Oficjalnie policjantka. Trudny charakter, ale świetne statystyki rozwiązanych spraw. Nieoficjalnie – wiedźma, która dzieli swój czas między toruński komisariat a Thorn – alternatywne miasto, gdzie mieszkają magiczni. Do perfekcji opanowała utrzymywanie tych światów w równowadze i kompletnej izolacji. Do czasu.
W Thornie giną istoty nadprzyrodzone i to Dora ma znaleźć sprawcę. W Toruniu dyskretne korzystanie z magii w trakcie śledztwa odbija jej się solidną czkawką. Na szczęście nie jest z tym wszystkim sama – wspiera ją Miron, wnuk Lucyfera.
Akcja, emocje i humor – jedyna i niepowtarzalna wiedźma Dora Wilk powraca w nowym wydaniu i lepszej formie niż kiedykolwiek. Jedna z najpopularniejszych serii urban fantasy w świeżej odsłonie.
Aneta Jadowska przyszła na świat w Radomsku, w 1981 roku. Pierwsze opowiadanie opublikowała w wieku dziewiętnastu lat, w lokalnej gazecie. Jej debiut powieściowy nastąpił w 2012, gdy ukazał się Złodziej Dusz, pierwszy tom planowanej heksalogii.
Na starcie chciałabym zaznaczyć, że wprost przepadam za urban fantasy i zwykle jestem dość łagodna w ocenie książek należących do tego gatunku. Na dowód - od lat czytam cykl o Mercy Thompson i jeszcze mi się nie znudziło. Wprost przeciwnie. Traktuje tę serię jako taki książkowy nadnaturalny serial, do którego wracam w wolnych chwilach, a który zawsze będzie miał miejsce w moim serduchu. Myślałam, że z heksalogią o Dorze Wilk będzie podobno, bo początek Złodzieja dusz zapowiadał smakowitą i interesującą lekturę. Podobało mi się wejście w tę powieść - zaczynamy od razu, z uderzeniem od morderstwa, jest sprawa, jest główna bohaterka-policjantka i wiedźma w jednym. Czy wspominałam, że kocham figurę wiedźmy całym sercem i jeśli kiedyś pisałabym doktorach to jestem prawie pewna, że dotyczyłby on właśnie wiedźm? Nie? No to mówię teraz. A jednak, nie polubiłyśmy się z Dorą tak jak się spodziewałam.
Byłam pewna, że fabuła będzie się skupiać na śledztwie. A nawet na dwóch śledztwach, bo skoro Dora należy niejako do dwóch światów - tego opanowanego przez istoty nadnaturalne oraz tego dobrze nam znanego, czyli ludzkiego - to i śledztwa są dwa, prowadzone równolegle. Bardzo szybko okazało się jednak, że Dora zostaje w swojej "ludzkiej pracy" zawieszona, więc może całkowicie poświęcić się drugiej sprawie, która zapowiadała się na kawał dochodzenia. Książka dosyć gruba, więc liczyłam na ciekawą intrygę. No i klops, bo zamiast tego otrzymałam wątek romantyczny, którego nie znoszę, a którego końcówki - uwaga, trójkąt miłosny! - myślałam, że nie przetrzymam. Naprawdę nie spodziewałam się, że tak bardzo odechce mi się czytać na 50 stron przez końcem. Coś takiego dzieje się u mnie chyba po raz pierwszy. Wracając do śledztwa jednak - zostaje ono rozwiązane stosunkowo szybko i stosunkowo łatwo. Wiele jest tu fragmentów tzw. "w międzyczasie", gdzie obserwujemy podchody Dory i jej przyjaciela, do którego wyraźnie ją ciągnie (z wzajemnością). Lecz Dora cierpi niestety na związkowstręt, bo jest "samotną wilczycą", "niezależną kobietą", "silną babą, która sama radę sobie da" etc. Jej słowa jednak nie idą w parze z zachowaniem. I gdyby udało się tu zrealizować model kobiecej bohaterki, która jednocześnie z całej siły próbuje zachować swoją niezależność w świecie, który wciąż niestety daje fory mężczyznom, lecz uświadamia sobie, że potrzebuje bliskości - po prostu chce być kochana i sama pragnie kochać - byłabym naprawdę zadowolona. To taki model, który przedstawiła w swojej wersji Małych kobietek Greta Gerwig za pomocą Jo March. Bardzo chciałam, żeby Dora była taką bohaterką. Ale nie jst. Wykonanie zawodzi.
