Jaką tajemnicę skrywa zasypany śniegiem biały dom na odludziu? Kto w nim mieszka (mieszkał), kto w nim jest (był) więziony i kto w nim umiera (umarł)? Lektura „Niepełni” przypomina wędrówkę pokojami pałacu. W miarę otwierania kolejnych drzwi rośnie napięcie, a związek między bohaterami nabiera nowych znaczeń. Co stało się z dzieckiem, które nie chce zdecydować, czy jest dziewczynką, czy chłopcem („Za każdym razem mówiło sobie: Jeszcze nie. Nie dzisiaj. Później, jak będę duży i silna”). Dziewczyna niepełna dziewczęcości, czy chłopak niepełny chłopięcości – kim się czują, kim tak naprawdę są bohaterowie?
„Niepełnia” to kryminał nieoczywisty. Tajemnicza i nastrojowa, szkatułkowa, pełna ukrytych znaczeń literacka podróż do tożsamości płci.
Polish writer. She graduated from the Faculty of Oriental Studies at Jagiellonian University with a specialization in Arab Studies. After graduation she came back to Katowice, where now she works in tourist office. Member of a Silesian Fantasy Club. She made her debut in April 2004 with a short story Diabeł na wieży, which was published in a Science Fiction magazine. She was writing movie and book reviews for web magazine Avatarae. Today she writes for Esensja. In July 2005, her short stories about Domenic Jordan were published in a collection entitled Diabeł na wieży by Fabryka Słów Publishing. Her full lengh book debut was a novel Miasto w zieleni i błękicie.
Nie wiem, czy umiem w tej chwili poukładać sobie myśli w koherentną całość, choć powieść zarazem się tego domaga i takiego całościowego odbioru unika. Więc w punktach.
1. Jestem na tak strukturze. Jest misterna, przemyślana, kawałki zarazem do siebie pasują i nie pasują, czasami wydaje się, że pasują, ale ten pozór jest celowy. Który mamy rok? Kto ginie, a kto przeżywa? Kto jest kim? Zwierciadlane odbicia okazują się być nieidentyczne, fotografie poruszone. To jak próba układania kawałków Pulp Fiction w jedną całość - z pozoru pasują, ale tak naprawdę nie. To bardzo postmodernistyczne i zarazem, dla mnie, użycie tego tutaj było literacko dojrzałe i umiejętne. Takiej fantastyki chcę więcej.
2. Bardzo ciekawym zabiegiem byłoby pewnie każdą z postaci opisać na poziomie binarnych przeciwieństw i zobaczyć, jak do siebie przystają. Czy Dżesika lub Aneta jest Piotrkiem, co wpólnego mają ze sobą Agnieszka i Marek, takie tam.
3. Jestem ciekawa cudzych interpretacji, czym jest biały dom, co symbolizuje.
4. Powieść bardzo prosi się o taką dość tradycyjną post-Lacanowską interpretację, gdzie płciowa binarność i w ogóle tożsamość jako taka opiera się na utracie i melancholii. Ale tak bardzo się o nią prosi, że aż staje się ona zbędna, bo powieść analizuje się sama.
5. No i tutaj pada pytanie, czy ta analiza wewnątrz powieści dociera do jakichś interesujących wniosków, czy coś z niej wynika. Może nie jestem tutaj właściwą grupą docelową, bo mnie wydała się niestety dość banalna. "Płeć nie zawsze jest tym, czym się wydaje." "Miłość/kateksja a pożeranie, inkorporacja obiektu afektu." "Nie jesteśmy tak prości, jak myślimy." Do tego wszystkiego okropny opis okładkowy podkreślający interpretację z klucza tytułu, która zahacza o głęboko problematyczne tropy ale nie robi z nimi nic wywrotowego ani dla mnie ciekawego. Binarność nie zostaje wywrócona na nice, ale utrwalona:
(6. Serio ludzie mają wątpliwości, czy to jest fantastyka (fikcja spekulatywna)? Nie no, te bramy i oglądane przez nie życia oraz fakt, że poszczególne historie sytuują się wzajemnie jako fikcję (co powoduje, że nie mamy świata rzeczywistego) to stuprocentowy realizm. Co więcej, śmiem podejrzewać, że horror, w który spokojnie można Niepełnię zaliczyć, zwykle klasyfikuje się jako odmianę fantastyki/speculative fiction obok fantasy i science fiction.)
