Błyskotliwy, przewrotny thriller o samotności, mroku i złu, które czaić się może wszędzie…
Trójmiastem wstrząsa seria okrutnych, niewytłumaczalnych zabójstw. Morderca kontaktuje się z dziennikarzem, red. Adamem Bergiem. Za jego pośrednictwem informuje opinię publiczną o swoich kolejnych krokach. Od tej pory zaczyna się nierówny pojedynek pomiędzy życiem, a śmiercią.
Co kieruje poczynaniami okrutnego mordercy, który sam siebie nazywa "Lucyferem"? Zemsta, nienawiść do świata, a może fascynacja dziełami pewnego twórcy, który ze śmiercią był za pan brat?
A gdy wydaje się, że jesteśmy już blisko rozwiązania tej ponurej zagadki, do akcji wkraczają kolejni nieznani sprawcy. W tle media goniące za sensacją, namiętność i historia, która rzuca długi cień na współczesnych.
Lista Lucyfera to pierwsza współczesna powieść Krzysztofa Bochusa, autora bestsellerowej trylogii z radcą Christianem Abellem w roli głównej.
Opis powieści z okładki mnie zachęcił i to bardzo no i miało być miło, milusio, a wyszło tak, że zmarnowałem trochę czasu na czytanie tego tworu, a to tylko po to, żebyście Wy moi mili już nie musieli…
Żeby było jasne, nie widzę tutaj żadnych podobieństw do Millenium Larssona nic, a nic nawet troszeczkę mi to tego nie przypomina…
Postać Berga, no rasowy samiec alfa, nie wiem, czy jako perfum używał feromonów dzika, knura czy innego kaszalota, ale wywoływał takie napięcie u kobiet, że gdyby mówił każdej „tak”, to jestem niemal pewien, że nawet Pirelli nie nadążyłoby z produkcją gum dla niego. Kreacja ta irytowała wygłaszanymi tyradami na każdy temat i za każdym razem w moralizatorskim tonie. Dziennikarz był tak mocno zakochany w sobie, że zupełnie nie zdziwi mnie fakt, jeśli w którymś z kolejnych tomów sam się zapłodni z samouwielbienia.
Morderca wykreowany na solidnego psychopatę, okazał się być, miałkim lubiącym troskliwe misie, miód i robienie korali z makaronu chłopczykiem. No ja rozumiem, że to miało zaskoczyć, ale… no dobra nie, zupełnie tego nie rozumiem.
Sam początek to jakieś historyczne wstawki, które są nagle ucięte i wracają dopiero na ostatnich stronach po rozwiązaniu głównego wątku. No i fajnie tylko ja nie wiem po co, co to miał być za inscenizacja, ktoś tu komuś chciał zaimponować jakąś wiedzą o sztuce czy historii?
Dla mnie ta książka jest jakaś sztucznie przeintelektualizowana i to w taki sposób, że cringe był tak solidny, że należało go rozchodzić. Dialogi policjantów z odwołaniem do pop-kultury to są bardzo realne równie mocno co lew i czarownica, a to wszystko w starej szafie.
Książkę polecam, jeśli ktoś ma ochotę na słaby kryminał, będzie się czuł fantastycznie.
Tam gdzie autor skupia się na zagadkach kryminalnych, książka zasługuje nawet na cztery gwiazdki, ale w innych momentach, zwłaszcza opisach relacji i uczuć, zalatuje grafomanią.
Lista Lucyfera to inteligentny, wielowatkowy, rasowy i dopracowany kryminal, dawno takiego nie czytalam. Bohaterem jest Adam Berg, dziennikarz sledczy, milosnik i znawca dziel sztuki. Berg zostaje wciagniety w niebezpieczna gre seryjnego mordercy- Lucyfera, a przy okazji trafia na slad skarbow z bazyliki Mariackiej w Gdansku, zrabowanych i ukrytych przez nazistow zaraz po wojnie. Powiem, ze zaskoczylo mnie to polaczenie dwoch roznych watkow w jednej fabule. Czuje sie tu dziennikarskie doswiadczenie autora oraz zamilowanie do sztuki i kryminalu. Osobiscie podobala mi sie ta przygoda, czekam na c.d.