Pierwszą książką Anety Jadowskiej jaką czytałam był Trup na plaży, powieść bodaj sprzed dwóch lat. I czytało mi się ją naprawdę świetnie. Biorąc pod uwagę, że nie jestem raczej fanką kryminałów w tradycyjnym wydaniu - to osiągnięcie. Doceniłam lekkie pióro, humor, wątek feministyczny, który momentami potrafił mnie wzruszyć. Widać, że Trup jest warsztatowo o wiele lepszy od Złodzieja dusz. I nie powinno być to dla nikogo zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że w tej recenzji omawiam debiut autorki, która już tu pokazała, że o wiele lepiej pisze opisy niż dialogi. Na końcu tej drabinki są mini-monologi, które wydają się niezwykle nienaturalne. Czytając niektóre przemowy bohaterów, którzy najwyraźniej uwielbiają wpadać w słowotok, odnosiłam wrażenie, że nikt tak po prostu w prawdziwym życiu nie mówi, choć wyraźnie widać, że autorka posługiwała się stylem maksymalnie zbliżonym do potocznego.
Złodziej dusz jest dla mnie wielkim rozczarowaniem. Poza świetnym startem, miał do zaoferowania ciekawy świat (to doceniam), całą galerię magicznych stworzeń, która zawsze mnie ciekawi, rewelacyjnego Witkaca i... to tyle. Zdecydowałam jednak, że spróbuję sięgnąć po tom numer dwa, żeby zobaczyć, czy będzie lepiej. I czy dostanę więcej Witkaca.
W wieku 14 lat pisałam fanfika. Główna bohaterka miała - och, co za przypadek - bardzo podobne imię do mojego, potrafiła dokopać każdemu złolowi, przyjaźniła się ze wszystkimi najważniejszymi bohaterami, była och jakże sarkastyczna, nosiła glany, ale jak trzeba było, to potrafiła wszystkich olśnić w wieczorowej kreacji godnej Oscarów. Fanfik pisany był do Matrixa (przepraszam w tej chwili wszystkich twórców, nigdy nie odkupię swoich młodzieńczych win, wiem), ale gdyby zamienić Agenta Smitha na wilkołaków i magów, to fabuła byłaby zaskakująco podobna do książki Jadowskiej. Bo ta książka tym właśnie jest - nastoletnim fanfikiem. Jeśli ktoś uważa, że używanie określenia Mary Sue w stosunku do bohaterki jest już niestosowne, to chyba nie miał do czynienia z Dorą Wilk, która odhacza KAŻDY punkt z listy kwalifikującej do tego niesławnego miana. No dobra, jej rodzice nie zginęli tragiczną śmiercią, ale nie utrzymuje z nimi kontaktu, więc w zasadzie na jedno wychodzi. Na Dorę leci każdy, ale to absolutnie każdy, niezależnie od przynależności gatunkowej. Dora zdobywa coraz to nowe moce, które czynią z niej badasskę, której nikt nie jest w stanie podskoczyć. Dora przyjaźni się z diabłem i aniołem, obaj oczywiście są nieziemsko przystojni i obaj, oczywiście, na Dorę lecą. Przed Dorą kłaniają się panowie nieba i ziemi - wśród nich - OCZYWIŚCIE - sam Lucyfer - bo Dora jest chodzącą zajebistością. Nie jestem w stanie wymieniać dalej, bo osiągam krytyczny poziom zażenowania. Jednym słowem: nie. Tak bardzo nie. Potrzebuję teraz trochę dobrej fantastyki, żeby odreagować porządnie tę lekturę.
3,5 ⭐️ Podobała mi się, mimo że da się wyczuć, że jest to debiut autorki. Momentami irytowały mnie teksty jednego z kumpli Dory, ale nie było tragicznie.
Waham się pomiędzy 4,5 a 5 gwiazdkami ale jeju, ci bohaterowie są wspaniały, bardzo szybko ich polubiłem, Jadowska ma tak przyjemny styl pisania, że jest się pochłonięty tą historią. CHYBA NOWA MIŁOŚĆ???