7. Podziwiam, jak wciągająca jest ta powieść. Jest krótka, ale też bardzo wciągająca. I pięknie wydana.
8. Rekomendacje lektur towarzyszących: The Rift i The Race Niny Allan.
Anna Kańtoch stworzyła nieoczywisty kryminał, a nawet thriller o nieistnieniu i zagubieniu. To opowieść, w której przemoc, śmierć i krew obecne są od pierwszej strony i naznaczają pozornie sterylny obraz białego domu w środku lasu, otoczonego śniegiem, zaklętego w wiecznym świcie, niczym w baśni. Ale zapomnijmy o happy endach, o magii i dobrych wróżkach. W zamian „Niepełnia”, w której dominują obcość, pustka i brak. Pragnienie wypełnienia, dopełnienia, uzupełnienia towarzyszy czytelnikowi cały czas, bo nawet odpowiedzi, które otrzymuje są zawieszone w próżni, bezimienne, pozostają niedookreślonymi wrażeniami bez szansy na konkretne rozwiązanie. Na koniec otacza nas poczucie narastającej tajemnicy, penetrowania nieoczywistego, a wokół zapach dzikości, piżma i dymu, jakby: „(…) coś przeszło obok niej, coś niewyobrażalnie obcego i wielkiego, jakby w ciemnym lesie na moment spoczął na niej wzrok bestii albo anioła.”
[PL] Wstydliwe wyznanie: nie lubię szkatułkowej formy, więc już na wstępie Kańtoch musiała przebić się przez moją niechęć - i zrobiła to z łatwością, kreśląc każdą opowieść tak, bym nie chciała odkładać książki. "Niepełnia" to niethriller, niekryminał, ale doświadczenie wyniesione przy pisaniu kryminałów niewątpliwie się przydało; suspens jest, jak najbardziej. Dziwi mnie tylko, jak silnie jest ta książka uwikłana w binarności. To jest ten aspekt, po którym spodziewałam się, że będzie odważniej, wnikliwiej; no i niestety się zawiodłam.
Ale nagmatwała! To moja druga powieść Kańtoch i drugi raz nie do końca wiem, o co chodzi, i gubię się w fabule. Ale to na bank wina mojego absolutnie nie stworzonego do rozwiązywania zagadek mózgu. Pewnie dlatego nie lubię klasycznych kryminałów. Choć akurat nie wpadłabym na to, żeby tę książkę nazwać kryminałem, gdyby nie to, że z takiego działu w bibliotece ją wzięłam. Kańtoch zdecydowanie wybiega poza stereotypy literatury gatunkowej (i zastanawiam się właśnie, czy to przypisywanie jej powieści konkretnym gatunkom nie działa na jej niekorzyść...). Zdecydowanie też potrafi budować nastrój - nawet bardziej widziałabym ją w horrorach, niż w kryminałach - jestem przekonana, że umiałaby nieźle przestraszyć czytelnika. W tym przypadku jednak zagmatwanie fabuły sprawiło, że jakoś tak od połowy książki nie wiedziałam, o czym czytam. Agnieszka i Łukasz, Marta i Piotrek, Marek i Natalia, Jacek i Dżesika - w pewnym momencie wszystkie te pary zaczęły mi się mylić, a dodając jeszcze ich mieszające płeć przebieranki oraz szkatułkowo zbudowaną fabułę, dostałam mieszankę, przez którą mój mózg stanął dęba. Ratunku! Kilka postaci do końca pozostało dla mnie nierozwiązaną zagadką (policjantka? o co z nią chodziło?). Ale jak mówię: to nie jest moja bajka, mój umysł się poddał, autorki nie obwiniam, inni czytelnicy pewnie nie mieli żadnych problemów z dedukcją. Zapewne autorka świetnie i precyzyjnie to wszystko obmyśliła i przy samym końcu