Czarne to letnisko, gdzie spędza wakacje rodzina bohaterki książki. Opowieść, w którą wplatają się dramatyczne losy pięknej aktorki Jadwigi Rathe – muzy ojca narratorki, rozgrywa się w letnie miesiące lat: 1893, 1914 i 1935. Warszawskie kawiarnie, spotkania w Towarzystwie Spirytystycznym, leniwa atmosfera podwieczorków w starym dworku i budzący się erotyzm nastolatki tworzą niepowtarzalny klimat powieści. Czytelnik powoli odkrywa, czym są tak naprawdę wspomnienia narratorki i jaką tajemnicę skrywa rok 1863, rok Powstania.
Polish writer. She graduated from the Faculty of Oriental Studies at Jagiellonian University with a specialization in Arab Studies. After graduation she came back to Katowice, where now she works in tourist office. Member of a Silesian Fantasy Club. She made her debut in April 2004 with a short story Diabeł na wieży, which was published in a Science Fiction magazine. She was writing movie and book reviews for web magazine Avatarae. Today she writes for Esensja. In July 2005, her short stories about Domenic Jordan were published in a collection entitled Diabeł na wieży by Fabryka Słów Publishing. Her full lengh book debut was a novel Miasto w zieleni i błękicie.
La protagonista, voce narrante, non ha nome. Dimessa da un sanatorio per malati di mente, torna a Varsavia col fratello, che la ospita. Seguiamo i suoi pensieri, che oscillano tra realtà e irrealtà, tra presente e un passato cui fa continuamente ritorno. Un luogo, in particolare, Buio, il paese dell’infanzia, dei ricordi e della morte. Il nome è profondamente significativo. Non è solo un luogo fisico, è il luogo in cui si trova spesso la sua mente, mentre la donna cerca di trarre un senso dai ricordi. La scrittura è bellissima, concreta e a tratti morbosa. La storia è un viaggio contorto e difficile nell’animo di una donna, che affronta come può temi quali l’omosessualità e l’incesto. Piani temporali e livelli di lettura diversi, ne fanno un romanzo aperto all’interpretazione del lettore, spesso in difficoltà, come la protagonista, nel distinguere ciò che è reale da ciò che non lo è.
Strasznie mi dziwnie, bo pod wieloma względami ta powieść przypomina Łaskę Kańtoch (która mi się bardzo podobała!) i Niebanalną więź Waters (takoż). I nie żałuję lektury, ale mam wrażenie, że coś poszło mi z nią bardzo nie tak. Jedno muszę jej przyznać: jest ogromnie niepokojąca i robi wrażenie. Niestety, mi pozostawiła też trochę niesmak.
Zupełnie nie wiem, jak ocenić tę książkę: te dwie gwiazdki to głównie ocena ostatnich 50 stron, wcześniej dałabym 3-4. Rozumiem, co mi powiedziała (chyba), ale zupełnie nie wiem, jak tę wiadomość odebrać ani jak się do niej odnieść. Mam wrażenie, że coś jest nie tak z jej długością - że albo powinna była być dłuższa (rozwinąć te naszkicowane sprzeczne wątki, dać więcej odpowiedzi) albo dużo krótsza, być opowiadaniem. Choć proza wydaje się dopracowana (klimatyczna i specyficzna) to fabuła w moim odczuciu sklejona jest trochę pospiesznie, z niepasujących elementów, z kilku pomysłów, z których autorka nie chciała zrezygnować. Może to celowe, ale jeśli tak, to nie kupuję efektu.
Może lepiej bym to odebrała, gdyby nie ta niezupełnie do mnie trafiająca erotyka i seksualność (a zwłaszcza )? Lubię wątki lesbijskie w literaturze, ale tu były dziwne, niby centralne, ale nie całkiem pasujące. Zwłaszcza wątek Irenki. Choć może to tylko ja i moja wąska konwencjonalność.
(Mam też wrażenie, że rozwiązanie przydałoby się chociaż trochę zarysować tak o 100 stron wcześniej?)
Podchodziłam do tej autorki jak do jeża, bo "wielokrotna laureatka nagrody Zajdla", bo "fantastyka" (akurat tej powieści raczej bym do fantastyki nie zaliczyła, ale może się nie znam?), a to nie są moje rejony i raczej ich unikam. Ale dużo jej ostatnio czytacie na GoodReads, więc postanowiłam spróbować. Pierwsze dwa wrażenia: 1. naiwny i archaiczny styl, chwilami wręcz pretensonalnie kiczowaty - czy Kańtoch zawsze tak pisze, czy to tylko tutaj, na potrzeby konwencji i tego, w jakich epokach dzieje się powieść? Mam nadzieję, że to celowa stylizacja 2. nastrój - choćby nie wiem jak denerwował mnie ten język i konwencjonalność stylu, muszę przyznać, że klimat jest. Tekst zdecydowanie mocno działa na emocje i wyobraźnię. Głównie chyba dlatego, że cały czas właściwie nie wiemy, o co chodzi. Ta niepokojąca tajemnica nie pozwala oderwać się od lektury.