Fajowo się bawiłam. Fajna książka pod względem różnorodności postaci - główna bohaterka np. jest silna, pewna siebie i świadoma swojej seksualności. Poza tym bycie niehetero jest tutaj tak naturalne, że aż ciepło się na sercu robi. Reprezentacja nie musi być duża, żeby być dobra.
Nie dla mnie, wyjątkowo nie dla mnie, ale doceniam progres pisarski pani Jadowskiej, bo jest całkiem spory. Cieszę się, że przygodę z tą autorką zaczęłam od "Cudu, Miodu, Maliny", bo chyba bym zaniechała dalszego czytania po "Złodzieju...".
Dobrze napisany fanfik, tak bym to ujęła. Widać, że debiut. Widać, że troszkę bez pomysłu, że głównym powodem książki nie jest Dora i jej dwie akcje detektywistyczne, a Dora i jej trójkąt miłosny. O matko, pod koniec już miałam dosyć tych seksualnych podtekstów, tego Mirona, który chce, ale nie może, bo ona taka niezależna, ale też ją kusi, ale nie... jeny. Team Joshua.
Postać Dory troszkę niekonsekwentna, przemiana, którą przechodzi, odrobinę naciągana, w końcu minęło tylko 5 dni. Świat magiczny niezbyt wytłumaczony, co ogarnęłam to ogarnęłam, ale zasad konkretnych tutaj nie ma. Trochę jak u Rowling, wierzę, że rozwinie się to w kolejnych częściach.
Główny złol tak tragiczny, motywy wzięte znikąd, żadnego nabudowania postaci, żadnej przyjemności z tej zagadki. Akcja skończona w połowie książki, na szybko, niechlujnie. Większość czasu Dora latała od baru do mieszkania z Mironem, zamiast czymś konkretnym się zajmować. Nie wspomnę o tym, jaka to złota dziewczyna, bije, szuka, znajduje, bez żadnego potknięcia, a między wszystkim tym jest tak niezależna... irytujące.
Najbardziej rozczarowujące okazało się, że Dora wcale nie dzieli swojego czasu między Toruń a Thorn, tylko akurat na potrzeby książki, PRZYPADKIEM, dzieje się coś, co sprawia, że nie musi pracować jako policjantka i badać morderstwa Kozanek, które było najciekawszym elementem książki. O wiele ciekawsza byłaby ta opowieść, gdyby Dora latała z Thornu do Torunia, nie śpiąc, jedząc w biegu, próbując rozwikłać dwie sprawy, bo ambitna z niej dziewczyna, a jeszcze ciekawiej by było, gdyby te sprawy okazały się być połączone. No cóż... opis jak zwykle myli i trochę tutaj istnieje w celach bardziej marketingowych niż wyjaśniających.
Z jednej strony postacie nadnaturalne, alternatywny świat, śledztwa, intrygi - fajnie. Tylko, że z drugiej strony jest coś co może wydawać się sprawą błahą, jednakże bardzo mocno zaburzyło mój odbiór tej książki, a jest to seksualna atmosfera. Wręcz seksualizacja magii oraz ogółu istot nadnaturalnych. Jakoś strasznie mi to wszystko nie pasowało, wiedźma seksu? Ale o co chodzi? Czy wszystko musi mieć podteksty?
Oczywiście przeczytam następne części i z chęcią dowiem się więcej na temat tej specjalizacji magicznej, jednak mam nadzieję, że będzie mnie to mniej kuło w oczy i jednocześnie ujrzę większy sens tego przedsięwzięcia.
Dora nie do końca skradła moje serce, wręcz zastanawiam się czy ją w ogóle lubię. Czuję, że jeszcze trochę za mało o niej wiem i nawet ciężko mi jest ją opisać.
Kolejny DNF w tym roku i nawet nie wiecie jak mi przykro. Ja Toruń kocham i jak usłyszałam, że jest seria która nie dość, że dzieje się w tym mieście to jeszcze w jego magicznym odpowiedniki to po prostu przepadłam.