czytelnik pozostaje zaskoczony i (prawdopodobnie) zmrożony ostateczną prawdą. Ja nie tyle nawet nie jestem na 100% pewna, kto zabił, ale też (śmiejcie się, na zdrowie) kto zginął! :D No ale klimat jest, tego Kańtoch odmówić nie można. Nie ma natomiast obiecywanej na okładce "literackiej podróży do tożsamości płci" - moim zdaniem nic nie wynikło z tych gender-swapowych przebieranek i zamierzony (jeśli był) sens do mnie nie dotarł. Dziwna książka, jednak w równie dziwny sposób wciąga. Nie wiem nawet, dlaczego daję aż 3/5, skoro jej sens do mnie nie dotarł. Zaczęła się i skończyła piosenką Depeche Mode i to mi się akurat bardzo podobało ;)
Jeden z kluczy interpretacyjnych jest taki, że wszyscy są jednym (jeśli napiszę więcej, to będzie spoiler). I żeby móc funkcjonować w świecie - takim, jaki on jest, jakie normy narzuca - muszą/musi się okaleczyć (zabić część siebie). Bardzo to jest smutne - że nie możemy żyć będąc pełnią siebie (Dwoistością? Doskonałością - czy w tej opowieści o ciele przypadkiem nie chodzi o duszę?). Świetna książka, nie "gatunek". I jak zwykle u Kańtoch konstrukcja jak w szwajcarskim zegarku. Pewnie jeszcze mi się osadzi kilka warstw interpretacyjnych w ciągu paru dni. Kolejna refleksja: powieści Anny Kańtoch są jak obraz - nie należy ich interpretować linearnie, tylko cofnąć się o krok i patrzeć na całość.
Wygląda na to, że tylko mnie irytowała szkatułkowa konstrukcja i niekończące się opowieści, o których nie wiadomo, czy są prawdziwe czy wymyślone. Zupełnie mnie nie przekonuje ta książka.
Mam problem z oceną tej książki, bo z jednej strony mi się podobała, a z drugiej mi się nie podobała. Lekturę mogę porównać do wycieczki z biurem podróży – najpierw jest super, potem zaczynają się schody, potem doceniam pewne uroki, na końcu dużo rzeczy zaczyna się kleić i robić sens, dokonuję rachunku sumienia, dochodzę do wniosku, że było całkiem fajnie, no i grunt, że zostają jakieś wspomnienia, prawda?
Kańtoch świetnie buduje atmosferę niepokoju, robi to dobrze i dowiodła już tego w kilku książkach. Psychologia postaci, klimat miast, miasteczek, wsi, świąt i polskich rodzin są bezbłędnie oddane. Lubię momenty, w których autorka opisuje jakiś fragment rzeczywistości albo emocję tak, jak sama bym o tym pomyślała. Albo lepiej niż bym o tym pomyślała.
Nie do końca kupuję zamysł samej opowieści – napiszmy postmodernistyczną książkę, wrzućmy strukturę szufladkową, dodajmy nielinearność i dużo postaci, czytelnicy na pewno będą zachwyceni tym, że się gubią i muszą robić notatki na marginesach (ja nie robiłam) albo czytać książkę jednym tchem, żeby spamiętać wszystkie elementy (ja czytałam z przerwami). Rozumiem, że wielu ludziom taka struktura książki i takie tempo lektury może się podobać, ale dla mnie te historie były zbyt trudne i obciążające, żebym je czytała naraz. Być może przez to miałam momentami wrażenie, że Kańtoch wymyśliła sobie kilka opowiadań, randomowo je poszatkowała, dorzuciła trochę wspólnych punktów i pomyślała, że powstanie z tego świetna książka, ludzie się rzucą na tę układankę jak na puzzle z obrazem van Gogha.
