Jump to ratings and reviews
Rate this book

Szkola narzeczonych

Rate this book
Szkola narzeczonych

228 pages, Paperback

First published January 1, 1945

12 people want to read

About the author

Maria Krüger

22 books9 followers
Maria Krüger to pisarka literatury dziecięcej oraz dziennikarka.
Ukończyła Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Warszawskiego oraz Akademię Nauk Politycznych w Warszawie. Z zawodu była ekonomistką.
Debiutowała w 1928 w "Płomyczku". Pisała również do takich czasopism dla dzieci i młodzieży, jak: "Świerszczyk", "Płomyk" oraz "Dziatwa", "Słonko" i "Poranek" (czasopisma przedwojenne).
Podczas okupacji współdziałała z grupą "Epoka". Uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim.
Wymyśliła znaną telewizyjną audycję "Miś z okienka", do której długo pisała teksty.
Jej najbardziej znane książki to "Karolcia" (1959), przetłumaczona na kilka języków oraz "Godzina pąsowej róży" (1960).

Ratings & Reviews

What do you think?
Rate this book

Friends & Following

Create a free account to discover what your friends think of this book!

Community Reviews

5 stars
13 (18%)
4 stars
28 (40%)
3 stars
17 (24%)
2 stars
7 (10%)
1 star
4 (5%)
Displaying 1 - 5 of 5 reviews
Profile Image for Senga krew_w_piach.
805 reviews98 followers
September 13, 2024
Kilka lat temu przypomniałam sobie o książce, którą zaczytywałam się w podstawówce. Zupełnie nie wiedziałam jaki miała tytuł, pamiętałam tylko, że było o szkole dla dziewcząt, gdzie uczyły się jak gotować i prowadzić dom. Google nie pomogło, pomogła za to grupa na fejsie i wiedziałam już, że to była „Szkoła narzeczonych” Marii Kruger. Zaplanowałam wtedy, że odświeżę sobie te lekturę któregoś dnia i tak zrobiłam.

„Szkoła narzeczonych” to pensjonarska powieść dziejąca się w międzywojniu, o młodych panienkach, które nie dają się nowoczesności i coraz powszechniejszemu przekonaniu, że kobieta „musi być czymś (…) musi być samodzielna, musi mieć jakiś zawód” i zamiast wiązać przyszłość z Politechniką czy innym intratnym kierunkiem rozwoju, decydują się kontynuować edukację po szkole zasadniczej w Jagodnem, gdzie pani Hurłowa prowadzi ośrodek, w którym dobrze sytuowane młode damy uczą się jak prowadzić szykowne obejście, elegancko urządzać dom, a przede wszystkim przyrządzać wykwintne posiłki. Nazywają to miejsce Szkołą Narzeczonych, bo tak się dzieje, że każda z wychowanek Jagodnego szybko po zakończeniu trzyletniego kursu wpada w ramiona jakiegoś świetnego kawalera, przy którego boku od tej pory będzie wcielać w życie swe umiejętności. Do Jagodnego jedzie również 15-letnia Marianna Szelążkówna. Wbrew presji ciotek zarzucających ją wizjami wielkich karier, które są udziałem ich własnych latorośli, po natrafieniu w czasopiśmie na reportaż o nietypowej szkole czuje, że to jest jej miejsce. Wyrusza więc pociągiem z Warszawy do Krakowa, a pierwsze przygody przytrafiają się jej już po drodze. Na jednej ze stacji podchodzi do dziewczyny stojącej w drzwiach wagonu Cyganka, która wręcza jej niemowlę, niby tylko na chwilę, ale jakoś nie kwapi się z odbiorem, więc pociąg odjeżdża wraz z nastolatką dzierżącą w ramionach podrzutka. Jak łatwo się domyślić przybycie tej nietypowej parki pod drzwi szkoły wywołuje niemałe zamieszanie, w związku z czym dziewczyna od razu staje się postacią doskonale rozpoznawalną, choć jest dopiero pierwszoroczniaczką. Marianna trafia do najweselszej i najbardziej rozbrykanej w szkole sypialni szóstej, gdzie spotyka dziewczęta niepokorne i pełne szalonych pomysłów. Po krótkim czasie okazuje się, że intuicja jej nie zawiodła i rzeczywiście ma predyspozycje do pobierania nauk w tym właśnie miejscu, gdyż obdarzona jest naturalnym talentem kulinarnym i wieloma innymi cnotami, które czynią z niej idealną kandydatkę na przyszłą panią domu. Jednak pogodne usposobienie i życzliwość, a także przyjaciółki, które mają apetyt nie tylko na przetwory, ale przede wszystkim na życie sprawiają, że pobyt w „Szkole narzeczonych” to nie tylko godziny spędzone w kuchni, ale czas pełen niezapomnianych przeżyć.