Rzeczywiście, na początku dostajemy dwie zagadki - morderstwo w Toruniu i porwania w Thornie. Niestety, w połowie książki, fabuła nie wykracza poza kilka spotkań podczas których omawiane są obie sprawy. Dostajemy kilka nowych informacji, ale nic co by mnie szczególnie zainteresowało. Dodatkowo, ilość pseudo seksualnych scen między główną bohaterką, a jej demonicznym przyjacielem, z którym oczywiście obiecała nie przekraczać granicy koleżeństwo, po prostu mnie przytłoczyła. Nie wiem dlaczego autorka zdecydowała się seksualizować dosłownie każdą scenę gdzie główna bohaterka np. przebiera się, albo co gorsza - bliska śmierci wchodzi do wanny. Naprawdę powinniśmy odchodzić od opisywania jak skąpo i seksownie wygląda ktoś w bieliźnie podczas sytuacji życia codziennego. Rozumiem, że zamysłem tej książki miała być chyba możliwość wczucia się w główną bohaterkę i podniecenia się, albo zebranie materiały na historie przed snem, ale zostało to zrobione w tak nachalny sposób, że ja się poddaje.
I jestem wkurzona, bo chciałam poznać zakończenie obu zagadek. Może kiedyś wrócę jak trochę ochłonę.
Ale mnie to wymęczyło. Rety. Słabiutkie. Marny fanfick, a nie książka. Główna bohaterka najcudowniejsze, najpiękniejsza i taka niezwykła, klękajcie narody... no i w sumie ta historia opiera się na zachwytach nią. Nie planuję czytać kolejnych tomów.
4⭐️ Naprawdę bardzo dobry początek serii! Uwielbiam styl pisania autorki, jest lekki i zabawny - wprost idealny by się zrelaksować przy lekturze. Jestem bardzo ciekawa kolejnych tomów, mam nadzieję, że będą równie dobre.
O matko, nie, nie, nie. Poległem w 2/3 książki, oczekiwałem czegoś w rodzaju Zbieracza Burz, ale zawiodłem się niezwykle srogo. Może spodoba się nastolatkom zaczynającym przygodę z fantastyką - ja nie strawiłem.
4,5 ✨ Nie sądziłam, że polubię styl pani Jadowskiej jeszcze bardziej! Mimo drobnych zastrzeżeń, czytało mi się świetnie i w mgnieniu oka. Na pewno sięgnę po kolejne tomy 🙈
Od dawna nie sięgałam po polską fantastykę (poza Grzędowiczem, czytanym z narastającym podziwem dla żenująco pogarszającej się prozy), ale ciekawość wygrała (Toruń! WF! Na jednej z ważnych dla fabuły ulic nawet rok mieszkałam!).
Wrażenia mam mieszane: książka pomysłowa, wartka, postaci drugoplanowe do lubienia (zwłaszcza Witkacy, pomimo literackiego aliasu; lubiłam też Gabriela), realia ciekawe (Toruń! Rudak! Park Bydgoski!), żarty miejscami autentycznie zabawne (nie wszystkie, niektóre były głównie znajome i zgrane, ale kliszy trudno uniknąć, zwłaszcza pewnie przy debiucie), fabuła dość wciągająca.
Niestety, mam też sporo uwag krytycznych, które przyjemności z książki mi może nie odebrały, ale na pewno ją ograniczyły - po pierwsze, mizoginia. Widać, że książka robi swoisty genderowy wysiłek (nie mnie oceniać, czy celowy, czy przypadkowy) w kierunku równouprawnionych i równo mądrych / silnych kobiet i wywracania stereotypów (bohaterka radzi sobie sama! co podkreśla kilka razy za często! związkofobia mnie nudzi...), ale z drugiej strony mamy za dużo podłych, złych kobiet, których podłość jest opisana w bardzo stereotypowy sposób i które zasługują na to, by ktoś je zabił, albo na to, by mąż je zdradzał, albo przynajmniej na to, by główna bohaterka określała je per "suki" (nie znoszę takiego lekkiego używania seksistowskich wyzwisk).