Do mieszkańców Trójmiasta docierają alarmujące wieści. Nieznany sprawca dokonał mordu na dwóch mężczyznach i – co gorsze – nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie został ujęty. Choć organy ścigania podejmują wszystkie możliwe czynności prewencyjne, festiwal makabrycznego przedstawienia trwa w najlepsze. Nieoczekiwanie w sprawie następuje przełom. Do jednego z redaktorów gdańskiego ,,Kuriera’’, odzywa się Lucyfer, autor popełnionych zbrodni. W swoim chełpliwym monologu przedstawia kolejne zbrodnie; planuje serię cyklicznych zabójstw, których ofiarami będą padały konkretne typy jednostek - wypaczona logika sprawcy tworzy bowiem eliminacyjny plan oczyszczania społeczeństwa z różnych indywiduów. Adam Berg bez zastanowienia podejmuje rzucone wyzwanie. Intuicja podpowiada mu, że sprawa wcale nie jest taka prosta na jaką wygląda. Prawdziwy wyścig z czasem rozpoczyna się, gdy wypadki nabierają zabójczego tempa, a lista Lucyfera poszerza się o nowe nazwiska.
****
Biorąc pod uwagę intrygujący opis fabuły i całkiem sporo pozytywnych głosów zachwalających twórczość Krzysztofa Bohusa, oczywistym był fakt sięgnięcia po którąś z jego powieści. Kiedy więc ,,Lista Lucyfera’’ trafiła w moje ręce, czym prędzej zajrzałam do środka; liczyłam na emocjonującą przygodę – może nieco mroczną, ciut przygnębiającą i tajemniczą – ale za to maksymalnie angażującą. No i faktycznie; dokładnie taki rodzaj lektury otrzymałam, ba! Przepadłam w niej niemal natychmiast! Wszak zalicza się do pełnoprawnych przedstawicieli gatunku, zawiera też wszystkie elementy uatrakcyjniające odbiór całości; nagromadzenie tak istotnych, a zarazem podstawowych środków bez których rasowy kryminał czy thriller prawa bytu nie ma, stanowi zasadniczy atut, teoretycznie zaś – gwarant sukcesu, prawda? Niekoniecznie. Choć ‘Lista’ w ogólnym rozrachunku trafiła w moje gusta, skutecznie umilając mi czas podczas kilku leniwych wieczorów, pod pewnymi względami nie okazała się dostatecznie satysfakcjonująca…
Wstępem do historii jest fala niepokojących zgonów zalewających Trójmiasto. Śmierci, których żadną miarą nie da się uznać za naturalne przez wzgląd na pieczołowicie wykonaną inscenizację korespondującą z dziełami wybitnego artysty, stanowią klimatyczne, lecz również niepokojąco straszne preludium. Gęsta i duszna atmosfera, aura napięcia i gorączkowości, sugestywne opisy brudnoszarej rzeczywistości, skrzętnie odmalowany krajobraz zdeprawowania oraz wynaturzenia – wszystkie te elementy zostały naprawdę przekonująco przez Pana Bohusa opowiedziane, finalnie składając się na zajmujący prolog o mordercy grasującym pośród nieświadomego społeczeństwa. Poczucie przypadkowości, zależności od woli szaleńca uzbrojonego w arsenał bezeceństw i okrutnych zamiarów, odczuwalne jest prawie na każdym kroku. Trudno wyzbyć się więc przekonania o czyhającym tuż za rogiem zagrożeniu; nie ułatwia tego zresztą mozaika zróżnicowanych emocji, którą autor wtłoczył w fabułę. Psychologia postaci, rozbiór na czynniki pierwsze niepoprawnej moralności, próba ukazania mechanizmów rządzących chorym umysłem, oddanie właściwych uczuć i refleksji, budują właściwą otoczkę powieści. Tytułowy Lucyfer zostaje tutaj poniekąd utożsamiony jako symbol zła oraz zepsucia, dla jego przeciwwagi stworzono postać Adama Berga. Berg – charyzmatyczny, choć krztynę zblazowany, za to diabelsko inteligentny, sprytny, przebiegły i dociekliwy dziennikarz – będzie charakterystycznym bohaterem bliźniaczych powieści, mocno