Znany frankowicz znów przegrywa w sądzie. Czy jest powód do ogłoszenia żałoby?

Tomasz Sadlik, krakowski tłumacz, od którego "akcji zaczepnych" zaczęły się w Polsce protesty frankowiczów, ponownie przegrał bój sądowy z bankiem Raiffeisen. Tym razem sąd odrzucił jego apelację, co czyni porażkę klienta prawomocną. Panu Tomaszowi pozostaje teraz tylko walka o kasację (ale wtedy musiałby wykazać uchybienia proceduralne) albo próba odwrócenia karty w sądach europejskich (musiałby udowodnić, że jego prawo do sprawiedliwego sądu w Polsce zostało naruszone). Frankowicze nie mają powodu do radości, bo przegrane sprawy - zwłaszcza dotyczące liderów protestów - nie podnoszą morale pozostałych, którzy próbują zakwestionować "walutowość" swoich kredytów i wywalczyć wzięcie przez banki na klatę zrealizowanego ryzyka kursowego. Ale też trzeba przyznać, że pan Tomasz wybrał najtrudniejszą i najbardziej ryzykowną drogę i wygląda na to, że się przeliczył.  



Przypomnijmy pokrótce: zdaniem pana Tomasza jego umowa kredytowa winna zostać uznana za nieważną w całości - lub co najmniej przewalutowana po kursie z dnia spisania umowy - bo gdyby on, jako kredytobiorca, wiedział jakie mogą być konsekwencje kredytu walutowego, nigdy by takiej umowy nie zawarł. Bankowcy nie wytłumaczyli mu dokładnie na czym polega ryzyko kursowe. A ponieważ w jego sprawie chodzi o "istotne elementy umowy", to do zawarcia umowy w ogóle nie powinno dojść. Co prawda klient podpisał oświadczenie o świadomości ryzyka walutowego, ale było to bardzo ogólne oświadczenie, nie dające pełnej wiedzy o tym, co się może zdarzyć z wysokością rat kredytowych w przyszłości. Wprowadzenie w błąd co do ryzyka kursowego powinno skończyć się - jego zdaniem - unieważnieniem całej umowy. Dopiero w trakcie procesu pan Tomasz się chyba zorientował, że przeholował z roszczeniami i zaczął wspominać też o możliwości przewalutowania kredytu.



W pierwszej instancji kredytobiorca przegrał, bo sąd uznał, że widziały gały co brały, a w papierach wszystko się zgadza . Zaś fakt, że przez sześć lat warunki umowy klientowi nie przeszkadzały, uznał za niezbity dowód, że teraz - gdy kurs franka przestał się klientowi podobać - też nie powinny mu przeszkadzać. Co na to druga instancja? Sąd Apelacyjny uznał, że zapisy umowy kredytowej zawartej przez Sadlika i bank były zgodne z prawem obowiązującym w dniu jej podpisania. Powiedział też, że klient miał wystarczającą wiedzę o ryzyku kursowym i że został o nim poinformowany tak, jak trzeba (choć Sadlik przedstawił dowody w postaci e-maili od pracowników banku zapewniających, że z frankiem będzie "zawsze taniej"). Sąd dodał, że  w trakcie spłaty pojawiła się możliwość spłacania kredytu bezpośrednio we frankach i ominięcie dodatkowych kosztów w postaci spreadu walutowego. Wyrok niewiele zmienia w sytuacji frankowiczów, bowiem klientów idących tak trudną ścieżką, jak Sadlik, jest bardzo niewielu. Większość próbuje wykazać, że bank wprowadził ich w błąd podając nieprawdziwe parametry kredytu, albo że warunki określające kwestię przeliczania walut (z franków na złote i z powrotem) są w umowie nieprecyzyjne. Jednak żadna z tych koncepcji nie zakłada unieważnienia umowy z powodu wprowadzenia klienta w błąd, dotyczącego istoty kredytu walutowego. 

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 23, 2015 11:37
No comments have been added yet.


Maciej Samcik's Blog

Maciej Samcik
Maciej Samcik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Maciej Samcik's blog with rss.