Wydaje mi się, że historia Słoneczka ma za zadanie spajać te wszystkie inne historie. Tylko jeśli tak faktycznie jest, to czemu opowiadanie o Słoneczku pojawia się tak późno? Dlaczego Słoneczko zaczyna się pojawiać dopiero w późniejszych opowieściach? Dlaczego wcześniej widzimy jakieś mistyczne, niedopowiedziane nawiązania do tego, że czas, miejsca, rzeczywistość i ludzie się przenikają, ale właściwie to nie do końca musimy to dostrzegać?
Non ho capito assolutamente niente. Ed è questo il bello. Ci ho anche provato a tenere uno schemino dei vari pezzi, a cercare di capire come si incastrassero tra loro, quale "scatola" stesse dentro quale altra. A un certo punto ci ho rinunciato, mi sono fatta trasportare da un capitolo all'altro, tentando solo di stare dietro ai nomi, ai piccoli elementi ricorrenti e a cosa mi sembrava già letto.
Il libro a me è piaciuto. Il fatto che non abbia capito niente lo interpreto o come una scelta dell'autrice o come un mio problema, non come un difetto. Provare a decifrare su quale livello della storia ci si trova è una sfida e, in casi come questi, è un plus. Nei prossimi giorni l'esperienza continuerà a intrattenermi perché voglio provare a rimettere insieme i pezzi (spoiler: non ci riuscirò). Non so se esista un vero ordine, io ritengo che le interpretazioni di cosa succeda durante l'intero libro siano molteplici e tutte ugualmente valide (forse non proprio tutte ma ok).
Ho visto qualche collegamento con Predestination (ovviamente) e, soprattutto nell'ultima parte, con il "tempo narrativo" di Storia della tua vita di Chiang, ma è molto probabile che sia perché li ho visti/letti di recente.
Insomma, se avete voglia di una sfida e di una storia mind fuck, date una possibilità agli Incompiuti.
Skończyłam, a teraz myślę i myślę nad tym, co przeczytałam... Kartkuję książkę, analizuję wątki, próbuję je poskładać w całość... "Niepełnię" czyta się świetnie, wciąga niesamowicie, a gdy dojdzie się do ostatniego zdania, to właściwie trzeba natychmiast wrócić do początku. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Muszę tę książkę przeczytać jeszcze raz, ale tym razem, kiedy mam już ogólne spojrzenie na całość, skupię się na detalach, spróbuję powiązać poszczególne wątki i bohaterów. Myślę, że po raz kolejny będzie to fascynująca lektura. Polecam!
Przedziwna, splatana szkatułkowość powieści ogromnie mi przypadła do gustu. Kto jest kim? Dlaczego? Dlaczego nie? Część odpowiedzi zależy tylko od czytelnika - super. A jednak nie będę głosować na tę powieść w plebiscycie Nagrody Zajdla. Dlaczego? Z tego samego powodu, dla którego nie głosowałam kiedyś na świetną "Zagrodę zębów" Szostaka - nie jest to dla mnie fantastyka, tylko po prostu ciekawa literatura pogranicza. Wyjątkowy gatunek: Anna Kańtoch.
Ach, och. Ach i och! Mój pierwszy kontakt z prozą Anny Kańtoch okazał się wielce udany. To dokładnie taka literatura, jaką lubię. Nieoczywista, wymagająca skupienia i otwarta. Jest to świetnie napisany splot poruszających opowieści, w którym najważniejsze są emocje i tajemnica.
Takiego zawrotu głowy dawno nie miałam. Historia podzielona na kilka krótkich powieści, z których wszystkie mają wspólny mianownik. Jaki? Warto odkryć samemu. Zakończenie wyciąga wszelkie zwodnicze sztuczki i zmusza do przeczytania początku na nowo. Oj mały, cieniutki, aczkolwiek wyśmienity kawałek literatury!
„Piotrek czekał. Minęły święta i zbliżał się sylwester, a on czekał. Na telefon, dzwonek do drzwi, maila. Na wiadomość, że Marta żyje i ma się dobrze. Że go porzuciła. Że została zamordowana i jej ciało właśnie odnaleziono na jakimś polu pod lasem. Każdego dnia nadzieja umierała w nim i rodziła się na nowo. Bywały takie chwile, że już-już łapał jako taką równowagę i zaczynał wierzyć, że cokolwiek przyniesie los, zdoła sobie z tym poradzić, to zaraz potem świat usuwał mu się pod nóg i Piotrek spadał w ciemność, krzycząc. Zawsze wtedy krzyczał, choć ludzie wokół niego niczego nie zauważali.” – fragment powieści.