osadzonym na pewnych schematach, do bólu powielającym tożsamość jemu podobnych ‘bergów’. I o ile z literackiego punktu widzenia rys ten jest poprawny, wyjątkowo estetyczny, to w praktyce wypada mniej ciekawie. Przyczyna jest prosta – Krzysztof Bohus Pana Berga przerysował, uogólnił, oddarł z jakichkolwiek przyziemnych cech; stworzył za to mit super hero, który z każdej sytuacji wyjdzie obronną ręką. Nieustraszony, niemalże nieśmiertelny, acz zabójczo skuteczny dziennikarzyna, posiada morze cech niezbędnych do przeprowadzenia szczegółowego dochodzenia. To niestety za dużo, nawet jak na sensacyjny gatunek. Kreacja Adama Berga nazbyt oderwana od rzeczywistości, kładła się długim cieniem na całą powieść. Sceny obyczajowe i miłosne tylko tą zależność niestety potwierdzały. Szkoda, bo ,,Lista Lucyfera’’ wypada zadowalająco na wielu płaszczyznach, jej potencjał jest znaczny. Kryminalna intryga, motyw seryjnych zbrodni, stopniowe odkrywanie tropów, pościg za mordercą – wszystko to składało się na bardzo przyzwoitą lekturę.
Z „Listą Lucyfera” spędziłam bardzo ciekawy czas. Lektura mnie pochłonęła, zafascynowała, czasami nie pozwalała o sobie zapomnieć. Było sporo emocji, napięcie, kilka zaskakujących zwrotów akcji. Jeśli lubicie zagadki, poszukiwanie zaginionych skarbów, interesuje Was historia sztuki, to w „Liście Lucyfera” znajdziecie coś dla siebie. Cóż, trylogia z Christianem Abellem przypadła mi do gustu, ale to jednak dopiero ta powieść podbiła moje serce. Jeszcze w tym roku ukaże się kolejna książka Krzysztofa Bochusa i już zacieram na nią ręce...
Twórczość Krzysztofa Bochusa była moim wyrzutem sumienia. Wiele razy, widząc pochlebne recenzje czytelników, powtarzałam sobie, że muszę sięgnąć po książki autora. W końcu się udało! Wydawnictwo Skarpa Warszawska wznowiło serię kryminalną z Adamem Bergiem i wiedziałam, że to idealny moment, by w końcu zapoznać się z twórczością pana Krzysztofa.
Trójmiastem wstrząsa seria brutalnych zabójstw. Morderca, który sam siebie nazywa Lucyferem, kontaktuje się z dziennikarzem Adamem Bergiem, informując go, że już niebawem dojdzie do kolejnych zbrodni. Od tej pory rozpoczyna się wyścig z czasem na śmierć i życie. Czy śledczy wraz z Bergiem zdołają uratować kolejną ofiarę?
„Lista Lucyfera” to mroczny i bardzo klimatyczny kryminał, w którym nie brakuje brutalnych scen, zaskakujących zwrotów akcji i przede wszystkim intrygującej zagadki. Krzysztof Bochus stworzył prawdziwy kryminał z krwi i kości, który wciągnął mnie od pierwszych stron, a sprawnie poprowadzona fabuła i wartka akcja, sprawiły, że napięcie podczas lektury nie malało nawet na chwilę. Z zaciekawieniem i dużym zaangażowaniem śledziłam poczynania głównych bohaterów, wspólnie z nimi podążałam za nieuchwytnym mordercą, by dowiedzieć się, kim jest i jakie są motywy jego postępowania. „Lista Lucyfera” to kryminał to bardzo sprawnie napisana historia, w której intrygujące śledztwo prowadzone przez świetnie wykreowanych bohaterów nie pozwala czytelnikowi, choćby na chwilę znużenia. Jestem pod wrażeniem zarówno fabuły powieści, jak również stylu autora. Lekkość pióra sprawia, że mimo iż mamy do czynienia z rasowym kryminałem, w którym nie brakuje mrocznych i brutalnych scen, książkę czyta się zaskakująco szybko i przyjemnie. „Lista Lucyfera” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Krzysztofa Bochusa, ale z pewnością nie ostatnie. Na półce czeka już drugi tom przygód Adama Berga i już niebawem zabieram się za lekturę. Polecam.
