscy to robią. Ale kiedy czytam książkę, której bohaterowie (wykształceni i inteligentni, nie dresy z Pruszkowa) przerzucają się wyzwiskami dla zabawy, to efekt jest odwrotny do zamierzonego. Nikt tak nie przeklina. Żaden realny człowiek którego znam tak nie przeklina. Po drugie - ta książka jest złożona z anegdotek, które już kiedyś słyszałam i dowcipów, które krążą po internecie od dziesięcioleci. Zaś cały ostatni rozdział jest poświęcony opisowi głównego bohatera robiącego obiad i przerzucającego się (oczywiście zaczepnie i dla zabawy) wyzwiskami ze swoją koleżanką. Urocze. Takie dowcipne. Może miało być odkrywczo? Napisać o prawdziwym życiu korporacyjnej Warszawki! Tylko że to już było wiele razy. Żulczyk już to bardzo dobrze zrobił w Ślepnąc od świateł.
Gdybyście byli ciekawi jak to wygląda, a niekoniecznie chce wam się kupować/szukać, proszę bardzo: – Widzicie, drogie panie. Klucz, który otwiera mnóstwo zamków, to jest świetny klucz – wyjaśniłem.- Ale zamek, który można otworzyć każdym kluczem, powiedzmy sobie szczerze, generalnie jest... – ...do dupy – dopowiedział Sebastian, a wszyscy obecni na sali faceci, łącznie z pedałami, pokiwali głowami. – To szowinistyczna męska świnia, siostry! Nie dawać mu wina! Nic mu nie dawać! Nogi przy sobie trzymać! - ha ha seksizm taki śmieszny.
– Puka się – zauważył z wyrzutem Sebastian. – Właśnie, puka – Jolka rechotała coraz głośniej. – Do drzwi się puka, jak się wchodzi. - ha ha stare żarty z wyjaśnieniem takie śmieszne.
– Miło z jej strony. Twarda baba. – Twarda. – Dawaj piwo. Kończy mi się. Odpaliłem kolejny browar. – Smutno mi. Kurwa – westchnąłem. - ho ho prawdziwe życie wielkiego miasta takie ciekawe.
Do tej książki nie powinno się podchodzić bez uprzedniego zaaplikowania sobie trzech wiader dystansu.
Kiedy już człowiek znieczuli się na tę całą wulgarną otoczkę i pogrzebie głębiej, dokopie się do obrazu polskich trzydziesto-, czterdziestolatków pracujących w warszawskich korporacjach. Pokolenie Ikea, choć chciałoby uchodzić za niedocenione, niezrozumiane i skomplikowane, prezentuje się bardzo prosto. Wielka trójca to seks, używki i kasa. Nikt nie ma czasu ani siły na budowanie głębszych relacji. Ci, którym marzy się normalny, stabilny związek, boją się do tego przyznać. Bezpieczniej jest uciekać w pracę, w nic nie znaczące zbliżenia, w zakupy w sklepach sieciowych.
Książka została wydana w roku 2012. Warszawo, czy Ty nadal tak wyglądasz?
pokolenie ikea to ten mem, w którym palec wskazuje napis r*chanie
ostatnio obejrzeliśmy z chłopem ekranizację (równie kiepska), co mi przypomniało, że z dziesięć lat temu był straszny szał na ten tytuł (wtedy lektura mnie ominęła - młodsza ja uchroniona przed tym gniotem)
jeśli kiedyś w siebie zwątpicie, to pomyślcie, że ktoś wydał tak potężne kupsko - nie ma rzeczy impossible
Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ obserwuję stronę na fejsie i wstawiane tam rzeczy mają różny przekrój - jedne lepsze, drugie gorsze, ale dało się to czytać. Książka charakteryzuje się lekkim piórem, przez co można tę część przeczytać w zaledwie 4 godziny z przerwami. Niestety - humor jest niskich lotów, wulgaryzm za wulgaryzmem idzie i wszędzie wstawka dotycząca seksu. Jestem osobą, której z reguły tematyka czy żarty z seksu nie przeszkadzają (chyba, że jest to źle rozpisane na kartach książki jak tutaj), a sama klnę jak szewc, ale tutaj jest to wręcz nierealne oraz naciągane. Rozumiem, że ideą było pokazanie jak trzydziestolatkowie żyją w Warszawie i mają kredyty do spłacenia, więc urabiają się po łokcie w korpo, ale nie sądzę, żeby aż tak trzydziestolatkowie byli dziecinni. Cóż, na pewno wezmę się za pozostałe książki tego autora (piszę tę recenzję z poślizgiem), bo nie lubię przerywać serii, a poza tym podobno dalsze książki już coś procentują na plus, więc trzeba to sprawdzić.