„Niepełnia” Anny Kańtoch to niepokojąca, wiejąca grozą powieść, której bliżej do thrillera niż do kryminału. Czytając ją oglądamy się za siebie, czy aby ktoś nie wychynie zza rogu, aby nas skrzywdzić. Zimowa, mroczna aura wywołuje gęsią skórkę, a rozwijająca się niespiesznie fabuła, każde wyczekiwać wielkiego „bum”. Czy takowe się pojawia? Sprawdźcie sami, ale najpierw upewnijcie się, czy wszystkie zamki w drzwiach macie dokładnie zamknięte, a przez szparę w oknie nie przeniknie do was chłód grudniowego wieczoru, podczas którego znikają ludzie.
Spodziewajcie się również nieszablonowo potraktowanego tematu odmienności płciowej i poszukiwania własnego „ja”, która to kwestia w sposób tajemniczy i nieoczywisty wsączana jest przez autorkę w umysł czytelnika. Przeszłość przeplata się na łamach tej powieści z teraźniejszością, nic nie jest jednoznaczne, tym bardziej, że na Kańtoch komunikuje się ze swoimi odbiorcami zagadkami.
Ogromnym atutem książki jest miejsce jej akcji, czyli moje Katowice i Podbeskidzie. Taka lokalizacja sprawiła, że mogłam przeżywać tę powieść mocniej, odczuć jej grozę bardziej, ponieważ bez skrępowania mogłam wyobrażać sobie opisane sceny w konkretnych punktach miasta i jego okolic.
„Niepłenia” to opowieść, którą tuż po zakończeniu lektury chciałoby się ponownie przeczytać, ponieważ nie do końca wiemy, co wydarzyło się naprawdę, a co jest wyłącznie wytworem wyobraźni bohaterów.
Jestem przekonana, że to nieostatnie spotkanie z prozą Kańtoch, bo poruszyła mnie ona wyjątkowo i pozostawiła w poczuciu wewnętrznego rozedrgania, co najlepiej świadczy o sile jej przekazu.
Forse avendo letto Buio ero abbastanza preparata, oppure ero solo addomesticata al weird di Anna Kańtoch. Ma Gli incompiuti mi ha lasciata ugualmente stravolta. Appunti su appunti e schemi su schemi, so che il paragone è quello che è, ma probabilmente la storia della casa bianca in mezzo alla neve è la cosa più simile a Mulholland Drive che ho mai avuto tra le mani. Ad Anna Kańtoch non interessano le spiegazioni e le rassicurazioni, per questo, se Buio era una storia weird purissima, in questo thriller la posta quasi si alza, perché persino i misteri, delitti e sparizioni, perdono la corretta consistenza e il reale si disintegra un molteplici storie. Perdersi è facilissimo, tenere traccia degli spostamenti dei personaggi, dei racconti che si incastrano uno dentro l'altro è una prova che tiene incollato chi legge al romanzo. Non c'è niente di certo, soprattutto se incerta è l'identità di ciascuno.
Dzisiaj przygotowałam dla Was niezwykle ciekawą pozycję. Część z Was mogła ją przegapić lub zlekceważyć, gdyż jej okładka sugeruje kryminał. Jednak Niepełnia dużo z kryminałem wspólnego nie ma, co więcej: z sukcesem wyrywa się z podziałów gatunkowych, niezwykle wciąga, porusza problematykę gender, a jej autorka to uznana autorka fantastyki. Zafascynowani? Słusznie. Zapraszam.
"Gli Incompiuti" è un libro a cui volevo veramente dare una recensione estremamente positiva, e forse proprio per questo sono rimasta un po' delusa.