Maria Kruger pisała „Szkołę narzeczonych” w latach 1942-1943, żeby, jak sama mówi przynieść pociechę i trochę normalności głodnym, zgnębionym okupacją warszawiankom. Rękopis przeleżał pod gruzami jednej z kamienic i w 1945 r. ukazał się po raz pierwszy drukiem. Zastanawiałam się jak książka, której strony upstrzone są aromatami, smakami i zapachami wydobywającymi się z kuchni miałaby podnosić na duchu osoby, które nie mają co włożyć do garnka. I przypomniało mi się, jak po wycięciu wyrostka leżałam na szpitalnej sali obłożonej ścisłą dietą, było to tuż przed Wielkanocą, i wszystkie zgromadzone tam panie, w tym 18-letnia ja, całymi dniami nie robiłyśmy nic innego tylko opowiadałyśmy sobie o potrawach, które stają w naszych domach na świątecznych stołach, ze wszystkimi szczegółami procesu ich przygotowywania i, o dziwo, robiło nam się od tego lepiej. Nie dziwię się zatem, że ten obraz świata, jaki był przed katastrofą, rzeczywiście mógł spełniać swoją funkcję. Rozumiem też dlaczego książka mogła podobać się małej Agnieszce zaczytującej się nią na przełomie lat 80 i 90 – ciekawy to był kontrast wobec codziennej szarości, a do tego jest tu dużo przyjacielskiego vibe’u i jakiś praktyczny romantyzm. Ale zupełnie zaskoczyło mnie to, że z przyjemnością przeczytałam „Szkołę narzeczonych” także dziś. Prosta logika wskazuje, że biorąc pod uwagę mój feministyczny attitude, światopogląd generalnie oraz gust literacki, powinnam powieścią Kruger - która pod wieloma względami przypomina podręcznik dla trad-wifes - rzucić o ścianę po kilku pierwszych stronach (chociaż czytnika byłoby mi szkoda). Do tego są tu treści, które w dzisiejszych czasach naprawdę się zestarzały, za to świetnie pokazują stosunek ówczesnych Polaków do mniejszości narodowych czy klas społecznych. Co tu się o tych Cyganach wypisuje to głowa puchnie, małe Cyganiątko z odzysku oczywiście dostaje przydomek „Kleksik” i zostaje ochrzczone najszybciej jak się da, żeby zmyć święconą wodą wszystkie niechlubne cechy, które odziedziczył po swoim plemieniu. Generalnie cała sytuacja z dzieckiem jest dość dziwna, bowiem zostaje on w szkole na stałe i jest pod opieką wszystkich pracownic i wychowanek, jednocześnie pełniąc rolę żywego modela, na którym dziewczęta uczą się pielęgnacji i wychowania dzieci – i to wszystko na legalu. Do tego sama szkoła wydaje się jakimś nierealnym konstruktem, w końcu to miejsce przeznaczone dla panienek dobrze urodzonych, przedstawicielek bogatego mieszczaństwa lub ziemiaństwa, którym wszystkie te umiejętności wydają się zbędne, bo każda ma w domu służbę, która tak prozaiczne czynności jak pranie czy prasowanie wykonuje za nie (chociaż jeśli weźmiemy pod uwagę, że za chwilę wybuchnie wojna, to wychowanki Jagodnego zyskują ogromną przewagę w możliwościach dostosowania się do nowych warunków). Oczywiście, choć romanse nie są istotnym elementem tej opowieści, to na koniec okazuje się, że rzeczywiście po zakończeniu nauk każda 18-letnia bohaterka ląduje z narzeczonym, przy czym najczęściej jedynymi staraniami przystojnych młodych kawalerów (najczęściej oficerów) było wysłanie liścika, kwiatów, czekoladek lub po prostu postanowienie, że ta oto panna przynależy do mnie, a kandydatka już płonie rumieńcem i ma ogień w sercu. Nie dziwię się, że współcześni młodzi mężczyźni narzekają, że czasy są trudne, kiedyś mieli dużo łatwiej.
Chociaż to wszystko brzmi bardzo konserwatywnie, to Maria Kruger przemyciła tu jednak sporo wątków dość nowoczesnych i feministycznych jak na tamte czasy. Po pierwsze, to Jagodne jest szkołą, gdzie jest cała masa zajęć praktycznych, a uczennice poza robieniem kaczki z pomarańczami uczą się też np. dojenia krów, oporządzania świń, prac ogrodniczych, czyli muszą ubrudzić rączki. Poza tym, choć Jagodne nazywane jest Szkołą Narzeczonych, większość bohaterek wcale nie zjawia się tam po to aby znaleźć męża. Każda ma jakiś pomysł na przyszłość, niektóre bardzo odważne i ciekawe, a nabyte umiejętności mają zamiar wykorzystać w zupełnie innych celach niż dawanie powodów do dumy przyszłemu mężowi. Pomysł, że w tak młodym wieku miałyby poświęcić się małżeństwu wydaje im się wręcz zabawny. Są też bardzo samodzielne jak na swój wiek, jak patrzę na moje nastolatki, to nawet sobie nie wyobrażam wrzucenia ich w tamte realia. Wykazują dużo trzeźwości umysłu także w innych momentach – kiedy jedna z koleżanek ma konkurenta starszego o 15 lat, od razu komentują, że takie różnice wieku nie mają sensu, bo „zaraz sobie taki dżentelmen myśli, że może przewodzić nad bezbronną kobietą”. Ale to co jest tu najmilsze mojemu sercu, to wspaniały obraz siostrzeństwa, który nam Maria Kruger narysowała. Dziewczyny naprawdę się wspierają, lubią, stają za sobą. Nawet jeśli pozwalają sobie na drobne żarty, bo ktoś ma charakter odrobinę specyficzny, nie ma w tym złośliwości czy zawiści, ewentualnie chęć utarcia nosa. Bardzo fajnie jest się zanurzyć w taki dziewczyński światek.
Do prawdziwego powodu mojej radości z ponownego przeczytania „Szkoły Narzeczonych” dochodzimy jednak kiedy zostawimy całą treść tej książki z boku i zamiast pytania „o czym?”, zapytamy „jak?”. Bo pisze Maria Kruger wspaniale. Książka jest pełna wigoru, skrzy humorem, czuć młodzieńczą energię, wszystkie opisy są bardzo plastyczne, czytanie tego to czysta przyjemność. Autorce udało się uniknąć pouczania i moralizowania, nawet jeśli przemyca treści dydaktyczne to dyskretnie, za to często pozwala bohaterkom łamać reguły. Muszę przyznać, że „Szkoła narzeczonych”, czytana po latach, dała mi dużo więcej radości i frajdy niż „Anne z Zielonych Szczytów’. Maria Kruger > L.M. Montgomery po całości. Teraz chce mi się przeczytać ponownie wszystkie ulubione książki z dzieciństwa 😀