There are some films, strange film, without any plot, taking us for a journey to someone's world, lawyer's or bum's. We spend about hundred minutes learning his point of view, discovering something previously unseen. Some people can say it's about nothing, but you leave the theater with some experience gained.
And there are commercial breaks. Message is simple, easy to understand, repeated few times, actors are living stereotypes of young ambitious people having affairs (if commercial is shown after midnight) and no specific goal (except using leading products).
This book is like some of those commercials. If Piotr C. had something to tell us, he could do this on two pages of Agora magazine. I heard few chapters were published there.
Don't waste your time on this book. It's getting worse from the beginning till the bitter end (when Czarny starts making dinner it's the last moment to put the book away and read Nigella Lawson instead).
No cóż ja będę należała do mniejszości chyba której książka przypadła do gustu 😅😁. Mimo tych sprośności😈 i przeklinania🤐 polubiłam tego kolesia. Chyba dlatego że też lubię Modern Talking 😋, a może "kupił" mnie tym jak gotował u Olgi 😊. W każdym bądź razie nie uważam że straciłam czas czytając tę książkę 🙂
Wstyd się przyznać ale podobało mi się. Dobra lektura do wanny po ciężkim dniu. Tematyka jest mi bliska więc i żarty celne. Język mi nie przeszkadzał, niestety sam używam podobnego.
Zdecydowanie książka nie dla każdego. Sugeruje zacząć od bloga autora.
Mądre to to nie było. Poza kilkoma dialogami, które były zabawne i błyskotliwie skonstruowane, cała reszta to po prostu bełkot. Do tego dużo za dużo rzucania mięsem. Książka w dużej mierze o niczym. Już pomijając konwencje, "styl" i tematykę (nie czepiam się, bo o przejaskrawienie tu chodziło - mam nadzieje..) przydałoby się jednak bajdurzyć wokół jakiejś myśli przewodniej. Odmóżdżająca (dosłownie) książka na jeden wieczór.
Prawdopodobnie najbardziej bezwartościowa książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam... to byłoby prawie imponujące gdyby nie było tak smucące i irytujące. Mam wrażenie że ta książka to fantazja rozgoryczonego i nienawidzącego kobiet 50-latka o tym jak żyją współcześni 30-latkowie. Fantazja wulgarna (obleśna wręcz) i nie wnosząca do życia nic wartościowego. Gdybym mogła zaproponować podtytuł dla tej książki to brzmiałby on "w dupach im się poprzewracało...!" Podsumowując - tę książkę polecam tylko w formie awaryjnego papieru...
Żenująca i wulgarna. Nie dałam rady, dobrnęłam gdzieś do połowy... a i tak mam wrażenie, że straciłam zbyt dużo czasu. Nie zasługuje nawet na jedną gwiazdkę.
Wierzę w to, że każde doświadczenie nas wzbogaca, czy to pozytywne czy negatywne. Oprócz tego. Żadnego czasu nie uważam za aż tak zmarnowanego, jak tego na przeczytanie "Pokolenia Ikea"
Ogólnie słaba, ale autor ma lekkość pióra/klawiatury i naprawdę szybko się to czyta. Fajnie też co i rusz odkrywać coś, co się zna z życia (Warszawa, korpo-mowa, "typy" ludzi i mnóstwo cytatów z internetu).