Le premesse per una storia indimenticabile per me c'erano tutte: un omicidio misterioso, identità confuse l'una nell'altra e una serie di racconti dove all'interno di ognuno si nasconde l'altro. Matrioske. Una scrittura tagliente, evocativa, che riverbera luci e colori violenti. Il problema giunge a metà della narrazione, quando a mio parere viene violata una delle promesse fatte al lettore in un libro che ci viene presentato come un thriller.
⚠ SPOILER ⚠ Inserire un elemento soprannaturale, soprattutto a un punto così avanzato del libro, mi ha impedito di continuare la lettura con la dovuta concentrazione. Nonostante i miei sforzi, ho compreso che alcuni misteri non avrebbero mai e poi mai potuto essere disvelati grazie alla logica; quindi i miei sforzi di comprendere la vicenda fino a quel punto erano stati vani. Un vero peccato, perché se l'elemento soprannaturale fosse stato introdotto subito, probabilmente lo avrei accettato di buon grado e avrei affrontato l'intera lettura in un modo completamente diverso. ⚠ FINE SPOILER ⚠
A parte questa singola scelta narrativa che personalmente non ho apprezzato, non posso negare che la scrittura di Kańtoch mi sia piaciuta, così come ho apprezzato il messaggio di fondo che l'autrice voleva trasmettere con la storia. Forse dovevo rimanere diffidente come mio solito e non farmi travolgere dall'entusiasmo, ma ammetto che il primo capitolo mi aveva rapito rapito e sono rimasta incollata alle pagine per buona parte della lettura.
Jaką tajemnicę skrywa zasypany śniegiem biały dom na odludziu? Kto w nim mieszka (mieszkał), kto w nim jest (był) więziony i kto w nim umiera (umarł)? Lektura Niepełni przypomina wędrówkę pokojami pałacu. W miarę otwierania kolejnych drzwi rośnie napięcie, a związek między bohaterami nabiera nowych znaczeń.
Sięgając po książkę spodziewałem się czegoś zupełnie innego, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Książka została zaklasyfikowana do kryminału, ale jak dla mnie to kryminał nie jest. Sam nie potrafię jej zaklasyfikować. Co mi przychodzi na myśl, jak określić tę książkę to "powieść szkatułkowa", opowieść w opowieści w opowieści. Wszystkie te opowiadania się nawzajem przeplatają. Lekka warstwa kryminalna była tylko przykrywką do czegoś głębszego. Jak dla mnie ta historia to podróż do odnalezienia siebie i własnej tożsamości. Autorka porusza w niej ważny temat jakim jest tożsamość płciowa i hermafrodytyzm. Cała historia jest bardzo dziwna, fascynująca i trzymająca w napięciu. W zasadzie całość jest do indywidualnej interpretacji i nie ma tutaj podanego niczego wprost. Bardzo polecam przeczytać i zinterpretować po swojemu, bo napisana jest świetnie!
Avete voglia di leggere qualcosa che vi farà fumare il cervello per giorni? Ecco il romanzo giusto. Vi consiglio di leggervelo tutto d'un fiato in un giorno che avete tempo (conta meno di 200 pagine) per non perdervi ancora di più all'interno di questa storia (anzi, queste storie) assolutamente labirintiche.
Il romanzo è un thriller/giallo assolutamente fuori dagli schemi. Si tratta infatti di una letteratura assolutamente sperimentale, visto che siamo davanti a una storia che racchiude dentro di sé tantissimi (infiniti?) altri racconti, che, come i protagonisti, si rincorrono a vicenda, scambiandosi e perdendosi.
Sappiate che, alla fine, come dice anche il titolo, rimarrete davvero sbalorditi e confusi, pensando giustamente di stringere tra le mani un pugno di mosche. Le risposte vi sfuggiranno e continuerete a pensare a cosa cavolo avete appena letto, facendo ipotesi e congetture.