Adam Berg nagrodę dziennikarską otrzymał za wytropienie Szkatuły Królewskiej, i niewątpliwie podobne tematy najbardziej mu odpowiadają. Tym razem jednak musi swój śledczy talent zaangażować w dotarcie do grasującego w Trójmieście seryjnego mordercy, Lucyfera. Ale gdy trop związany z rzekomą ofiarą z Listy Lucyfera może prowadzić w kierunku zaginionych podczas wojny gdańskich skarbów, Adam też z pewnością nie odpuści.
Jest to zatem powieść sensacyjno-kryminalna z gatunku „dwa w jednym”. No cóż, tak to z karierą dziennikarzy śledczych bywa. Krzysztof Bochus dostarcza sporo informacji na temat zrabowanych przez nazistów skarbów, a także polskiej sztuki współczesnej. Nie tylko wyposażył w tę wiedzę swego bohatera, dodatkowo rozszerzył i pogłębił ją w obszernych przypisach. Nie wszystko jednak zachwyciło mnie w książce.
Profil psychopatycznego zabójcy nie wydaje się specjalnie przekonujący, choć w zasadzie motywy działania tego typu osobników w ogóle trudne są do pojęcia, co otwiera przed tzw. literaturą gatunkową duże pole do popisu. Z kolei nieco narcystyczna osobowość Berga jest dla mnie trochę irytująca, szczególnie jego stosunek do kolejnych partnerek. Styl narracji jest miejscami, jak na mój gust, zbyt barokowy, zauważyłam też kilka niepotrzebnych powtórzeń. No i wreszcie, nie mogę się wyzbyć nieprzyjemnego wrażenia podgrzewania przez bohaterów powieści antyniemieckich fobii, choćby poprzez przypisywanie „niepolskim” mediom wrażych intencji.
Mimo tych zastrzeżeń zabieram się za lekturę drugiej części serii, w której, mam nadzieję, Adam Berg zabłyśnie przede wszystkim jako tropiciel skarbów. Może też sięgnę po historyczny cykl autora, z dziadkiem Berga, niemieckim policjantem w mieście Danzig, w roli głównej.
Fantastyczny thriller! Gdańsk, historia ukochanego Pomorza, wyjątkowo przebiegła zbrodnia, wyrachowany i cyniczny morderca, sztuka współczesna, bazylika Mariacka, zaginione skarby i nazistowskie wątki scalające historię. Krzysztof Bochus nie zawodzi, małe nawiązane do Christiana Abella ale historia współczesna i nowi bohaterowie. Mądre i lekkie pióro autora, które po raz kolejny strasznie przypadło mi do gustu. Fenomenalnie przeplatane zdarzenia robią kryminał dużego formatu, którego zakończenie robi wrażenie! Mam nadzieję, ze ciąg dalszy nastąpi.
Jak ktoś słusznie tu napisał, to nierówna książka. Same intrygi kryminalne nie są złe, ale trudno nie poczuć pociesznej papierowości głównego bohatera, jednocześnie rezolutnego jak porucznik Borewicz, zaangażowanego w poszukiwania polskiego dziedzictwa narodowego jak Magda Ogórek, mistrza krav magi, obleganego przez tłumek seksownych długonogich kosmetyczek, dziennikarek i hakerek, zalewającego się łzami przy "Męskim graniu", czasem rzucającego zdania rodem z "Książek najgorszych" Barańczaka. Na plażę może być, ale cykl tegoż autora o Christanie Abellu jest jednak znacznie lepszy.