Zirytowało mnie też uproszczenie z dobrym rockiem i złym hip hopem. Nie no, Snoop Dogg to tylko kobiety w piosenkach uprzedmiotawia, a hip hop to umcyk umcyk. Proponuję bohaterce się wsłuchać w The Rolling Stones i się zastanowić, czy różnica w seksizmie jest akurat taka wielka. Wiem, że postać idealna nie jest, ale to była taka opinia bohaterki z wyraźną (przynajmniej dla mnie) aprobatą autorską. Phi ;) Takie generalizowanie siedzi blisko "oświeconego, lewicowego" rasizmu, niecelowego, ale jednak drażniącego. Nie twierdzę oczywiście, że każdy musi hip hop lubić, ale takie powtarzanie stereotypów na jego temat nie jest produktywne ;D
Na paru kliszach zgrzytnęły mi zęby, ale to głównie w pierwszej części książki i już nie pamiętam konkretów. Interpunkcja nie do końca mi pasowała, bo czasami ewidentnie prosiło się o kropkę lub średnik, a był przecinek - ale może to anglistyczne zacięcie? Angielski lubi średniki bardziej, niż polski. Kilka razy miałam wrażenie, że niepotrzebnie trafiły do treści anglicyzmy - metafory przetłumaczone słowo po słowie, sformułowania bez polskich odpowiedników, ale to też może już się przyjęło, a ja jeszcze nie wiem... Najmniej podobało mi się słowotwórstwo, za dużo mieszania angielskiego (i angielskie zdrobnienia dla Lucyfera i Gabriela, ale archanioł Michał). Ale to moje czepialstwo już zupełnie.
Z rzeczy, które mi w zasadzie nie przeszkadzały, ale można się przyczepić - nie jestem pewna, czym się objawia demoniczna diabelskość Mirona. Już ja jestem chyba bardziej demoniczną jednostką, bo bardziej bałaganię.
Błędy, które zrzucam na karb debiutu to niepełna konsekwencja w budowaniu postaci (bohaterka kilka razy chyba wspomina, jak to czuje się odpowiedzialna / ma uczucia opiekuńcze do jakichś innych postaci, a potem nagle w 2/3 powieści wyznaje, że ma słabo rozwinięty instynkt opiekuńczy - albo autorska niekonsekwencja, albo bohaterka aż tak pozuje na kogoś, kim nie jest, w sumie może jednak to drugie ;)).
Obowiązkowy trójkąt nawet nie jest taki zły, chociaż przyczynia się do tego, że bohaterki rewelacyjność opiera się na tym, że ma mnóstwo facetów w życiu - są deklaracje o jej przyjaźniach z kobietami, niezbyt na razie wychodzące poza deklaracje. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie pod tym względem ciekawiej. Doceniam trzecioplanowych gejów (chociaż wolałabym pierwszoplanowych biseksów, tak tylko mówię - idźmy w zaparte, miejmy chyba (?) pierwszą rzeczywistą poliamorię w polskiej fantastyce - bo Grzędowicza i jego panów z haremami oczywiście nie liczę).
Zaznaczam, że większość moich uwag krytycznych to kwestia osobistych preferencji, może dalej będzie lepiej.
Jadowska to kolejne nazwisko, które od wieków wisi gzieś na moich listach i regularnie przewija się i do mnie wraca. Wiadomo, jestem uparta i raczej chcę przeczytać po kolei, choć moje serce rwie się do szamańskiej serii. Jak więc wypadło pierwsze spotkanie an rodzimym podwórku?
Średnio.
Jak dla mnie ta książka ma naprawdę fajny wstęp, bo początkowo nie mogłam się oderwać, po czym następuje spadek na cały środek i potem bam! wracamy z przytupem, bo końcówka znowu przywróciła moją nadzieję w tą serię. Czy wolałabym, żeby było równomiernie? Oczywiście! Nie zmienia to faktu, że jestem w stanie wiele wybaczyć, kiedy satysfakcjonuje mnie końcówka i tak będzie tez tym razem, bo jestem ciekawa, w jaką stronę to pójdzie i co się wydarzy w drugim tomie. Nie jestem może nakręcona na kolejne części, ale na pewno zainteresowana!