Autorka w swojej powieści "Niepełnia" zaciera granice między czasem, bohaterami, między płciowością. Opowieści, osadzone jedna w drugiej niczym matrioszki, wciągają czytelnika jak wir, w świat zawieszony gdzieś między wymiarami. Postacie wymykające się narzuconym schematom ze względu na swoją płeć - mężczyźni słabi wobec dominujących, silnych kobiet, istota, która nie może zdecydować czy zostać chłopcem, czy dziewczynką? Wymieszana przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Jeżeli oczekujecie od powieści czegoś więcej, drugiego dna, jeśli nie boicie się historii dziwnych, odrealnionych, to zdecydowanie sięgnijcie po powieść Anny Kańtoch, a na pewno się nie zawiedziecie. Jest zupełnie niezwyczajna, niepokojąca, ale przede wszystkim naprawdę dobrze napisana.
Dziwna, mroczna, niepokojąca, zagmatwana, oryginalna, nieoczywista - są to wszystkie słowa, które cisną się na usta kiedy myślę o książce Anny Kańtoch. Wątki i postacie przeplatają się podczas rozwoju akcji w tak nieprzewidywalny, pokręcony i dziwny sposób, zostawiając czytelnika w rozdarciu, niedowierzaniu i zdziwieniu. Wielokrotnie łapałam się na tym, że próbuję ułożyć w swojej głowie i zaszufladkować wydarzenia prawdziwe od zmyślonych historii i wyobrażeń istoty fantastycznej, przeplatanych w nierealnym czasie i przestrzeni. Niesamowitość tej książki ma właśnie ten jeden najważniejszy aspekt - dla każdego czytelnika może wydawać się czymś zupełnie innym, zostać inaczej odebrana i zinterpretowana. W tym właśnie miejscu zachęcam was do zanurzenia się w tę historię i własnej interpretacji, bo zdecydowanie warto.
Oj, coś mi tym razem nie podeszło. Jest jeszcze nadzieja, że namówię żonę żeby przeczytała i mi wytłumaczy, ale nie ukrywam - nadzieja nikła.
Książka trochę w stylu 'Czarnego', czyli fabuła jest posiekana, poplątana i nielogiczna, co pewnie wynika z tego, kto i o czym opowiada. Niestety, ponieważ książkę jak zwykle czytałem po kawałku, w niezbyt sprzyjających okolicznościach (typu autobus), to nie udało mi się tego wszystkiego poskładać. Dostałem tylko kilka historii jakoś tam się łączących, ale nie szczególnie zachwycających, a szkatułkowość mi nie chwyciła.
Same historie napisane są fajnie, i rzeczywiście fajnie się je czyta, ale na koniec wszystkie nieco mi się rozlazły i mam poczucie, że nic z nich nie wyniknęło - ani dla fabuły, ani dla mnie. No cóż - pech.
Zaczęłam czytać tę książkę na dworcu, czekając na pociąg, tak dla zabicia czasu, a wciągnęła mnie do tego stopnia, że czytałam przez całą podróż i do późna w nocy. Ten dziwny nieoczywisty kryminał urzeka już na poziomie języka - prostota składni połączona ze świeżymi metaforami - i wciąga w osobliwą rzeczywistość skonstruowaną z zazębiających się opowieści. Te zaś są na połowy zwyczajne, na połowy dziwaczne, wywołując uczucie, które chyba najlepiej oddaje słowo "uncanny". Niby wszystko bliskie i znajome, ale jednak jakieś przekręcone i obce. Bogactwo motywów - od podwójności, przez konstrukcje płci, aż do utraty i obsesyjnego poszukiwania- nie przeładowuje akcji, która aż do konca jest wartka i trzymająca w napięciu.
Zagmatwana, niejasna, napawa niepokojem, ale jednocześnie nie sposób się od niej oderwać. Na pierwszy rzut oka opowiadania się od siebie oderwane, a jednak okazuje się, że tworzą jedną wielowątkową historię, którą jednak nie do końca pojęłam i nie potrafiłam połączyć wszystkich faktów, aby była kompletna.
Nieoczywista, pełna zawiłości i przeplatających się historii bohaterów. Wszystko zaczyna się i kończy na posterunku policji, ale to co pomiędzy, to tajemnica, morderstwo, krew, zapomnienie, przenikanie i zagubienie w historii. Ja przeczytałam niemal jednym tchem.