Zdecydowanie ciężko było się oderwać. Czytałam gdzie się tylko dało, przerywając czasem na sen, pracę i inne obowiązki. Historia wciąga nas w swój wir już od pierwszych stron. Poznajemy głównego bohatera – Adama Berga, dziennikarza z Gdańska, który swoją chwilę chwały przeżył i chętnie by ją powtórzył. Dziwnym zbiegiem okoliczności zostaje wplątany w śledztwo seryjnego zabójcy – Lucyfera. Co mają ze sobą wspólnego? Dlaczego to właśnie z Adamem kontaktuje się Lucyfer? Kiedy wydaje się, że śledztwo zmierza ku końcowi autor zaskakuje nas niespodziewanymi zwrotami akcji. Zagadek i zwrotów nie brakuje, na szczęście w odpowiednich momentach poznajemy ich rozwiązanie.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Krzysztofa Bochusa i z całą pewnością nie ostatnie! Bogactwo wątków i zamknięcie zgrabnie każdego – majstersztyk! Wiele obecnych powieści niestety ma tendencję do zawodzenia na zakończenie. Tak jakby zabrakło pomysłu. W Liście Lucyfera wszystko jest dopracowane w każdym szczególe (no może oprócz 2 momencików, które chyba umknęły korektorce – literówka i niepotrzebna spacja). Świetna lektura, którą polecam każdemu z ręką na sercu! I warto zarwać kilka nocy (ja zarwałam 3, ale nie żałuję!)
Cytaty:
Coś nieuniknionego i lepkiego wypełzało ze wszystkich kątów tego mieszkania, które tak dobrze znała, a które teraz stawało się pułapką bez wyjścia
Leszek Kołakowski: „Po pierwsze przyjaciele. A poza tym: chcieć niezbyt wiele.”
Trójmiastem wstrząsa seria krwawych morderstw. Wydaje się, że oprawca działa wobec ustalonego schematu a być może i listy. Lucyfer – bo tak o sobie mówi, swoje ofiary wybiera nieprzypadkowo i sprytnie igra ze stróżami prawa. Rozszyfrowania zamiarów mordercy podejmuje się dziennikarz Adam Berg, z którym Lucyfer podejmuje grę w kotka i myszkę. Ile osób padnie jeszcze ofiarą bezwzględnego mordercy, zanim zostanie on ujęty i ukarany? Co kieruje działaniami sprawcy? Chęć wyeliminowania bezwartościowych dla społeczeństwa jednostek czy może jakieś osobiste porachunki? Zainteresowani? W takim razie zapraszam do lektury. . Lista Lucyfera to moje drugie (po książce „Kruchy lód”) spotkanie z twórczością autora. Nie jestem fanką książek w przedziale 400-500 stron dlatego nie było mi łatwo przebrnąć przez tę cegiełkę. Bywały momenty, które przyprawiały mnie o szybsze bicie serca (tj. uwięzienie Berga), ale i takie, które mnie nużyły. Motyw seryjnego mordercy korespondującego ze swoją potencjalną ofiarą i stopniowo wtajemniczający ją w swoje niecne plany to nie jest motyw nowy. Jednak co z tego, skoro można go wykorzystać po raz wtóry. Nie jestem wielką fanką thrillerów i kryminałów i dlatego nie będę się tu kreować na znawcę tematu. Powiem jedynie, że dobra to była książka i przyjemnie spędziłam z nią czas. Tylko tyle i aż tyle. Polecam. . Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję @skarpawarszawska