Ps. Współczesna okładka zaproponowana przez wydawnictwo wywołuje intensywny ból oczu
5 reviews
July 12, 2017
Smak dzieciństwa.
Nie jest to nowela odkrywcza, ani o jakimś niesamowicie głębokim przesłaniu.
Ale jest za to pełna nieuchwytnego ciepła które sprawia że po latach, jak ją znów czytam, oczy mi zachodzą łzami. Czemu teraz wszyscy autorzy piszą o wielkich dramatach i niesamowitych zmianach w życiu kiedy zamiast tego można napisać o czymś tak prozaicznym jak życie codzienne? Jak długo jest to ubrane w odpowiednio lekką szatę, bez górnolotności, może po latach ktoś znowu do tego wróci i otrze łzę wzruszenia kiedy Marianna kończy szkołę.
Profile Image for Nagini.
140 reviews9 followers
July 13, 2023
4:30 😍❤️
(przy okazji tej opinii chciałam powiedzieć że wasze posty od 6 do 28 marca niestety nie zostaną polajkowane. narobiłam sobie zaległości i teraz jest mi głupio. teraz polajkuję od 29 marca do dziś bo zamierzam wrócić na goodreadsa. mam nadzieję że zrozumiecie.)
ps. małe litery specjalnie, bo ta wiadomość na wielkie litery nie zasługuje
12 reviews1 follower
March 16, 2021
Bardzo ciepła i dodającą otuchy książka. Kocham książki z tamtego okresu.
Displaying 1 - 5 of 5 reviews

Can't find what you're looking for?

Get help and learn more about the design.