Dostałąm ciekawy świat - naprawdę fajna sprawa, kiedy słyszysz znajome miejsca (Trójmiasto pozdrawia!), niedaleko Toruń i jego fantastyczny odpowiednik Thorn. Trochę mało mi tego świata, w tej kwestii czuję lekki niedosyt, ale liczę, że drugi tom mi to wynagrodzi i będę mogła lepiej poznać magiczny świat. Ogromny plus za różnorodność postaci - chociażby sam fakt, że wiedźma przyjaźni się z diabłem i aniołem. Zdecydowanie nie zostanę fanką całego tego seksualnego napięcia i podtekstów - męczące, niepotrzebne, zbyt częste. Do tego naprawdę spoko zagadka kryminalna i cała ta policyjna otoczka, oby to się utrzymało.
Ta książka nie powinna się była ukazać. Napisana jakby przez nastolatkę o bohaterce marzącej o cyt. "kilku kochankach w tygodniu" idealną cudną, miód malina, zdolną, wojującą przeciwniczką myślących inaczej niż ona. Tak, dobrze czytasz, w mojej ocenie - autorka literalnie obraża zwolenników jednej z partii politycznych.
To jest kpina z fantastyki. Jak to się stało, że taka książka została wydana przez Fabrykę Słów - to jest dla mnie jedna z tych niewyjaśnionych nigdy spraw.
Lektura tak ciężka, że aż męcząca. Nie wiem jakim cudem ta powieść może mieć 6 tomów. Tragiczne to to.
jeśli jeszcze raz usłyszę jaką to niezależną i samowystarczalną kobietą jest dora to strzelę sobie w łeb. i błagam co to za wątek romantyczny się narodził na ostatnich stu stronach......
Miał być urban wyszedł paranormal do tego mało przekonywujący. Mam wrażenie że facetom poucinano tutaj co nie co: anioł - chodząca sierota, diabeł - taki wkurzający czaruś, prokurator - seksualnie sfrustrowany dupek, wilkołaki - banda bezmózgich mięśniaków, wampiry- zadufana w sobie arystokracja. Co do Dory to bardzo chciała by być Kate Daniels ale mocno jej to nie wychodzi. Zbyt dużo cukru za mało horroru.
This entire review has been hidden because of spoilers.
3.66? Czasem mi się nóż w kieszeni otwiera, jak jakieś zagraniczne badziewia maja 4,5, a genialna Jadowska poniżej 3,7, bo nie umiemy jej docenić. Szkoda.
���️Recenzja dotyczącą całej serii jako podsumowanie mojej przygody z Heksalogia‼️
Dora, policjantka o nadprzyrodzonych zdolnościach, łączy życie pełne niebezpiecznych spraw z poszukiwaniem własnej tożsamości. Czy rozdarta między światem ludzi a magicznych istot znajdzie sposób, by utrzymać kruche sojusze i ocalić tych, na których jej zależy?
Czy to będzie post pochwalny? No trochę tak! 🤭 Myślę, że Aneta Jadowska to moje odkrycie 2025 roku. Jak ona to robi, że człowiek ani na moment nie chce oderwać się od jej książek?
Zresztą tempo, w jakim pochłonęłam całą serię, i to, jak bardzo cieszyłam się każdą chwilą, tylko to potwierdza.
Thorn, czyli nasz alternatywny Toruń, ma niesamowity klimat i mnóstwo świetnych postaci – od wiedźm, zmiennokształtnych i wampirów, po demony, szamanów, a nawet cyklopa i smoka. No i anioły oraz diabły! A to wcale nie koniec. Ta kombinacja mogłaby skończyć się chaosem, którego w książkach bardzo nie lubię, ale Jadowska lawiruje między postaciami, miejscami i zasadami magicznymi z niezwykłą zręcznością. Książki pochłania się jednym tchem i od razu chce się więcej. Dosłownie jestem głodna jej twórczości!
Z każdym tomem autorka wplata coraz więcej humoru. Język staje się płynniejszy i bardziej zadziorny – jak sami bohaterowie. Nikt nie będzie się nudził!