Książki z Adamem Bergiem pierwsze spotkanie z twórczością Krzysztofa Bochusa. Seria składa się z czterech tytułów "Lista Lucyfera" "Boski znak" "Klątwa Lucyfera" "Wirtuoz". W każdym tytule współczesność przeplata się z przeszłością, a głównym bohaterem jest Adam Berg trójmiejski dziennikarz. Z zamiłowania jest on poszukiwaczem skradzionych artefaktów z terenów polskich podczas okupacji niemieckiej. To on w pierwszej części jest niedoszłą ofiarą tytułowego Lucyfera, ale też łącznikiem między mordercą a policją. To Berg przyczynia się do odkrycia kto tym Lucyferem jest. W kolejnych częściach również przyczynia się w dużej mierze do ujawniania winnych. Słuchając tych historii miałam wrażenie, że Adam Berg to nasz polski Robert Langdon. Było ciekawie, zaskakująco, ale czasami też trochę nudno. Często wątki z przeszłości uciekały mi i nie skupiałam się na nich. Ale to taki mały minus, który jest z mojej strony subiektywny. Nie mogę się też zgodzić z samym Bergiem, że "Wirtuoz" to jego najlepsze dzieło. Dla mnie to najgorsza część całej serii. Są to książki zawierające elementy kryminału, thrillera, obyczajówki z elementami historii. Nie stanowi to jednak problemu czy przeszkody w szukaniu morderców, nawet bez sprytnego kosmisarza. Jak się okazuje przystojny i inteligenty dziennikarz też wystarczy 😉
Wydawnictwo Skarpa Warszawska postanowiło wznowić cykl kryminałów z dziennikarzem Adamem Bergiem, a "Lista Lucyfera" jest jego pierwszym tomem.
Seryjny morderca, sam siebie nazywający Lucyferem, kontaktuje się z redaktorem Adamem Bergiem i zapowiada kolejne zbrodnie. Na mieszkańców Trójmiasta pada blady strach i każdy zastanawia się: kto znajduje się na liście Lucyfera?
Krzysztof Bochus stworzył rasowy kryminał, dodając do niego elementy sensacyjne, obyczajowe, a nawet historyczne. Sporym atutem jest niezwykła intryga kryminalna oraz zaskakujące zwroty akcji. Umiejętnie dawkowane nowe, niespodziewane dla sprawy fakty, wywołują szok i niedowierzanie, utrzymując naszą uwagę w stanie ciągłej gotowości. Niezwykle spójna trójtorowa fabuła (śledczy, dziennikarz i morderca) jest bardzo zajmująca i angażująca. Uczestniczymy w kolejnych etapach śledztwa, niestrudzenie podążając za nieuchwytnym mordercą, chcąc dowiedzieć się, co nim kieruje i jaki będzie finał tej historii.
Jeśli chodzi o kwestię czysto rozrywkową to uważam, że książka spełnia swoje zadanie. Przeszkadzały mi tu jednak pewne sprawy. Nie znoszę wątków miłosnych w kryminałach i tu niestety nie ma wyjątku. Dodatkowo, nie jestem w stanie uwierzyć w niektóre wydarzenia. Nie jestem fanką drugiego wątku, bo o ile to, co dotyczyło mordercy mnie ciekawiło, o tyle wszystko, co było związane z szajką od dzieł sztuki było dla mnie momentami abstrakcyjne.
Seryjny morderca terroryzuje trójmiasto, swoje ofiary charakteryzuje na postacie z makabrycznych obrazów Beksińskiego. Wspólnie z policją jego tropem podąża redaktor Adam Berg. Ciekawa historia, dynamiczna akcja.
Książka naprawdę mi się podobała. Połowa pierwszego rozdziału nie zachęciła mnie, aczkolwiek rozumiem, że była potrzebna. Bardzo ciekawy zwrot akcji jeśli chodzi o Role. Mam także uwagi co do wątku z Grzybem. Nie wiem czy to było zamierzone czy nie jeśli tak to trochę słabo. Od pierwszego wspomnienia o Grzybie dobrze wiedziałam, że nie jest Lucyferem mimo że wiele czynników na to wskazywało. Tak to nie mam większych uwag, jestem niesamowicie ciekawa kolejnej części.. Na spokojnie mogę przyznać 3,5/4 gwiazdki.
This entire review has been hidden because of spoilers.