Sama się sobie dziwię, że oceniam aż 3/5, bo ta powieść właściwie mi się nie podobała, chwilami wręcz była dla mnie odrzucająca i na pewno nie w moim stylu. Wydaje mi się też, że pewne wątki i szczegóły powinny być rozwinięte i lepiej wyjaśnione. Ale trudno ją zapomnieć, trudno przestać myśleć, o czym tak naprawdę była (no właśnie: o czym?) - a to chyba duży plus. Jeśli Kańtoch równie biegle buduje nastroje w innych swych książkach, to sięgnę po nie na pewno. Niezależnie od tego, o czym będą ;)
Przede wszystkim po zakończeniu jestem pewna, że to jest powieść science-fiction z elementem horroru, która prawie do końca myli czytelnika udając powieść psychologiczną (tzn. to w sumie jest powieść psychologiczna. Ale chyba nie tak, jak się spodziewamy). Po drugie, nie jest to książka dla każdego: składa się z aluzji i niedopowiedzeń i sporo rozgrywa się między wierszami (między rozdziałami). Jest też bardzo elegancka i skonstruowana jak mechanizm - nie ma tutaj elementu, który nie pasowałby do całości, gdy już zaczynamy widzieć/podejrzewać (do końca nie jesteśmy pewni), co się naprawdę stało w Czarnem. Nawet sceny erotyczne są podporządkowane tej koncepcji. Wszystko to wywołuje dwa efekty: chłodu (i tak, obcości) bohaterki oraz narastającej atmosfery grozy. Po trzecie, jest bardzo piękna stylistycznie. Ale i bardzo wymagająca pod względem czytelniczej uwagi. Będą tacy, co się w tej powieści zakochają i tacy, którym nie przylgnie. Ja, oczywiście, człek prosty, czytam i zazdraszczam.
Niezupełnie fantastyka, jako że nie mamy pewności występowania elementu nadprzyrodzonego. Nie to jednak przesądza o wartości tej powieści, do jakiego gatunku należy - Anna Kańtoch jest mistrzynią w opisywaniu gorących, niespokojnych nocy, sanatoryjnej bezczynności i lęków dorastania. Wyobcowanie jak u Sylwii Plath, namiętności jak u Schulza. Gorąco polecam.
”Smetto di credere a ciò che ho appena visto. Ma un momento dopo, presa da un’improvvisa cocciutaggine sconosciuta anche a me, chiedo al dottor Krępinski di parlarmi di ciò che è irreale. […] L’irreale allora si fonde al possibile e a volte mi sembra che non esistano distante tra essi, e che anch’io potrei essere felice.” Reale o irreale, possibile o impossibile, accaduto o meno, i piani temporali si intersecano e i ricordi si mescolano e si confondono con l’attuale. Anche l’identità non è così certa, e allora per scavare e capire occorre anche mettersi nei panni dell’altro e vedersi dal di fuori. Non è un sostituirsi, è una ricerca di un sé che si è smarrito e che nella ricostruzione, quasi terapeutica, fa emergere tratti sepolti e rimossi, forse un rapporto incestuoso col padre, l’attrazione e l’iniziazione verso l’amore lesbico, le relazioni difficili in una famiglia borghese che vanno oltre la rappresentanza di facciata e il tutto in una Polonia degli inizi del ‘900 che sta conoscendo i pochi anni di identità nazionale tra le guerre. La protagonista senza nome di Buio è una donna sottoposta a trattamento psichiatrico in un ”sanatorio per malati di nervi” e il rinvenimento, vero o presunto, di un vestito macchiato di sangue, associato alla sua riconosciuta somiglianza con l’attrice Jadwiga Rathe, conoscente del padre e uccisa nei pressi della casa di campagna della sua famiglia, innesca il gioco dei ricordi e dell’identità in cui presto viene trascinato anche chi legge, nel tentativo di collegare e interpretare. È un libro affascinante con una scrittura elegante e una bella copertina, che non guasta mai.