Domyślam się, że seria może nie trafić w gusta wszystkich. Motyw trójkąta miłosnego nie ma wielu fanów, ale ten jest inny – nie opływa w dramaty i walkę rywali o kobietę. Możecie się naprawdę zaskoczyć! Dajcie temu szansę, a jest spora możliwość, że zaczniecie kibicować dosłownie wszystkim. 🤭 (Ja osobiście upatrzyłam sobie pewnego Księcia Demonów... 🤫)
Dora jest po części wiedźmą płodności, więc namiętność jest wpisana w jej jestestwo i otacza każdy tom serii. To jedna z tych silnych bohaterek, które dla przyjaciół przeniosą góry. Inteligentna, wielowymiarowa, nacechowana przeciwstawnymi magiami, ale mająca swoje nieprzekraczalne zasady.
Dołączam do Was, Pelikany! 🫶
Obawiam się, że elfy przegrały walkę z aniołami, diabłami i demonami o miano najlepszych postaci fantastycznych ever. (Wybaczcie!) A grzeszne piekło zawładnęło moim sercem.
Ciężko mi się rozstać z bohaterami. Tym bardziej cieszę się, że spotkamy się z nimi w innych książkach z całego uniwersum!
Pani Jadowska pod względem humoru i bohaterów nie zawiodła. Spodobała mi się Dora i cały wykreowany świat, pomysł na Thorn i same istoty. Również fabuła bardzo mnie zaciekawiła.
Dałabym więcej gdyby nie ta przerysowana, naciągana i moim zdaniem psująca wszystko końcówka.
o jacie! ta książka totalnie mnie oczarowała i niesamowicie mi się podobała. od początku mocno mnie zaintrygowała i byłam ogromnie ciekawa tego jak autorka rozwinie akcje. nie zawiodłam się w żadnym stopniu. cudownie wykreowany świat, jeszcze lepsi bohaterowie( dora, miron🙇♀️🙇♀️🙇♀️)! styl pisania autorki jest tak ciepły i komfortowy, że czytając tę książkę przenosiłam się w miejsce akcji. świetnie rozwinięte wątki i cudowne połączenie wielu religii i wierzeń! mini minus tylko taki, że samo „rozwiązanie zagadki” jak dla mnie trochę za szybkie pod względem tego ile zostało przeznaczone na rozwiązanie tego, ale to nie jest coś co ogromnie mnie zraziło. nowy ulubieniec <3
Podoba mi się świat przedstawiony, zwłaszcza pomysł z alternatywnymi miastami, ale wątki kryminalne były trochę chaotyczne i tzw. wątek miłosny też niezbyt. Głównej bohaterki ani nie polubiłam ani nie znielubiłam, wygląda na to, że ma ona wszystkie możliwe moce, jakie istnieją w tym świecie, jej zajebistości po prostu nie da się zmierzyć. Sięgnę po następne części, bo jestem ciekawa jak rozwinie się historia Dory, ale na razie nie jestem zachwycona tą serią.
Po przeczytaniu wszystkich sześciu części heksalogii, powrót myślami do pierwszej części i podsumowanie jej teraz było trochę straszne i trudne z jednej strony. Zacznijmy może najpierw od pozytywów. Byłam zaskoczona, kiedy zaczęłam tę serię. Nie czytałam streszczenia, nie sprawdzałam ocen. Raczej rzadziej wybieram polskie książki do czytania, a już zwłaszcza fantasy. Co zaskakujące więc, z perspektywy całej heksalogii bardzo wyraźnie zaimponowało mi, po pierwsze, zbudowany świat przedstawiony, po drugie, że w polskiej wersji to właściwie działa. Podobały mi się nawiązania do polskiej szarej rzeczywistości, typowo polaczkowych rzeczy i zachowań, polskie inside jokes. Było to niezwykle odświeżające, bo w końcu, czego nie wiedziałam, że potrzebowałam, polska rzeczywistość w fantasy. Uff, wow. Śmiechu trochę było, skoro często uwzględniało się to w humorystycznych wstawkach i tekścikach. Ale chyba najważniejsze dla tej serii jest to, że jest po prostu enjoyable. Jest na tyle lekka i można spędzić nad nią miło czas. Tutaj natomiast muszę przyznać, że pierwszy tom czytało się najpierw dość trudno, z różnych względów, ale o tym za chwilę. Co kolejne składa się na ten enjoyment - każdy tom dotyczy jakiejś