A me Buio è piaciuto e difficilmente poteva andare in maniera diversa perché mi erano stati promessi piani temporali incastrati in scatole cinesi e traumi tramandati come eredità. Quello che mi ha fatto sentire un po' ingannata (ma che non toglie molto al valore del romanzo, solo che proprio non mi torna tutta la questione) è una scelta che Kańtoch opera quasi a fine romanzo;
Wspaniała książka, jestem oczarowana 🥰 Przez niemal całą lekturę towarzyszyło mi uczucie przyjemnego odrealnienia (trochę mi w tym nastroju przypominała Piranesi). Narracja płynie przez kolejne zdarzenia, nie wyjaśniając za bardzo które są te "prawdziwe", czym są te nierzeczywiste i o co właściwie chodzi. Końcówki co prawda nie rozumiem - nie wiem czy mam ostatnie zdania odbierać dosłownie czy jako jakąś metaforę i co się tam wydarzyło, ale nie przeszkadza mi to zupełnie. Czytało mi się świetnie i pomimo niezrozumienia nie umiem myśleć o niej inaczej niż z zachwytem 😁
Jestem raczej zawiedziona tym tekstem. Po tym, jak słyszałam Annę Kańtoch w dyskusji podczas jakiegoś konwentu i dotarły do mnie pochlebne recenzje, zdecydowałam się na "Czarne" ze względu na umieszczenie fabuły w ciekawej oprawie historycznej. Wykonanie jednak pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim pojawia się sporo wątków, wydarzeń i postaci, które nie mają żadnego wpływu na resztę akcji. Ktoś przychodzi, mówi coś, znika, aby nie pojawić się nigdy więcej, a ja się tylko zastanawiam... po co? Narracja balansuje na granicy kiczu i bywa miejscami po prostu pretensjonalna ("drobinki kurzu jak skrzydła martwych aniołów"... błagam, nie). Sama akcja też ma jakiś taki pensjonarski posmak - rozumiem tajemnicę, rozumiem niedopowiedzenie, ale cienka jest granica między oniryzmem a pretensjonalnym bełkotem, z którego niewiele wynika. Książka na jeden wieczór, druga część zaczyna faktycznie wciągać, ale ostatecznie samo prowadzenie akcji wypada naprawdę słabo.
Oryginalna mieszanka gatunkowa urzekająca mrocznym, poetyckim, onirycznym klimatem. Mam jednak wrażenie, że autorka trochę za bardzo skupiła się na formie nie dając wystarczająco wybrzmieć treści. Przez większość książki czytelnik bł��dzi w tropach interpretacyjnych niczym bohaterka we wspomnieniach. Dla mnie całość pozostawia spory niedosyt.
Mam z tą książką niemały problem. Bardzo podobał mi się jej oniryczny, pełen niepokoju klimat, ale jeśli mam być szczera, trochę się pogubiłam. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że autorka wymyśliła o jedną zagadkę za dużo, a jednocześnie - wprowadzając rozdział o wydarzeniach z 1863 roku - znacznie zawęziła możliwości interpretacji wykreowanej historii. Niemniej jednak pomysł miała przedni.
Mam mieszane uczucia wobec tej książki. Otrzymała wiele pochwał od prasy, wiele w niej świeżego pomysłu, a realia są nie powiem ciekawe. Natomiast bardzo ciężko mi się tę książkę czytało. Co jest dziwne, bo rozdziały krótkie, postaci niewiele i ciekawe nawet, a narrator jeden. Długo brakowało mi kierunku w którym fabuła zmierza i poczucia, co jest w ogóle w niej ważne. Bardzo wiele wątków nawet nie doczekało się rozwinięcia. W 3/4 książki poczułem jakiś cel, ale zakończenie uświadomiło mi, że myliłem się, że może powinienem czytać tę książkę pod innym kątem. Może to też moje męskie skrzywienie, ale główna bohaterka wydawała się chaotyczna i mało wiarygodna... niekiedy trafiały się fragmenty, gdy opisywała grobową ciszę przy rodzinnym obiedzie, w następnym akapicie to jak ją ta napięta sytuacja bawi, a w jeszcze w kolejnym jak jest wszystkim zmęczona... i w ogóle bardzo dużo było o jej przeżyciach, które aż tak mnie nie zainteresowały, jak zagadka Czarnego. Ta niestety pozostawia niedosyt.
To me, Polish seems a tricky language to write in. It offers powerful, even pompous words or everyday speech, and very little in between. (Or, at least, I cannot find it.) Going for an air of elegance comes with the risk of sounding too rigid, too epic, and out of place. I was delighted to read "Czarne" because of its beautiful, lyrical language, building lasting images and the sense of isolation. And not only it is an incredibly complex, synesthetic book; there's a horror undertone in it, not to mention probably the only depiction of a lesbian character in Polish fantasy that isn't an eye candy for the male audience.
Zazwyczaj bardzo podobają mi się książki Kańtoch, dlatego trochę smuci mnie, że ta akurat jest koszmarnie nudna. Nie wiem, czy to przez nadmiar melancholii, czy też brak fabuły, ale brakuje tu czegoś, co zapadałoby w pamięć jak w pozostałych powieściach tej autorki.