sprawy, akcji. Ogólnie są one raczej mocniejszą stroną tej serii - interesujące i zazwyczaj dobrze przeprowadzone. W moim przypadku, jeżeli worldbuilding + akcja + enjoyment, to idziemy już w dobrym kierunku. No właśnie. Tutaj zaczynają się schody. Bo, po pierwsze, ja nauczyłam się sporo ignorować i w tym wypadku również mi to bardzo pomogło. Nie każdy to potrafi, aby odkopać to co dla niego pozytywne i ignorować resztę. W części pierwszej było zwłaszcza dużo do odkopywania. Świeżość autorki wyczuwalną i widoczną w pisaniu można oczywiście wybaczyć w debiucie, niestety, była ona połączona ze strasznym przesytem. Czego? Trochę zabawne jest zaczynać akurat tym punktem, ale to też w końcu o czymś mówi. Był to absolutnie rzucający się w oczy i uszy, aż do nieprzyjemności, nawet nie tyle wątek czy temat (bo był absolutnie wszędzie i we wszystkim), w każdym razie - seks. Temat, podtekst, insynuacje, seksualnie naznakowane wydarzenia i momenty, dialogi, haha, to trzeba samemu przeczytać. Nie zrozumcie mnie źle. Czytam całe spektrum literatury, od całkowicie niewinnej, czy też nie zawierającej wątków romantycznych i seksualnych, i w drugą stronę. Jestem sex positive w literaturze, mówię więc tu o negatywnym przesycie, co może się łatwo czytelnikom obrzydzić i kojarzyć z infantylnością, i dopuścić do szybkich dnfów w tym śmiertelnym rezultacie. Ja osobiście wielokrotnie przesuwałam granice - w tym drugim świecie, magicznym, seks, nagość i bliskość, zaczynają się gdzie indziej w konwenansach społecznych niż w naszej rzeczywistości. Inaczej wiele scen byłoby nielogiczne i nierealistyczne wobec tego co jest postrzegane u nas za “normalne”. A i tak, na upór wykraczano poza te nowe granice, gdzie nie można ich było już bronić. Tak, z czasem było lepiej, ale jeszcze niewiele w tej części. W ostatniej, myślę, mogę powiedzieć luzik. Wyregulowało się to mniej więcej do dość pieprzowego poziomu adult urban fantasy. Ostrzec muszę z góry jednak, po sąsiedzku, że wątek romantyczny w tej serii to jakiś gigantyczny dziwny twór, do czego dość bardzo przyczyniło się powyższe, i już dawno przestałam się przejmować ocenianiem go. Haha, pocieszę, zazwyczaj nie lubię trójkątów, nie, wręcz nienawidzę trójkątów miłosnych, ale ten się ładnie dociera osobowościami, poza tym postacie mają ze sobą - faktycznie - niezwykłą relację, o czym nie mogę jeszcze mówić przy tej okazji. Btw, obchodzi się bez dram, jest okej. Ale nie żartuję. Dziwny twór, mnóstwo popychania różnych granic. Why would I bother. Jedynki i tak się posypały... (Also, zostałam zdradzona w drugiej części. Okrutnie, i będę o tym pamiętać. Ach.) Tak więc, pierwsza część dla wielu może wołać o pomstę do nieba i bez odpowiedniego nastawienia psuć zabawę. Jeśli do tego doliczymy, że nie jest to przecież idealna książka w innych aspektach, również chwalonym wcześniej worldbuildingu i elementach akcji, dodać do tego mniejszą pobłażliwość dla niektórych wyborów fabuły. No, zbiera się. Ja mam to szczęście, ale nie sądzę żeby była to książka zła. Książki, których urok bądź zaleta polega na enjoymencie, są tak samo ważne. Ktoś znajdzie to w tych książkach. Osobiście powiedziałabym, że to worldbuilding jest tu wisienką na torcie, który to otworzył tej serii drzwi do kolejnych, nowych serii w universum.
Natomiast o tym, co się z perspektywy całej heksalogii tej serii nie udało, co się zawaliło, bądź było błędem, będę mówić w revce ostatniej części (i po drodze w poprzednich).
Planuję dalej się zagłębiać w to universum. Na pewno w Witkacego, który dostał własną serię, haha kocham gościa. Tak jak mówię, enjoyment jest.